A ten był przecież ogromny. No bo tak - mamy tu fenomenalną obsadę (Samuel L. Jackson, Hugh Grant, Lisa Kudrow, Kumail Nanjiani, Cristin Milioti, Joe Keery), znakomity pomysł (dokumentalizowana komedia związana z wydarzeniami minionego roku), świetny materiał na tego typu formę (no właśnie - 2020 rok, w którym na całym świecie działo się wiele, choć większość z nas przez długie miesiące nie wystawiała nosa za drzwi), całość podkreślona głosem narratora w osobie Laurence'a Fishburne'a Premiera: koniec roku, święta, kiedy wszyscy niecierpliwie wyczekujemy, aż ten paskudny, wywołujący mdłości i generujący kolejne lęki 2020 zmieni swą ostatnią cyfrę w 1 i pozwoli nam uwierzyć, że najgorsze za nami, teraz będzie już tylko lepiej (a przynajmniej bardziej stabilnie). Doskonały czas, by - jeśli czujemy się na siłach, bo wiele jest przecież osób po przejściach zbyt traumatycznych - usiąść i popatrzeć na miniony okres z dystansem, rozluźnić się, wyśmiać to, co tylko się da, spojrzeć w dal przez okulary satyry, siedząc na kanapie, ciesząc się, że ktoś postanowił umożliwić rzeszy subskrybentów Netflixa seans o nieocenionej terapeutycznej wartości. Nic z tego. Ta 70-minutowa parodia w formie mockumentu przedstawia widzom fikcyjne gadające głowy, grane przez znanych aktorów. Mamy tu m.in. psycholożkę, zgryźliwego nowojorskiego dziennikarza, brytyjskiego historyka, dziewczynę z sąsiedztwa, rzeczniczkę prasową czy królową. Ich wypowiedzi zahaczają o kolejne istotne wydarzenia i osoby - australijskie pożary, COVID-19, wybory w USA, George'a Floyda, Borisa Johnsona, Donalda Trumpa czy Joe Bidena. Bohaterowie są przerysowani do skraju absurdu, przez co mockument momentami zdaje się przypominać serię nagranych przez stand-uperów skeczy, nadzwyczaj często pozbawionych puenty. Problemem jest też skrajny amerykocentryzm filmu, w związku z którym wiele tematów potraktowanych jest po łebkach lub całkowicie przepada: połowa materiału skupia się wyłącznie na wyborach w USA. Humor jest dość nierówny - czasem żarty potrafią zaskoczyć celnością, jednak im bliżej końca, tym częściej zdają się one powtarzać. Może to kwestia tego, że wiele z nich zostało już przewałkowanych przez memy w Internecie. To zresztą dość zabawne, że film, którego twórcy poniekąd kreują media społecznościowe na wielkiego wroga ludzkości, sam się na nich opiera i wydaje się je przetwarzać (wspomniane memy czy popularne, szeroko udostępniane tweety). Koniec końców ciężko nie odnieść wrażenia, że twórcom, oprócz pomysłów, zabrakło też ambicji, by dać widzom cokolwiek ponad nudnawe naśladownictwo najprostszego filmu dokumentalnego. To tyle: bazujące na absurdach gagi i przerysowane postacie, czyli głupawe karykatury proszonych o wypowiedź ekspertów. Niektóre występy bawią (i starają się pokusić o mniej banalny komentarz), podejrzewam jednak, że oczekiwaliście po tym tytule czegoś więcej niż powierzchownego przeglądu minionych wydarzeń, okraszonego nieświeżym dowcipem idącym w dziwacznym (czyli niezrozumiałym, w żadnym wypadku odważnym czy choćby przekornym) kierunku. Ja, niestety, oczekiwałem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj