To właśnie tam odbywa się główna akcja kontynuacji kinowego przeboju Todda Phillipsa, "Kac Vegas". Podobnie jak w poprzedniej części, tym razem również trwają przygotowania do ślubu. Stu, dentysta, który w Las Vegas niefortunnie poślubił striptizerkę, pobiera się z piękną Tajką, Lauren, wywodzącą się z dość konserwatywnej rodziny. Ojciec panny młodej daje bardzo wyraźnie do zrozumienia, że jej wybranek nie jest dla niej odpowiednią partią. Wbrew jego woli para ostatecznie postanawia stanąć przed ołtarzem. Przed tym jednak trzeba tradycyjnie już zaliczyć wieczór kawalerski. Po pamiętnym wieczorze sprzed dwóch lat, Stu nie chce ryzykować i proponuje raczej luźny brunch bez żadnych szalonych eskapad, ale w końcu pod namową kumpli i narzeczonej zgadza się na krótkie wyjście. Zaczyna się od jednego, niewinnego piwka, a kończy... No właśnie. Kończy się jak można było przewidzieć na potężnym kacu z ogromną porcją niepamiętnych przygód. Czy tym razem jest gorzej?

[image-browser playlist="610277" suggest=""]

Z doświadczenia wiemy, że plany nie zawsze idą po naszej myśli. I ma to też odzwierciedlenie w tym przypadku. Stu nie myliła intuicja, kiedy wahał się, by wpisać Alana na listę gości. Miał przeczucie, że wieczór kawalerski w towarzystwie jego zwariowanych przyjaciół może się źle skończyć. I tak też się stało. Alan, przypominający trochę pacjenta, który zbiegł z zakładu dla umysłowo chorych znów funduje swoim przyjaciołom monstrualny zastrzyk przygód. W kontynuacji bijącej rekordy popularności komedii "Kac Vegas" pojawia się ta sama czwórka wariatów: Bradley Cooper jako Phil, Ed Helms jako Stu, Zach Galifianakis w roli Alana i Justin Bartha jako Doug. Panowie i tym razem nie zawiedli. Czuć, że świetnie odnajdują się w swoich rolach, bawiąc się przy ich kreowaniu, od mistrzowskich dialogów nasączonych świetnym humorem po skrajnie odgrywane emocje, które chwilami rozkładają widza na łopatki. Oczywiście przed szereg wychodzi Zach Galifianakis, który jest perełką komedii pod względem humorystycznym i wizualnym, a jego gra aktorska po prostu jest rozbrajająca. Na drugim miejscu stawiam Eda Helmsa, który swoim skrajnym zachowaniem rozbawia do granic wytrzymałości. W sequelu możemy zobaczyć też ponownie Mike'a Tysona, który tym razem jest niezbyt dobrze śpiewającym prezentem ślubnym zafundowanym przez Alana. Pojawia się także miłośnik kokainy, kobiet i brudnych pieniędzy, Pan Chow, grany przez Kena Jeonga, którego po prostu nie mogło zabraknąć.

[image-browser playlist="610278" suggest=""]

Komedia zwana kumplowską jest łatwa, przyjemna, rozluźniająca i po prostu śmieszna. Minusem produkcji może być fakt, iż scenarzyści tym razem nie napracowali się przy powstawaniu filmu. Świadczy o tym wtórna fabuła, która jak kalka przebija wszystko z pierwszej części filmu. Ten sam pomysł, ta sama czwórka nieobliczalnych bohaterów, identyczny motyw przewodni, tylko w innym miejscu i o innej porze. Być może reżyser, Todd Phillips, który specjalizuje się w komediach, a na swoim koncie ma takie przeboje kinowe jak: "Ostra jazda" czy "Old School: Niezaliczona" stwierdził, że historia lubi się powtarzać, a skoro pierwsza część odniosła sukces - zebrała pochlebne recenzje, zarobiła spore pieniądze i zdobyła serca widzów - warto wejść drugi raz do tej samej rzeki.

Dla jednych lepsza, a dla drugich gorsza, ale mimo wszystko bez wahania można powiedzieć, że "Kac Vegas w Bangkoku" zbierze swoje plony. Produkcja wygrywa widza swoim niesamowitym poczuciem humoru, świetnymi dialogami, fenomenalną gra aktorską i innymi walorami, które idealnie składają się w całość. Sequel "Kac Vegas" jest strzałem w dziesiątkę i po raz kolejny bawi do łez. Pytanie teraz - czy w części trzeciej będziemy mieli okazje zobaczyć Alana w roli pana młodego?

Ocena: 9/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj