W zeszłym tygodniu poznaliśmy nieco bliżej postać Francoise Gilot oraz anonimowej bitej dziewczyny, która wpadła w oko młodemu Picassowi. Pierwsza z nich ma wpływ na bieżącą fabułę epizodu, silnie oddziałując na wyobraźnie i żądze starszego malarza, zaś druga, zasygnalizowana tylko przelotnie, ma związek z fabułą retrospektywną i samym młodym Picassem. Nowy odcinek serialu rzeczywiście rozwija obydwa wątki kobiece, jednak muszę przyznać, że żaden nie do końca mnie satysfakcjonuje. Tydzień temu zakładałam, że kiełkujący związek z Gilot może okazać się prawdziwą bajką – w końcu to właśnie ta kobieta ma być muzą i matką dzieci Picassa. I rzeczywiście, gdy malarz wybrał jej komfort psychiczny aniżeli własne żądze, zapowiadało się coś nowego i ciekawego – do tej pory nie zdarzyło mu się bowiem protestować, gdy kobieta wchodziła mu do łóżka. W odcinku numer 4 niestety czar pryska – parę zastajemy właśnie w scenie łóżkowej i wyraźnie widać, że od ostatniego spotkania z bohaterami minęło dużo czasu. Nie wiadomo zatem jak rozwijało się uczucie między malarką a słynnym Hiszpanem, jakie etapy zbudowali zanim doszło między nimi do zbliżenia – teraz obydwoje prezentują się niczym stare dobre małżeństwo, obrzucając się żarcikami i kuksańcami w łóżku. Trochę mi to przeszkadza i przez ten skok fabularny mam irytujące poczucie, że wiele mnie w serialu ominęło. Odcinek numer 4 rozwija także postać anonimowej dziewczyny, którą poznajemy jako Fernande. Ostatnia scena z zeszłego tygodnia jednak nie była przypadkowa – kobieta rzeczywiście oczarowała Picassa, który zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. I nie ma znaczenia, czy wierzy się w tego typu zauroczenie, czy też nie – tutaj zostało to pokazane bardzo naiwnie i nieprzekonująco. W jednej ze scen malarz wyznaje miłość kobiecie, z którą rozmawia drugi raz w życiu! Cała jego zazdrość, jaką dialogami z kolegami pokazują twórcy, również nie jest wiarygodna – Picasso od tak z dnia na dzień stracił głowę dla sąsiadki, którą widzi z okna. Ten serialowy naciągany romantyzm kompletnie do mnie nie przemawia, co prawdopodobnie wynika z niedociągnięć na poziomie scenariusza. Niby mamy do czynienia z wielkim uczuciem, pierwszym takim w życiu malarza (a zatem rzeczywiście istotnym momentem jego biografii), tymczasem całość nie budzi żadnych emocji. Sceny z udziałem kochanków (z budowaniem ołtarzyka na czele) ogląda się raczej z lekkim uczuciem zażenowania aniżeli motylami w brzuchu. Mimo zawirowań uczuciowych w fabule bieżącej, tak naprawdę lwia część epizodu skupia się właśnie na młodym Picassie. Chłopak wciąż poszukuje własnego stylu, chce łamać zasady, niszczyć konwencje. Słowem: uosabia wszystkie cechy stereotypowego młodego buntownika i bardzo mu z tym do twarzy. Raz jeszcze zwrócę uwagę na ogromny kontrast między tą postacią, a jej starszą wersją – Alex Rich kreuje bohatera pełnego życiowej energii, szukającego pewności siebie, gotowego do podejmowania ryzyka i zmian, natomiast postać Antonio Banderasa to nic innego jak żywa skamielina, święcie przekonana o tym, że wszystko jej się należy. Siłą rzeczy sympatyzuję obecnie z młodym chłopakiem, który w swoich działaniach jest bardziej autentyczny. Niemniej jednak, w fabule bieżącej dzieje się tyle dziwnych rzeczy uczuciowych, że i ten wątek ogląda się z zainteresowaniem.
fot. National Geographic
Jeśli chodzi o wątek Banderasa, dużą rolę w epizodzie pełni również Dora, której ciężko pogodzić się z faktem, iż Picasso flirtuje z Gilot. Widać, jak kobieta desperacko szuka uwagi i jak bardzo zależy jej, by to na niej skupiły się światła reflektorów – w scenie na wystawie aż kwitnie w blasku swoich dzieł, natomiast już za chwilę przypomina obraz nędzy i rozpaczy, pozorując wypadek i opowiadając wszystkim przerażające historie związane z napadem. Przy tym wszystkim trudno mi tak naprawdę pojąć, co dzieje się między uwikłanymi w ten dziwny trójkąt miłosny bohaterami – na podstawie troskliwych gestów Picassa względem Dory widać wyraźnie, że bardzo mu na niej zależy. Jednocześnie jest w stanie jak gdyby nigdy nic odepchnąć ją od siebie, decydując się na ukłon w stronę Gilot. Mężczyzna musiał mieć doprawdy niezwykłą charyzmę, że obie kobiety lgnęły do niego niczym do miodu, zupełnie nie zważając na siebie nawzajem. Ta relacja jest toksyczna i niechybnie doprowadzi do tragedii – obawiam się, że główną ofiarą stanie się właśnie Dora, którą z końcem odcinka odprowadzono przecież na elektrowstrząsy… Ważnym elementem bieżącego epizodu jest również wątek Maxa Jacoba, przyjaciela Picassa, który po raz pierwszy pojawił się w serialu w zeszłym tygodniu. Jeszcze wtedy mężczyzna wyznał, że nie boi się nazistów, tymczasem teraz wyraźnie widzimy, jak gestapo odprowadza go do obozu. Jego wątek w fabule bieżącej świetnie współgra z retrospekcjami – przez pierwszą połowę odcinka miałam nawet wrażenie, że cały epizod jest dedykowany konkretnie jemu. Historia została jednak ucięta w połowie epizodu, gdy stary Jacobs nieoczekiwanie zmarł. Obwieszczenie jego śmierci nie wywołało we mnie większych emocji, prawdopodobnie z tej prostej przyczyny, że postać wydaje się kompletnie anonimowa (jeden odcinek to za mało, by się do niego przyzwyczaić). Zadziałało natomiast na samego Picassa, który w momencie pogrzebu dał się ponieść panice i zrezygnował z wejścia do kościoła. Scena spełnia zatem swoją rolę ilustrującą bardzo dobrze – wątek wprowadzono po to, by jeszcze wyraźniej umotywować aktualne działania artysty. Teraz wiemy już, że stary Picasso panicznie boi się śmierci, a umawianie się z młodszymi kobietami daje mu pewnego rodzaju poczucie nieśmiertelności. Jacob może i nie wpisał się w pamięć widzów na dobre, ale przyczynił się do dołożenia kolejnego puzla do układanki sylwetki wielkiego artysty – kroczek po kroczku wiemy o tym człowieku coraz więcej. Czwarty odcinek serialu Genius wypada nieco gorzej niż trzy pierwsze, jednak mimo spokojnego toku akcji w dalszym ciągu wymyka się dłużyznom. To należy oczywiście zapisać na plus, bo w przypadku produkcji biograficznych bardzo łatwo jest popaść w męczącą monotonię. Mam mały problem ze śledzeniem obydwu linii czasowych, które jeszcze na tym etapie zdają się przeplatać na zasadzie losowej, stąd też w dalszym ciągu nie jestem w stanie złożyć historii malarza w jedno. Czekam na przełom, w którym rzeczywiście zobaczymy w oczach młodego człowieka tego zgorzkniałego artystę z przeszłości lub – przeciwnie – gdy w starym Picassie błyśnie jakakolwiek iskra dawnej werwy i wigoru Richa. Bieżący odcinek ma u mnie 6,5/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj