Kwestią czasu było to, kiedy Tommy skieruje podejrzliwość na swojego syna. Zresztą biorąc pod uwagę wydarzenia na ekranie, sformułowanie „swojego syna” nie jest w pełni usprawiedliwione. Z biegiem czasu więc – głównie przez Diona – Tommy pogrąża się w swoistej manii prześladowczej, co w dużym uproszczeniu można określić następująco: „Nikomu nie mogę ufać”. Jednak największym paradoksem jest fakt, że Pilar, o której wiemy, że jest chyba największym kłamcą z tego całego towarzystwa, nie jest obarczona choćby cieniem podejrzeń. Be My Baby oferuje nam kolejne sceny morderstw (czy raczej porachunków gangsterskich), jednak nie ma to de facto żadnego wpływu na dynamikę akcji czy w ogóle na dramaturgię całej historii. Ot, doszło do zabójstwa, po czym znów wędrujemy do wątków obyczajowych. Wszystko to przemyka jakoś tak zbyt subtelnie. I to była kolejna próba zbrutalizowania całej produkcji, która miała być mieszanką kilku gatunków filmowo-serialowych. Efekt jednak nie powala na kolana, czego kwintesencją jest scena zabójstwa Guya Giordano w końcowej fazie odcinka, która wybitnie emanuje brakiem logiki. Jakoś trudno mi podejrzewać o taką morderczą finezję Woichika, czego egzemplifikacją jest powieszenie innego człowieka, co osobie nieznającej okoliczności ma sugerować samobójstwo. Wystarczy się zastanowić, po co świeżo upieczony przyszły dziadek miałby się zabijać. Widać było przecież jego radość z tego, że jego córka jest w ciąży. Ktoś powie: Dion nie jest idealnym kandydatem na ojca. No dobra, ale żeby od razu z tego powodu się zabijać? W ogóle cały ten wątek Woichika jako gangstera chodzącego po mieście i likwidującego swoich adwersarzy czy współpracowników niespełniających warunków umowy jest budowany na niestabilnych podstawach. Wszystko przecież jest powodowane podważaniem wartości Patricka w oczach jego ojca, który nagle wybudził się i już udziela instrukcji innemu człowiekowi, jak to jego podupadłe imperium ma się odrodzić. Takie odwołanie do ego Patricka może i było skuteczne, ale podważa jego wcześniejsze motywacje, najpierw prawa ręka ojca będącego w więzieniu, a później vendetta. No url Zresztą taka niestabilność osobowości Woichika wraz z jego skłonnościami homoseksualnymi powoduje, że cała historia z Dionem nabiera innego znaczenia. Od początku wydawało się, że chodzi po prostu o spłatę długu. Teraz Patrick Woichik - po tym, jak został przedstawiony – jawi się jako zwykły stalker, jednak biorąc pod uwagę jego obecny „fach”, po prostu bardziej niebezpieczny. W zasadzie jedyna rzecz, która podobała mi się w tym odcinku, to ciekawie rozwiązana sprawa TJ i Andre. Od początku spodziewałem się, że dojdzie do jakiejś strzelaniny, co było wprost sugerowane kadrem z finału poprzedniego epizodu. I to de facto uznałem za próbę szukania przez scenarzystów lekarstwa na przeciętność Feed the Beast, o której wspomniałem na początku tego tekstu. Zresztą – tak nawiasem mówiąc – na coś policja w tej produkcji się przydała. W zasadzie przez cały serial Woichik strzela do ludzi na środku ulicy, a policja nic z tym nie robi. Gdyby nie obecność detektywa Guya Giordano, pomyślałbym, że w świecie, w którym funkcjonują Tommy Moran, Dion Patras i reszta ferajny, takie coś jak policja w ogóle nie istnieje. A tutaj niemałe zaskoczenie: istnieje! I to nawet mająca niezłe uzbrojenie - z karabinkami maszynowymi na czele. Łudzę się, że lekarstwo na chorobę Feed the Beast istnieje. Łudzę się, że scenarzyści uprzedzą nas – widzów – i znajdą je, zanim wybrzmi ostatni, agonalny krzyk tej produkcji. Może to mocne słowa, ale adekwatne, bo ostatni krzyk już niedługo, a biorąc pod uwagę mierną jakość, a przez to i mizerną oglądalność tego serialu, nie ma co liczyć na ożywienie trupa, jakim jest Feed the Beast.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj