Flash ma spory problem od kilku sezonów, jeśli chodzi o główne czarne charaktery.  I niestety Godspeed w finale wpisał się w tę tradycję. Przede wszystkim twórcy nawet nie chcieli zbytnio angażować się w historię tego złoczyńcy. To wszystko wyglądało tak, jakby myśleli, że jeśli bohaterowie mieli z nim do czynienia już w pojedynczych odcinkach w poprzednich sezonach, to nie trzeba opowiadać jego historii. Otóż to pomyłka. Przez to motywacje antagonisty nie zostały w ogóle pogłębione. Sprowadzono je do zwykłego, sztampowego pragnienia władzy. Niestety to za mało, aby Godspeed został zapamiętany. Nawet nie czuć było żadnego zagrożenia z jego strony. Ten złoczyńca wpisze się w kanon czarnych charakterów stanowiących raczej przerywnik, rodzaj treningowej konfrontacji dla Team Flash. Przez sposób, w jaki potraktowali tę postać twórcy, kompletnie nie można stwierdzić, że to pełnoprawny czarny charakter sezonu. To raczej ktoś, kogo trzeba było wepchnąć do serialu, aby jakoś wypełnić luki na koniec serii. Niestety i gościnny występ Eobarda Thawne'a nie jest w stanie uratować tego odcinka. To do tej pory najlepszy czarny charakter serialu, jednak jego pojawienie się w finale 7. sezonu nie było za bardzo przemyślane. Można je uznać za cameo, a nie pełnoprawny występ. Właściwie użyto go po to, aby mógł wykonać numer z mieczem z błyskawicy, a następnie dał się rzucić jak szmaciana lalka Barry'emu. Można było zdecydowanie lepiej wykorzystać jego obecność w produkcji. Zagłębić się chociaż trochę w jego relację z Norą i Barrym. Jednak wybrano chyba najgorsze, możliwe rozwiązanie i potraktowano go jak mięso armatnie. Jeśli scenarzyści mają tak wykorzystywać jedne z lepiej napisanych czarnych charakterów, to wolałbym, żeby w ogóle ich nie powoływali do istnienia.
fot. The CW
Natomiast całkiem nieźle oglądało się dynamikę działania rodziny speedsterów, którą widzieliśmy na ekranie. Szczególnie dobrze sprawdzali się oni w kolektywie, gdy trzeba było podjąć jakąś decyzję lub po prostu sprawdzić się na polu walki. Całkiem nieźle oddaje to sekwencja pojedynku z armią Godspeedów, gdy nasi bohaterowie walczyli ramię w ramię, a przy okazji każdy dostał moment na zaprezentowanie swoich umiejętności. Chociaż nie ukrywam, że brakowało mi luzu, ponieważ wszystko było tak bardzo pompatyczne. Bohaterowie, zamiast podnosić się na duchu i poluzować gęstą atmosferę, tylko się umartwiali. Wszystko skończono całkiem niezłą, choć w pewnym momencie zbyt przesłodzoną sceną ponownego ślubu Barry'ego i Iris. To świadczy o tym, że twórcy mają problem z popadaniem ze skrajności w skrajność. Brakowało mi w tym odcinku reszty członków Team Flash, którzy nie są speedsterami. Cisco, Caitlin i Frost dostali zaledwie po jednej scenie, aby zaznaczyć swoją obecność. Podobnie sprawa ma się z Allegrą i Chesterem. To trochę za mało. Jednak zaciekawił mnie wątek Kristen Kramer, która okazała się metą potrafiącą na moment kopiować umiejętności innych met. To bardzo interesująca umiejętność, która może dobrze wpisać się w Team Flash w kolejnym sezonie. Chciałbym, żeby twórcy należycie wykorzystali tę postać i dali jej pole do rozwoju w kolejnej serii. Finałowy odcinek 7. sezonu serialu Flash ma kilka interesujących momentów z potencjałem. Szkoda tylko, że znowu twórcy przykrywają je tymi słabszymi. Ode mnie 5/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj