Wydarzenia z poprzednich odcinków „Finding Carter” nabierają sensu. Narzekałem, iż niepotrzebne było rozwinięcie postaci Bird, ale twórcy ładnie wybrnęli, pokazując, że problemy nastolatki z akceptacją i utrzymywaniem kontaktów z rówieśnikami są dużo głębsze. Podobnie romanse Davida i Elizabeth wypadają dużo bardziej naturalnie. On znajduje w sobie cierpliwość i wstrzemięźliwość, aby odrzucić awanse asystentki, tymczasem ona nie ma już sił do ratowania związku i coraz bardziej zbliża się do Kyle’a. Ciekaw jestem, czy twórcy pójdą ostatecznie w stronę rozwodu, czy jednak zaproponują nam happy end. Osobiście skłaniam się ku pierwszej opcji – to rozwiązanie przykre, ale dojrzałe i życiowe. Po przejściach i problemach, na jakie narażona była rodzina Wilsonów, byłby to również krok logiczny. „Wake Up Call”, a więc 5. odcinek, skupia się głównie na motywie nauki Carter i jej edukacyjnej przyszłości. Jak głosi sam tytuł (podobnie jak w reszcie odcinków drugiego sezonu zaczerpnięty ze znanej piosenki), jest to ostatni dzwonek do zaplanowania następnego kroku. Dylematy dziewczyny zaprezentowane są wiarygodnie, nie dziwi, że w obliczu wydarzeń, z jakimi przyszło jej się zmierzyć, nauka nie była nigdy priorytetem. Znów aktorski popis daje Kathryn Prescott, a całość wypada szczerze i naturalnie. O dziwo, wtóruje jej Anna Jacoby-Heron jako Taylor. Do tej pory jej postać była grzeczną dziewczynką i ułożoną uczennicą. Była przeciętna, wręcz nudna. Teraz nadeszła faza buntu i wypada ona przekonująco. Autodestrukcyjne motywy Tay są dla widza zrozumiałe, aktorka gra wrażliwie, dzięki czemu łatwo się z nimi utożsamiać. Jej powrót do Maxa wcale nie będzie taki łatwy, a w przetrwaniu hormonalnej burzy nie pomaga rozstanie rodziców. Brawa dla stacji MTV, która przy castingach nie kierowała się wyłącznie urodą. Szkoda tylko Ofego, który w pierwszym sezonie służył jako komediowe rozluźnienie, a teraz pokazuje swoją uczuciową stronę, za którą obrywa rykoszetem. [video-browser playlist="695255" suggest=""] Z palety drugoplanowych postaci najgorszy jest Gabe - wątek jego zalotów skierowanych do atrakcyjnej pani psycholog jest niepotrzebny. Nie będę nadto krytykował, bo może (tak jak w przypadku Bird) twórcy mają tu rozpisany bardziej złożony i dalekosiężny plan, ale nie obrażę się, jeśli historia ta zostanie ostatecznie pominięta. Z kolei „Stay With Me” niemal w całości skupia się na postaci Crasha, jego relacji z Carter i wątku kryminalnym, w jaki się wplątał. Nigdy nie byłem fanem miłosnych perypetii nastolatków, ale bohater ten od początku drugiego sezonu stara się łamać stereotypy „niegrzecznego chłopaka”, przez co i romans jest zjadliwy. Jego dorastanie i dojrzewanie, chęć poprawy i szczere intencje trudno jest kwestionować. Z tej dobrej strony potrafi dostrzec go tylko Carter i Max, reszta ocenia go przez pryzmat przeszłych występków – do czego ma zresztą prawo – więc bohaterowi nie jest łatwo zerwać z łatką przestępcy. Ciekaw jestem, jak jego odejście wpłynie na dynamikę serialowych relacji i czy podejrzany wujek zagrozi jeszcze rodzinie Wilsonów. Czytaj również: Morena Baccarin na stałe w „Gotham” Najnowsze odcinki „Finding Carter” to kolejne cegiełki skutecznie wypełniające niszę młodzieżowych produkcji obyczajowych. W porównaniu do sztuczności i często infantylnego podejścia, jakim cechuje się owa tematyka np. w serialach stacji The CW, obserwowanie życiowych zmagań Carter jest niemal ożywcze, prawdziwe i naturalne – co zamyka się w takich drobnych scenach, jak chodzenie po domu w skarpetkach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj