Witajcie w Los Angeles, Mieście Aniołów! Słoneczna Kalifornia wita was z otwartymi rękami: palmy, Hollywood... i gangsterzy. Lata trzydzieste i czterdzieste XX wieku to w Stanach Zjednoczonych epoka gangsterów. W Miami, w 1931 roku, trafia za kratki legendarny Al Capone. Trzy lata później, w Chicago, ginie John Dilinger. Przychodzi wielki kryzys, prohibicja, wreszcie II wojna światowa... a biznes się kręci. Sielska nazwa LA to tylko pozory. Powojenny zalew bandziorów ze Wschodu wymusza utworzenie nowej grupy policyjnej, walczącej z przestępcami - tytułowego Gangster Squadu, wydziału gangsterskiego. Składa się na niego ośmiu facetów, którzy zmienili oblicze policji z Miasta Aniołów.

W czasach, gdy w Nowym Jorku twardą ręką rządził powieściowy Don Corleone, Los Angeles miało swoich własnych mafiosów – o korzeniach włoskich, żydowskich i nie tylko. Ich interesy kręciły się głównie dookoła bukmacherki i przekrętów związanych z obstawianiem koni. Prym wśród tej anielskiej-gangsterskiej ekipy wiódł Mickey Cohen, knypek, eksbokser i członek mafii żydowskiej. Chadzał w eleganckich garniturach, przechwalał się bogatym domem i nieustannie mył ręce. Złośliwi mówili o nim, że gdyby tylko umiał czytać, to może wzorowałby się na Wielkim Gatsbym. To jego skromna i niewysokiej postury osoba – obok Bugsy'ego Siegela – przyczyniła się do powstania legendarnego wydziału gangsterskiego.

Wydział zaczynał skromnie: w 1946 roku nowo powołana jednostka specjalna liczyła sobie osiem osób (na marginesie, dopiero 10 lat później FBI J. Edgara Hoovera potwierdziło istnienie mafii w LA). Ich siedziba mieściła się w dwóch zardzewiałych fordach, a na "wyposażeniu" mieli thompsony M1 i notes (chciałoby się powiedzieć, że kajecik) z wypisanymi potencjalnymi gangsterami. Dyskretne śledztwa, nowoczesne pluskwy i podsłuchy oraz męskie rozmowy z podejrzanymi na wzgórzach dookoła miasta – oto metody gangster squad. Poślizgnęli się na sprawie morderstwa Czarnej Dalii, ale udało im się doprowadzić do dwóch procesów Mickey'ego – a pierwszy raz arcyganster został skazany, podobnie jak Al Capone, za... niedociągnięcia podatkowe.

Paul Liebermann, uznany amerykański dziennikarz, kreśli barwny portret całej plejady niezwykłych postaci. Są wpierw bad guys, czyli Mickey, jego rywal Jack Dragna i cała rzesza drobniejszych przestępców. Są też i dziennikarze, zwłaszcza dociekliwa Florabel Muir, oraz policyjni informatorzy o dość… ambiwalentnym charakterze. Przede wszystkim zaś są policjanci, którzy budowali legendę wydziału. Książka skupia się głównie na dwóch sierżantach: Jack O’Mara i Jerry Wooters. Łączyło ich jedno: obsesja na punkcie Mickeya Cohena. To właśnie Jack O’Mara zadzwonił w 1992 roku do Liebermana, żeby opowiedzieć swoją wersję historii.

"Gangster Squad. Pogromcy mafii" nie jest wartką powieścią akcji, to raczej beletryzowana książka historyczna (trochę jak "Północ w ogrodzie dobra i zła" Johna Berendta, skądinąd też o zbrodni). Są cytaty z zeznań i wywiadów, wycinki z prasy, fragmenty wypowiedzi żyjących jeszcze policjantów, do których udało się dotrzeć autorowi (zresztą, historia powstania książki to materiał na osobną opowieść). Innymi słowy, ponad pięćset stron małej gangstersko-policyjnej encyklopedii.

[image-browser playlist="593639" suggest=""]Autor: Paul Lieberman Tytuł oryginalny: "The Gangster Squad" Liczba stron: 544 Wydawca: Prószyński i S-ka Premiera: styczeń 2013

Czytaj więcej: Recenzja filmu "Gangster Squad. Pogromcy mafii"

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj