Flash dotarł do finału swojego skróconego, ze względu na pandemię koronawirusa, sezonu. Oceniam dwa ostatnie odcinki.
W serialu
Flash do Central City powraca Godspeed, który pragnie zemścić się na Szkarłatnym Sprinterze za zniszczenie Speedforce. Team Flash odkrywa, że ich przeciwnik używa fal dźwiękowych w walce, wobec tego zgłaszają się do jedynego znanego im specjalisty w tej dziedzinie, czyli Hartleya Rathawaya aka Pied Pipera. Ten niechętnie zgadza się pomóc byłym znajomym w zamian za uratowanie jego przyjaciela. W końcu dochodzi do starcia Team Flash z Evą i jej poplecznikami w siedzibie Black Hole. Natomiast Iris zaczyna aklimatyzować się w Mirrorverse, dzięki czemu uaktywniają się jej nowe umiejętności związane z wymiarem.
Wątek Iris i Kamilli w Mirrorverse ma spory potencjał, ale wydaje się, że twórcy serialu kompletnie tego nie dostrzegają i wprowadzają go w te bardzo nieciekawe rejony. Momentami staje się to przeraźliwie nudne, ponieważ tak właściwie ogranicza się do kilku rozmów między Iris a Kamillą o tym, że chcą się wydostać, i kilku wizji tej pierwszej. Jednak ani nie jest to dobrze rozpisane dialogowo, ani scenarzyści nie potrafią budować jakiegoś napięcia w tym wątku. Wszystko to jest mało interesujące, poza samą kwestią istnienia Mirrorverse. Przez to, że sam wątek nie jest zbudowany na jakichś solidnych postawach, to również postacie Iris i Kamilli na tym wiele tracą. Siła Iris tkwiła w tym, że była bezkompromisową, twardą dziennikarką, a Kamilla zarażała swoją pozytywną energię. Niestety w tym wątku odebrano im wszystkie pozytywne cechy. Szkoda, bo jak wspomniałem, jest tutaj potencjał, jednak został źle ukierunkowany.
Niestety po raz kolejny nie sprawdzili się złoczyńcy. Godspeed, a raczej kolejna jego wersja, to znowu przykład jednostrzałowego złoczyńcy bez żadnej historii. Można o nim jak najszybciej zapomnieć, zaraz po obejrzeniu odcinka. Jednak widzę tutaj potencjał, ponieważ wszyscy dotychczasowi Godspeedzi byli jakimiś marionetkami wysłanymi przez groźniejszego przeciwnika. Mam nadzieję, że ten wątek będzie rozwinięty w kolejnym sezonie. Natomiast w zestawieniu Eva McCulloch i Joseph Carver, skłaniam się bardziej, choć nieznacznie, w kierunku tej drugiej postaci. Carver jako bezwzględny megaloman może nie jest jakoś bardzo zapadający w pamięć, ale w tej historii spełnił swoją rolę. Natomiast Eva, oprócz tego, że posiada moce, często bywa bezbarwna. Jednak ta postać ma potencjał, który być może zostanie wykorzystany w kolejnym sezonie. Najlepiej za to ze złoczyńców, tym razem jako niejednoznaczny antagonista, spisywał się Hartley. Całkiem nieźle twórcy nakreślili jego relację z Barrym, od nienawiści do pełnego zaufania i przyjaźni.
Bardzo lubię dynamikę między postaciami Ralpha i Sue. Na razie nie jest to jakiś wątek, który wysuwa się na pierwszy plan w serialu, jednak sceny, w których pojawia się ten duet, są naprawdę dobre. Przede wszystkim wierzy się w tę dziwną, niejednoznaczną więź tych bohaterów. Bardzo ciekawie zapowiada się wątek, w którym Sue została wrobiona przez Evę w morderstwo Carvera.
Natomiast nie do końca podoba mi się ten melodramatyzm, który został włączony do produkcji, związany z rozterkami Barry'ego. Chodzi tutaj głównie o jego przygnębienie dotyczące utraty mocy i niepowodzenia związane z pracą nad sztuczną Speed Force. W bardzo wielu momentach ten niepokój i smutek bohatera ocierały się o tanią produkcję dla młodzieży. Winę według mnie ponoszą scenarzyści, którzy ograniczyli rozterki wewnętrzne Barry'ego do użalania się nad sobą.
Dwa ostatnie odcinki 6. sezonu serialu
Flash miały kilka dobrych momentów i zdecydowanie więcej tych słabszych. Zarysowano jednak kilka ciekawych wątków, które mogą się rozwinąć w kolejnej odsłonie. Zobaczymy, co zrobią z nimi twórcy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h