Po raz kolejny widać, że to Mileva jest zdecydowanie silniejszą stroną produkcji – jej losy śledzi się zwyczajnie z większym zainteresowaniem. Bieżący odcinek przestaje jednak stawiać ją wyłącznie w pozycji ofiary – dowiadujemy się, że żona nie dała Albertowi rozwodu przez wiele, wiele lat, w dodatku z czystej złośliwości. Ogniste charaktery ścierają się nawet na odległość i nawet po upływie tak długiego czasu, a między bohaterami w dalszym ciągu widać i czuć wyraźną chemię. Nic mnie natomiast nie zaskoczyło jeśli chodzi o Elsę. Przeciwnie, podtrzymuję swoją opinię z poprzednich recenzji: postać cały czas jest przezroczysta i nijaka. Trudno czegoś od niej oczekiwać, bo nie wzbudza absolutnie żadnych emocji. Wątpię zatem, że ten wątek rozwinie się w przyszłości w ciekawy i zaskakujący sposób. Dużo dzieje się za to na płaszczyźnie naukowej, co w ostatnich epizodach zostało odłożone na dalszy plan. W momentach, w których Einstein rozwiązuje równania lub wygłasza nowe teorie, jego twarz ponownie staje się pełna pasji, żywa i energiczna. Ostatnimi czasy bardzo tego brakowało, bo złamane serce i problemy uczuciowe głównego bohatera, czyniły go mdłym i bezbarwnym. Scenom związanym z nauką towarzyszą świetne zabiegi montażowe i wizualizacje, co bardzo uatrakcyjnia obraz. Serial, który nosi tytuł Genius, potrzebuje jak najwięcej "genialnych" i wyróżniających się atrakcji – sprawdzają się dobrze, a cały odcinek dzięki nim tylko zyskuje i nabiera wigoru.
fot. National Geographic
Powraca również wojna, o której – podobnie jak tydzień temu – mówi się głównie przy okazji scen z pobocznymi geniuszami, jacy są nam prezentowani w każdym epizodzie. Tym razem padło na Fritza Habera, wynalazcę cyklonu B. Sceny z jego udziałem wypadają mrocznie i niepokojąco, a na widok umierających szczurów laboratoryjnych dreszcz przechodzi po plecach. Serial bardzo subtelnie porusza problematykę pierwszej wojny światowej i realiów, w jakich przyszło działać geniuszom, jednak trzeba przyznać, iż poszczególne sceny naprawdę wywołują duże emocje. Tak było przy ostatnim aresztowaniu naukowców w Rosji i tak jest również teraz. Są pierwsze ofiary, trup ściele się w okopach, a cały świat spowija szarość i narastające przedwojenne niepokoje. Przedstawiony w bieżącym odcinku mroczny klimat bardzo pobudza wyobraźnię, podobnie jak samo ścieranie się idei Einsteina-pacyfisty z jego bliskimi znajomymi, działającymi w imię "dobra". Niestety w porównaniu z perypetiami sercowymi, podobne sceny pojawiają się w ilości znikomej. Szkoda. Naprawdę tego żałuję, bo ogląda się je bardzo dobrze. Przełomem w odcinku było oczywiście pojawienie się Geoffrey Rush. Jeszcze u progu epizodu, gdy oglądaliśmy Johnny Flynn, wydawało się oczywiste, że on sam zabawi na ekranie już niedługo – jego włosy były siwe, co zwiastowało rychłe wprowadzenie starszej wersji geniusza, reprezentowanej przez Rusha. Nie przypuszczałam jednak, że zostanie to pokazane jeszcze w tym samym epizodzie. Ale może to i lepiej – Flynn, choć wykreował postać młodego Einsteina naprawdę dobrze, od jakiegoś czasu pozostawał w zasadzie jednolity, powtarzając dokładnie te same gesty i miny. Zmiana aktora dokonała się całkiem płynnie i bez większych zgrzytów, za co także należy się plus. Wraz z Einsteinem zestarzały się także Elsa i Mileva, które również zdążyły zaprezentować się na ekranie u schyłku epizodu. Wszyscy świetnie wpasowują się w kreacje, jakie wypracowali ich młodsi poprzednicy i osobiście miałam wrażenie, że oglądam tych samych aktorów po latach. Ich gra naprawdę robi wrażenie - gesty, spojrzenia, a także same akcenty odwzorowali w najdrobniejszym detalu. Po przejściu do fabuły "bieżącej", czyli nazistowskich Niemiec, na ekranie pojawia się także Edward, którego poznaliśmy niedawno w zakładzie psychiatrycznym. Wprowadzenie tej postaci staje się zatem uzasadnione dopiero teraz - dalsze epizody mogą rozwinąć ten wątek, jednak tak naprawdę nie wiem, czy jest on serialowi potrzebny.
fot. National Geographic
Geniusz idzie w stronę finału rytmicznie i zdecydowanie. Mimo mniejszych lub większych zastrzeżeń, jakie miałam wobec poprzednich epizodów, serial intryguje i angażuje emocjonalnie, dzięki czemu chce się wiedzieć, co będzie dalej. Zainteresowanie wzrasta także przez wprowadzenie Geoffreya Rusha, bo jest to zwiastun czegoś zupełnie nowego. W tym tygodniu 7 z plusem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj