Fear the Walking Dead powrócił z ostatnim sezonem, który opowie o losach grupki ocalałych z apokalipsy zombie. Jak wypadły pierwsze trzy odcinki finałowej serii, w której Madison znowu jest jedną z głównych bohaterek?
Fear the Walking Dead dobiegnie końca wraz z ósmym sezonem. Serial miał wiele wzlotów i upadków, ale dostarczał niezłych emocji i mniej lub bardziej udanych historii. Oczywiście nie brakowało zombie, które straszyły na każdym kroku, choć – jak to bywa w tej franczyzie – największy postrach budzili ludzie. Przez serial przewinęło się wiele postaci – większość zginęła, ale kilka osób zasiliło fabułę, przenosząc się z The Walking Dead. Znaleźli się też i tacy, których uznaliśmy za zmarłych, ale w końcówce siódmej serii powrócili, aby reanimować dogorywający serial. Madison, bo to między innymi o niej mowa, stała się kluczową postacią związaną z tajemniczym PADRE, porywającym dzieci. I ten motyw zdominował pierwsze trzy odcinki nowego sezonu.
Akcja ósmego sezonu rozgrywa się siedem lat po wydarzeniach z ostatniego epizodu poprzedniej serii. Jednak jest to kompletnie nieodczuwalne, bo żadna z głównych postaci się nie zmieniła – poza Mo, która teraz jest większą dziewczynką, dzięki czemu twórcy w pierwszym odcinku mogli postawić ją w centrum wydarzeń w PADRE. The Walking Dead zawsze potrafiło dobierać dziecięcych aktorów do ważnych ról i nie inaczej stało się tym razem. Młoda Zoey Merchant radzi sobie całkiem dobrze – wyróżnia się heroizmem oraz chęcią robienia tego, co właściwe, jak Carl czy Judith – i jest w tym dość przekonująca. Dzięki niej wątki Madison i Morgana są ciekawsze, choć twórcy musieli się nakombinować, jak logicznie wytłumaczyć, dlaczego dopiero teraz dochodzi do przełomu. Na szczęście wyjaśnienia są klarowne i tak wplecione w fabułę, aby zainteresować widzów. Mimo to odcinek raczej nie stanowi porywającego otwarcia dla ósmego sezonu.
Nie musicie skreślać nowej serii po pierwszym odcinku, bo na szczęście dwa kolejne epizody dostarczają już odpowiednich emocji. W Fear the Walking Dead twórcy częściowo odpuścili antologiczny format, ale i tak drugi odcinek poświęcili tylko June, Dwightowi i Sherry. Nie zabrakło obszernych wyjaśnień dotyczących tego, jaki los spotkał tych bohaterów. Tematyka wydarzeń jest niespodziewanie mroczna, a niektóre momenty są dość drastyczne i zaskakujące. To tragedie poszczególnych postaci (w tym zrozpaczonego ojca poszukującego swojej zaginionej córki) mogą Was najbardziej zainteresować. Jenna Elfman gra wspaniale – to dzięki niej historia tak angażuje emocjonalnie. Poza tym odcinek pod względem akcji, klimatu oraz kąsających zombie nie zawodzi.
Stacja AMC postanowiła rozbić finałowy sezon na dwie sześcioodcinkowe części, więc główny wątek fabularny związany z PADRE rozwija się w dobrym tempie, bez niepotrzebnych spowolnień. Już w trzecim odcinku poznajemy większość odpowiedzi na nurtujące nas pytania – np. te dotyczące genezy tego miejsca. Jest to przedstawione w całkiem atrakcyjny i trzymający w napięciu sposób. Ważną rolę w epizodzie odgrywa też Maya Eshet, która wciela się w główną antagonistkę tego sezonu – Shrike. Może nie jest tak barwną postacią jak Teddy czy Virginia, ale bohaterowie muszą się mieć na baczności. Nigdy nie wiadomo, jak daleko posunie się kobieta, broniąc swoich przekonań. A można mieć sporo wątpliwości co do sensu jej poglądów. W tym odcinku powraca również jeden z głównych bohaterów, który pomaga innym dociec prawdy o PADRE i ich cynicznych rządach.
W nowej serii zrezygnowano z przejaskrawionych kolorów oraz filtrów, więc wątek dotyczący PADRE, z którym każda postać jest w mniejszym lub większym stopniu powiązana, wydaje się przyziemny, bardziej w duchu The Walking Dead. Zresztą niektóre motywy wydadzą się fanom całkiem znajome. Maski gazowe zamieniliśmy na osłony przypominające maski szermiercze albo – mówiąc uszczypliwie – sitko kuchenne, więc grupa prezentuje się mniej efektownie. Ale nie o wygląd chodzi, lecz o historię, którą można poprowadzić na wiele sposobów. I to nie tylko tak, aby wpływała na poczynania naszych bohaterów, ale też na całe uniwersum. Dodam jeszcze, że powrót Kim Dickens do roli Madison działa odświeżająco na serię. Jej spotkanie z przyjaciółmi wzmaga poczucie, że zbliżamy się do końca, a do tego pokazuje, jak długą i wyboistą drogę przeszły postacie. Początek ósmego sezonu daje nadzieję, że Fear the Walking Dead zaskoczy nas lepszym poziomem i da szansę wszystkim głównym bohaterom na godne i emocjonujące pożegnanie.