Feed the Beast zachowuje główną oś fabularną Bankerot: dwóch przyjaciół po przejściach postanawia otworzyć razem restaurację. Motyw ten już wielokrotnie stosowany był w innych produkcjach, co w konsekwencji sprawia, że twórcy serialu zmuszeni są do wykorzystywania nieszablonowych rozwiązań celem zainteresowania widza. Za adaptację Bankerot na grunt amerykański odpowiada Clyde Phillips, którego projekty takie jak Dexter i w późniejszym etapie Siostra Jackie zyskały uznanie na całym świecie. Wszystko to sprawia, że oczekiwania wobec tego serialu były wysokie. Jak to zwykle bywa, pierwsze odcinki mają na celu zawiązanie akcji, a przez to zaznaczenie głównych wątków. Tak też dzieje się tutaj, przez co wydarzenia na ekranie rozgrywają się w dość powolnym tempie. Specyfika fabuły powoduje, że całość historii przedstawiona zostaje z perspektywy dwóch głównych bohaterów. Wyważona tonacja fabularna pozwala na zobaczenie Davida Schwimmera (serialowego Tommy'ego) w zgoła odmiennym klimacie niż ten komediowy, jaki znamy z Przyjaciół. Po pierwszych dwóch odcinkach mogę stwierdzić, że zarówno Schwimmer, jak i Jim Sturgess (serialowy Dion) dobrze wpisują się w role postaci, które grają. W ich kreacjach faktycznie można zauważyć różnice pomiędzy osobowościami Tommy'ego i Diona. Na uwagę zasługuje także Michael Gladis w roli Patricka Woichika. Co prawda nie jest on zaprezentowany w większości scen, aczkolwiek jego udział w fabule jest niebagatelny i podobnie jak wspomniani wcześniej przeze mnie Schwimmer oraz Sturgess dobrze odgrywa powierzoną mu przez ludzi odpowiedzialnych za casting postać. No url W kwestii realizacyjnej nie należy spodziewać się fajerwerków wizualnych. Kolorystyka utrzymana została w zasadzie w neutralnym tonie, dzięki czemu czuć charakterystyczny klimat dzielnicy Bronx w Nowym Jorku. Nie brak więc tutaj ujęć podniszczonych zabudowań czy pokazania wielokulturowości tej dzielnicy. Różnorodność technik nagrywania przez operatorów została także fajnie dopasowana do charakterystyki danej sceny. Filmowanie z ręki – więcej akcji; kręcenie za pomocą statywu – sceny fabularnie bardziej stonowane. Serial ten porusza istotne kwestie, takie jak narkomania, alkoholizm, ojcostwo czy śmierć bliskich osób. Nie ucieka się więc tutaj od trudnych tematów, co świadczy o tym, w którą stronę Feed the Beast najprawdopodobniej podąży w kolejnych odcinkach. Na razie można określić tę produkcję jako serial dramatyczny, choć nie brak drobnych elementów humorystycznych, które nie zostały tu wepchnięte na siłę, przez co wypadają naturalnie. Liczę, że w kolejnych odcinkach pojawi się nieco więcej humoru, gdyż w kilku momentach faktycznie atmosfera staje się zbyt ponura. Twórcy starali się stworzyć ciekawe połączenie popularnego „gotowania na ekranie” oraz wątku kryminalnego. O ile samo gotowanie wyszło świetnie, to wątek kryminalny niekoniecznie. Prawda, wspomniany wcześniej przeze mnie Michael Gladis wykonuje solidną robotę jako Patrick Woichik, jednak oceniając całość tego elementu, należy podkreślić jego schematyczność i trywialność. Scenarzyści powinni byli staranniej przemyśleć wątek obudowany wokół głównego (jak wydaje się po pierwszych odcinkach) antagonisty, gdyż właśnie to ten element kształtuje pozostałe wydarzenia w serialu. W ogólnym rozrachunku Feed the Beast oferuje rozrywkę na solidnym, acz nie wybitnym poziomie. Niewątpliwie historia ma potencjał na rozbudowanie wszystkich wątków fabularnych w dłuższym czasie niż zamówione dotychczas 10 odcinków. Może to być ciekawa propozycja na czas letni, w który właśnie wkraczamy. Pozostaje zaufać twórcom, że w kolejnych odcinkach akcja rozkręci się i w konsekwencji serial osiągnie poziom adekwatny do oczekiwań producentów, czyli stacji AMC, a przede wszystkim widzów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj