Floodland to gra tworzona przez polskie studio Vile Monarch, która skierowana jest do wielbicieli Settlers i tym podobnych tytułów. Czy warto?
Floodland na pierwszy rzut oka może wydawać się grą w stylu
Settlers, bo budujemy osadę, rozwijamy ją i dbamy o potrzeby mieszkańców. Jednak bliżej temu do takiego
Frostpunk w troszkę uproszczonej wersji. Nie jest to bowiem gra szczególnie skomplikowana, a wszelkie mechanizmy rozgrywki są raczej proste i intuicyjnie. Dzięki temu szybko i łatwo można wejść do rozgrywki i powoli rozwijać swoją osadę w postapokaliptycznym świecie.
Z czasem gra robi się bardzo ciekawa. To strategia survivalowa, więc wraz ze zwiększaniem liczby ocalałych ludzi, zaczynają się pojawiać problemy. Na początku mamy proste zadania – zebranie wody, pożywienia i śmieci do budowy kolejnych obiektów. Później potrzebujemy więcej wszystkiego, więc to jest ten moment, w którym zaczyna się zabawa. Musimy walczyć o to, by odpowiednia ilość pożywienia i wody była cały czas dostępna, co wbrew pozorom nie jest rzeczą prostą i raczej wymaga skrupulatnego planowania i dobrego przemyślenia. Wówczas możemy sprostać wymaganiom czysto survivalowym i spokojnie rozwijać naszą mieścinę.
Jako że rozgrywka dzieje się w świecie postapokaliptycznym zalanym przez wodę, odkrywanie nowych lokacji jest jednym z jej podstawowych aspektów. Po odkryciu stacji radiowej możemy nawiązać kontakt z innymi ocalałymi, których możemy odnaleźć i zaprosić do naszej grupy. Aby to osiągnąć, trzeba wysłać ekspedycję, która uda się tam z pożywieniem, zbierze materiały i sprowadzi ludzi do nowego domu. Można w tych nowych lokacjach budować magazyny, które pozwolą rozwijać osadę o kolejne miejsca, i zbierać nowe surowce, które akurat są w danym miejscu dostępne. To pokazuje tak naprawdę cały potencjał tej gry. Później będziemy łączyć dzielnice miasteczka pomostami lub łodziami, co pozwoli transportować ludzi pomiędzy miejscami, by rozłożyć odpowiednio zapotrzebowanie. To jednak dostępne jest dość późno.
Robi się szczególnie interesująco w momencie, gdy łączymy w naszej mieścinie różne grupy ocalałych, które z wiadomych powodów mogą się nie dogadywać. To tutaj widać wspomniane przeze mnie podobieństwa do
Frostpunk, bo dostajemy szereg zdarzeń losowych, w których musi podjąć określone decyzje. One też będą mieć wpływ na nastroje, a gdy te będą spadać, pojawiają się problemy na horyzoncie. Pomocne w tym aspekcie są prawa, które możemy wraz z rozgrywką wprowadzać. Dają one ważne bonusy i generują różne fascynujące problemy, więc nigdy tak do końca nie da się przewidzieć, z czym będziemy musieli się zmierzyć, a to dość duża zaleta
Floodland.
Problemem
Floodland jest tak naprawdę brak zagrożenia. Sama otoczka survivalowa może nas wciągnąć do gry, ale gdy już rozwiniemy osadę na naprawdę zaawansowanym poziomie, zaczynamy odczuwać monotonię. Trochę wręcz frustrującą, bo tak naprawdę na tym etapie – poza zagrożeniami wewnętrznymi, z którym musimy sobie radzić – nie ma żadnych problemów zewnętrznych. Brak innych grup, rywali czy niebezpieczeństw może niektórych graczy zniechęcić. Trochę szkoda, bo właśnie ten aspekt miał duży potencjał wynikający z całej otoczki świata postapokaliptycznego. A tak trochę za bardzo to uproszczono.
Graficznie jest naprawdę ładnie, choć bez fajerwerków. Gra wygląda estetycznie, a wszelkie detale dobrze podkreślają dopracowanie świata rozgrywki czy też rzeczy przez nas budowanych. Można by rzec, że pod tym względem wszystko jest poprawnie. Trudno do czegoś się przyczepić.
Floodland nie jest grą nudną czy nieudaną. Na pewno intuicyjność rozgrywki i rozmaite ciekawe wyzwania przyciągną do niej na długo i pozwolą dobrze się bawić. Jednak ta monotonia na pewnym etapie jest trochę frustrująca. Przez pierwsze dni grałem w nią chętnie, ale później minęła mi ochota. Zdecydowanie coś tutaj zgrzyta i nie pozwala wykorzystać potencjału. Po takim pomyśle można było oczekiwać o wiele więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h