Finałowe odcinki debiutanckiego sezonu serialu Fundacja dają kilka bardzo dobrych twistów fabularnych oraz kładą fundamenty pod ciekawe wątki w kolejnej odsłonie. Oceniam.
Twórcy w ostatnich odcinkach 1. sezonu serialu
Fundacja poruszają kilka naprawdę ciekawych i wciągających wątków. Dobrze napisano choćby ten z udziałem Brata Świtu, który zostaje zmanipulowany przez swoją ukochaną. Umieszczenie jego kopii w pałacu jako szpiega rebeliantów mogło dać zupełnie nową sferę dla scenarzystów, aby w ciekawy sposób ograć temat dynastii genetycznej. Trochę żałuję, że nie postanowiono iść właśnie w tym kierunku z jego wątkiem, szczególnie że w finale i tak zostaje zabity. Finał pokazał, jak Demerzel odkrywa swoje nowe, pełne bólu oblicze. Scena, w której zabiła swojego ukochanego, była bardzo symboliczna. Pokazała, że jej emocje i dusza w końcu wydostają się na powierzchnię, mimo maski zimnego androida. Ciekawe, co twórcy zrobią z bohaterką w kolejnym sezonie, ponieważ jej człowieczeństwo jest tematem, który ma jeszcze wiele sfer do eksploatacji.
Jednak po raz kolejny to
Lee Pace kradnie show wśród członków dynastii genetycznej. Aktor pokazał, że jako kolejna wersja Brata Dnia może sobie pozwolić na odkrywanie nowych warstw osobowości tej postaci. W scenie, w której skazuje Azurę na okrutne więzienie, daje o sobie znać jego demoniczność. Jednak kilka sekwencji później pięknie odsłania rozterki i ból Dnia, kiedy to imperator musi pożegnać się ze Świtem. Pace znakomicie potrafił odnaleźć balans między wieloma stronami osobowości władcy, abyśmy mu uwierzyli w każdej z jego odsłon. Twórcy zbudowali naprawdę świetny fundament pod dalsze losy dynastii genetycznej - okazało się, że kod DNA pierwszego Cleona został skażony. To otwiera kolejną drogę w ich wątku - można poruszyć kwestię decydowania o swoim losie i wolnej woli. Dlatego już chciałbym obejrzeć kolejny sezon.
Zastanawiałem się, czy w serialu jeszcze zobaczymy Hariego. I na szczęście tak się stało.
Jaredowi Harrisowi wystarczyła jedna scena, aby skradł całą moją uwagę. Sekwencja, w której jako swoisty duch Seldona doprowadza jedną przemową do połączenia sił Fundacji, Anakreończyków i Thespian była bardzo dobra pod względem dialogu. A Harris potrafił dzięki swojemu talentowi przekazać z pełną mocą sens tekstu. Rozwiązanie kwestii pochodzenia Krypty zaskoczyło mnie - było całkiem niezłym twistem fabularnym (nie czytałem powieści, więc piszcie w komentarzach, jak było w literackim oryginale). Postać Hariego otworzyła nowy wątek, który zapowiada się niezmiernie ciekawie - walkę połączonych sił planet Obrzeży i Fundacji z Imperium.
Postać Salvor po raz kolejny prezentowała się bardzo dobrze. Twórcy pokazali, że nie muszą bawić się w epickie, kosmiczne bitwy, wystarczą bohaterowie, parę statków i jedna fanatyczka, aby zrobić świetną, trzymającą za twarz scenę akcji. Chodzi mi o sekwencję, w której Salvor konfrontuje się z Pharą. Świetnie rozwiązano ją pod względem stopniowania napięcia aż do rozwiązania, czyli śmierci Phary i pojawienia się ducha Seldona. Jednak najciekawszą kwestią dotyczącą Salvor jest twist fabularny, w którym okazuje się córką Gaal. W pewnym momencie domyślałem się tego, jednak twórcy potrafili dobrze poprowadzić wspomniany zwrot akcji. A już finałowa scena, w której Gaal spotyka Salvor, sprawiła, że nie mogę się doczekać, aż zobaczę te dwie bohaterki razem w akcji.
Finałowe odcinki
Fundacji trzymają bardzo dobry poziom całego sezonu - zarówno pod względem napisanych wątków, jak i kreacji aktorskich. Przy okazji zbudowały interesujące podwaliny pod kolejną serię. Jak najbardziej polecam!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h