David Dunn (Bruce Willis) przez ostatnie dwadzieścia lat bronił mieszkańców Filadelfii przed przestępcami. Przemierzając miasto w szarym sztormiaku robi to, czego nie jest w stanie zrobić policja, utrzymuje porządek. Podczas jednego ze swoich wypadów natrafia na seryjnego mordercę, który porwał i gdzieś przetrzymuje trzy młode dziewczyny. Ów mężczyzna to Kevin Wendell Crumb (James McAvoy), człowiek, który cierpi na dysocjacyjne zaburzenie tożsamości - jego osobowość podzielona jest na kilkanaście innych. Dochodzi do starcia obu panów, które kończy się osadzeniem ich w zakładzie dla psychicznie chorych. Doktor Ellie Staple (Sarah Paulson) diagnozuje u nich zaburzenie psychiczne, w wyniku którego myślą, że mają super moce. Pokładałem wielkie nadzieje w Glass. Niezniszczalny, pierwsza część tej trylogii Shyamalana, był świetną opowieścią o narodzinach superbohatera i konsekwencjach, jakie jego istnienie za sobą niesie. Split był genialnym popisem aktorskim Jamesa McAvoya, a i sama historia nie pozwalała się nudzić. Dlatego gdy reżyser zapowiedział, że bohaterowie jego poprzednich filmów się w końcu spotkają w epickim starciu, które planował od lat, uwierzyłem mu. Miałem nadzieję, że Shyamalan faktycznie sobie to rozpisał i zaplanował. Niestety, wygląda na to, że kłamał. Trudno mi bowiem uwierzyć, że tej odsłonie, poświęconej postaci Elijah Price, ofiarowano więcej niż pięć minut uwagi. Scenariusz jest niedopracowany, ma mnóstwo dziur logicznych. Reżyser wprowadza rozwiązania mające być chyba twistami, ale gdy się widz nad nimi głębiej zastanowi, to okazuje się, że nie mają one żadnego sensu. Z racji tego, że Unbreakable miał swoją premierę 19 lat temu, M. Night Shyamalan doszedł chyba do wniosku, że wielu widzów chodzących teraz do kina mogło go nie widzieć. Mogli też nie widzieć Split. Postanowił więc streścić oba te filmy. Niby logiczny ruch, ale szkoda że to trwa aż połowę Glass. Przez ten zabieg widzowie, którzy są zaznajomieni z tymi produkcjami siedzą w kinie i się po prostu nudzą. Reżyser, podczas opowiadania kim jest David i Kevin, nie wprowadza żadnych dodatkowych informacji. Niczym nie uatrakcyjnia tej historii dla osób, które ją dobrze znają. Pierwsze dziesięć minut jest obiecujące. Widzimy jak wyglądało życie Davida przez te 20 lat oraz jesteśmy świadkami jego poszukiwania Hordy. Niestety, to tylko krótki przebłysk. Później dochodzi do wspomnianego przeze mnie streszczenia poprzednich produkcji. Gdy reżyser wreszcie kończy wprowadzenie od razu przeskakuje do finału - potyczki dobra ze złem. Niestety to epickie starcie jest strasznie nudne, choć ma kilka ładnych momentów. Wynik byłby przewidywalny, gdyby nie as z rękawa, który reżyser nieoczekiwanie wyciąga. Gdyby go wcześniej zaplanował i stopniowo wprowadzał miałoby to ręce i nogi, a tak u widza wywołuje tylko zamieszanie. Glass od totalnej porażki ratują aktorzy, a w szczególności McAvoy, który wprost zadziwia swoim talentem aktorskim. Przeskakiwanie pomiędzy tożsamościami ukrytymi w umyśle Kevina wychodzi mu niezwykle przekonująco. Jest on niewątpliwie najciekawszą postacią tego filmu. Ogląda się go z przyjemnością. Samuel L. Jackson, który jak rozumiem miał być główną gwiazdą tej odsłony, nie ma zbyt wiele scen, w których mógłby się wykazać. Bruce Willis został zepchnięty na drugi plan i też nie dostaje możliwości godnego zaprezentowania się na ekranie. Szkoda, bo właśnie na powrót Davida cieszyłem się najbardziej. Liczyłem, że jego udział w tej opowieści będzie bardziej znaczący.
fot. Universal
+5 więcej
Night Shyamalan nakręcił film o superbohaterach oderwany od tego co od kilkunastu lat serwuje nam Marvel czy DC. Widać w tym scenariuszu intrygujący pomysł na pokazanie walki dobra ze złem i tego jak ta walka jest postrzegana przez ludzi nieposiadających żadnych mocy. Niestety, główne przesłanie ginie pod naporem banału. Bohaterowie wygłaszają puste frazesy. Glass straszy nas, że te trzy filmy były dopiero origin story i narodzinami właściwego bohatera. Mam nadzieję, że to tylko puste pogróżki, bo nie widzę sensu dalszego rozwijania tego projektu. Reasumując, Glass poziomem absurdów w swoim scenariuszu dorównuje The Happening czy After Earth.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj