Drugim filmem wieczoru otwarcia festiwalu Plus Camerimage, zaraz po pokazie "Czarnego Łabędzia", było jego najnowsze przedsięwzięcie zatytułowane "Medium" ("Hereafter") z Mattem Damonem w roli głównej. Reżyser i aktor, znany wszystkim jako Brudny Harry, ma na swoim koncie wiele spektakularnych ról, ale także wiele produkcji własnego autorstwa. Tym razem postanowił przedstawić światu swoją wizję życia po śmierci, wykorzystując przy tym trzy zupełnie odmienne historie. Historie te finalnie splatają się, tworząc pewną całość układanki, ale czy widz doczeka końca?

[image-browser playlist="609973" suggest=""]

Francuska dziennikarka Marie (Cecile de France), która była ofiarą fali tsunami w Tajlandii, niemal zetknęła się ze śmiercią. Po wszystkim chce wrócić do normalnego życia, ale to wydarzenie nie daje jej spokoju. W jej pamięci na stałe zakodował się obraz postaci i i miejsca, które wzbudza jej nieodpartą chęć dowiedzenia się czegoś więcej. Postanawia opisać to w swojej książce.

Amerykański pracownik fabryki, George (w tej roli Matt Damon), wielki fan Dickensa, ma niezwykły dar przekazywania ludziom informacji od ich najbliższych, którzy przeszli na tamten świat. Jednakże jest to dar dla ludzi, którzy go otaczają, nie dla niego samego. Osobiście uważa go za przekleństwo, dlatego rezygnuje z bycia medium i staje się zwykłym robotnikiem.

Dwunastoletni chłopiec o imieniu Marcus (George McLaren), którego matka jest narkomanką, traci w wypadku brata bliźniaka. Chłopiec mieszkający w Londynie, który był związany z bratem nierozerwalną więzią emocjonalną, próbuje za wszelka cenę znaleźć z nim kontakt w zaświatach.

[image-browser playlist="609974" suggest=""]

Co łączy te, jakże różne wątki? Te trzy równoległe, jakże odmienne historie osób z trzech różnych zakątków świata łączy przede wszystkim samotność i przeżycie pewnych nieoczekiwanych, często traumatycznych sytuacji związanych ze śmiercią. Marie otarła się o nią, Marcus traci najbliższą mu osobę, a George jest z nią mimowolnie związany, nawiązując kontakt ze zmarłymi. Pewnego dnia wszyscy znajdują się w tym samym miejscu i czasie, a ich historie ścierają się, na zawsze zmieniając ich życie.

Mogłoby się wydawać, że film w reżyserii Clinta Estwooda, którego producentem wykonawczym jest Steven Spielberg, a scenarzystą Peter Morgan odniesie spektakularny sukces. Tak się jednak nie stało. Film nie trafił nawet na ekrany polskich kin. Mimo że reżyser obrał ciekawy pomysł, chwilami obraz jest po prostu nudny, a niektóre sceny ciągną się w czasie i przestrzeni. Bez wątpienia nie jest to film akcji, którego zdjęcia zapierają dech w piersiach. Sama fabuła filmu rozwija się w żółwim tempie, a momentami ma się wrażenie gubienia głównych wątków opowieści. Widz niecierpliwi się oczekując na finał, w którym tak naprawdę tkwi sedno sprawy. Uwaga oglądającego w wielu pobocznych wątkach spychana jest na drugi plan, co może sprawić, że ci mniej wytrzymali po prostu sobie odpuszczą. Brakuje też w nim napięcia, a przecież tematy metafizyczne takowe powinny posiadać.

Ni to thriller, ni to film fantasy. Z pewnością można powiedzieć, że jest to dramat, a historie w nim przedstawione, szczególnie młodego chłopca skazanego na samotność, chwytają za serce. Tematyka filmu jest intrygująca, ale chyba głównie dla tych, którzy w takich gustują (ja osobiście bardzo), ale sposób, w jaki został przedstawiony, nie do końca mnie przekonuje.

[image-browser playlist="609975" suggest=""]

To co ujęło mnie w tym filmie, to historia Marcusa, który jako dwunastolatek wykazuje się niesamowitym instynktem życiowym, gdy wraz z bratem próbuje uchronić swoją rodzinę przed rozłąką. Po stracie brata bliźniaka bardzo cierpi, a na domiar złego rozdzielają go z matką, która nie radzi sobie ze swoją życiową rolą. Jego traumatyczne przeżycia zapadają bardzo w pamięci, a sposób w jaki gra w produkcji jest ujmujący i wywołuje u widza sporo emocji.

Wielu z nas może gdybać, co skłoniło Estwooda do stworzenia takiego obrazu. Znamy go przecież z kina akcji czy westernów. Być może będąc już w jesieni wieku sam zadaje sobie często pytanie, co go czeka i jak będzie wyglądało jego życie po śmierci? A może to zwykły zbieg okoliczności i zainteresowanie scenariuszem Morgana? Z biografii reżysera dowiadujemy się, że jako młody człowiek otarł się o śmierć i najprawdopodobniej po latach odważył się po prostu stworzyć ten jakże kontrowersyjny obraz.

Jeśli stąpacie twardo po ziemi i wierzycie tylko w to, co jest tu i teraz, ta pozycja nie jest dla was. To film dla widza, który ufa, że po śmierci nasza dusza dalej istnieje i jest w stanie komunikować się z nami za pomocą medium. Film wymaga też dużej cierpliwości widza, który tym razem nie może liczyć na przewrotność czy zaskoczenie. Produkcja bynajmniej nie jest też odpowiedzią na nurtujące wszystkich pytania dotyczące życia po śmierci, bo to nadal tkwi w wierze i przekonaniu każdego z nas osobna.

Ocena: 6/10

[image-browser playlist="609976" suggest=""]

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj