Najnowszy odcinek Fear the Walking Dead był dramatycznie słaby, mimo że Alycia Debnam-Carey w roli Alicii zagrała znakomicie, dając z siebie wszystko. Oceniam.
Piętnasty odcinek
Fear the Walking Dead rozpoczął się od uratowania Alicii z płonącej Wieży. Niestety, twórcy poszli na łatwiznę, robiąc przeskok czasowy, zamiast pokazać widzom ekscytujące sceny. Woleli od razu przejść do historii, która obfitowała w majaki, halucynacje i obsesję na punkcie Wieży i odnalezienia Padre. Może nie byłoby to tak uciążliwe, gdyby nie ciągłe powtórki tych samych motywów. Chora Alicia co chwilę mdlała, walcząc z zombie lub uganiając się za tajemniczą dziewczynką. Trzy razy w tym epizodzie członkowie grupy wraz z Josiah (który powrócił, nie wiadomo, w jakim celu) wynosili ją na noszach, ale też pozwalali jej podążać za swoimi urojeniami. Nie miało to sensu, ale warto było się przemęczyć w oczekiwaniu na zakończenie tego przydługiego wątku.
Już kilka razy dostaliśmy odcinki z halucynacjami w
Fear the Walking Dead, więc raczej nikogo nie zaskoczyło, że zamaskowana dziewczynka, za którą podążała Alicia, okazała się jej młodszą wersją. Anniston Almond poradziła sobie bardzo dobrze z tą rolą. Młoda Alicia poprowadziła ją do Stranda, który pozostał w dogasającej Wieży. Szkoda, że ich półprzytomna rozmowa rozśmieszała, a nie emocjonowała, bo oboje brzmieli tak, jakby byli na haju, a nie w stanie choroby i upojenia alkoholem. Późniejsze rozstanie i wyznanie miłości Victorowi odpływającemu na łodzi ratunkowej było pozbawione klimatu. To szczy idiotyzmów, które w ostatnich odcinkach serwują scenarzyści.
Z kolei motyw wróbelka, w porównaniu do głupot fabularnych tego odcinka, był nawet ciekawy i miał metaforyczny wymiar.
Alycia Debnam-Carey też dobrze zagrała w tej scenie. Twórcy mocno uczepili się historii o dobrym sercu dziewczyny, opowiedzianej kiedyś przez matkę Alicii. Wielokrotnie pokazano Madison, aby nam o niej przypomnieć. Wiemy, że powróci w kolejnym odcinku. Twórcy zrobili to kompletnie bez wyczucia.
Ostatecznie Alicia uratowała Stranda, który w żaden sposób sobie na to nie zasłużył. Pozwoliła mu odpłynąć ze wszystkimi, a sama pozostała na brzegu. Trudno powiedzieć, czy cudownie ozdrowiała i ruszyła w świat, czy jednak to część halucynacji. Zobaczyliśmy jej młodszą wersję, co może sugerować śmierć. Takie otwarte zakończenie daje możliwość własnej interpretacji.
W taki właśnie sposób Alycia Debnam-Carey opuszcza ten serial. W końcówce tego odcinka żegnała się z pozostałymi bohaterami, co wyjaśnia niespodziewany ładunek emocjonalny w tych scenach. Tłumaczy to też jej wzruszające pożegnanie z Morganem w 13. odcinku. Trzeba pochwalić aktorkę za to, że pomimo tak beznadziejnego scenariusza włożyła mnóstwo serca w swoją bohaterkę. Zagrała wspaniale, a na wyróżnienie zasługuje scena próby popełnieni samobójstwa. Pokazała, że ma wyjątkowy talent, który od dłuższego czasu marnował się w tym serialu.
Najnowszy odcinek był setnym epizodem
Fear the Walking Dead i niestety jednym z najsłabszych w historii serialu. Fabuła sięgnęła dna. Jedyne, co ratuje ten odcinek, to dobra praca kamery, która pozwoliła na zachowanie niezłej jakości produkcji. Nie można zapomnieć o zjawiskowej Alycii Debnam-Carey, która dała z siebie wszystko. Będzie mi jej brakować w serialu, który niestety coraz bardziej się pogrąża. Nawet powrót
Kim Dickens w roli Madison może nie pomóc wrócić
Fear the Walking Dead do przyzwoitego poziomu…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h