Utrata zbawczej sondy to nie koniec walki o przetrwanie w zatopionym świecie. Recenzujemy czwarty tom Głębi autorstwa Ricka Remendera.
W poprzednim tomie
Głębi byliśmy świadkami kompletnej utraty nadziei. Stel Caine i Zem zginęli w walce z morderczymi insektami zamieszkującymi powierzchnię. Przed śmiercią ujrzeli obcego człowieka, który na ich oczach zniszczył sondę z koordynatami zdatnej do zamieszkania planety. Zdradzone przez Lenę córki bohaterki zostały poróżnione, a Della zostawiła swoją siostrę na pewną śmierć. Ponure zakończenie było podsumowaniem wyjątkowo depresyjnego etapu opowieści.
Najnowsze wydanie komiksu rozpoczyna się retrospekcją, w której wracamy na arenę Polumy, gdzie poznajemy historię cyborga Io, jednego z gladiatorów Marika, który zdołał opuścić miasto przed jego zagładą. We współczesnej fabule, Tajo zostaje uratowana przez Mertali, która po śmierci Stel namierzyła sygnał z łodzi sióstr. Syrena i młoda Caine ruszają w pogoń za Leną, która w zemście planuje zagładę całego miasta Salus.
Low, vol. 4 naprawiają dużo błędów poprzednika. Przede wszystkim – wraca klimat nielicznej grupy śmiałków, utrzymujących nadzieję w świecie, który ją porzucił. Znów pojawiają się filozoficzne dyskusje bohaterów o nadziei – coś, co z początku potrafiło drażnić, teraz jest wartościowym i oryginalnym elementów dzieła. Nastrój jest znacznie bardziej pozytywny. Bohaterowie napotykają trudności, ale nie sprawia to tym razem wrażenia lawiny nieszczęść, które spadają na nich jedno za drugim. Tajo wyrosła na prawdziwą główną bohaterkę serii, a jej relacja z Mertali i Io napędza ją w interesujący sposób. Szczególnie syrena jest przekonującą partnerką. Choć była obecna w serii od pierwszego tomu, dopiero teraz ma szansę zabłysnąć bliżej pierwszego planu. Cyborg to sympatyczny chłopak, a jego zdolności prowadzą do naprawdę zaskakujących zwrotów akcji.
Lena, niestety, znów wypada blado. Dalej jest raczej narzędziem wprawiającym opowieść w ruch niż postacią z krwi i kości.
Głębia od początku miała problem płytkich czarnych charakterów i najwyraźniej nic się w tym nie zmieniło. Szansę na odwrócenie tej tendencji ma nieobecna w tym tomie Della, ale na razie brakuje kogoś, kto przeciwstawiłby się bohaterom w istotny sposób. Najpotężniejszym złoczyńcą wciąż jest utrata nadziei.
Również rysownicy wrócili do formy.
Greg Tocchini i
Dave McCaig lepiej radzą sobie z przedstawianiem zatopionego świata niż nudnej w porównaniu z nim powierzchni. Salus, w którym rozgrywa się większość akcji, jest pełne różnorodnych miejsc i mieszkańców. Barwne ulice bogatszych i biedniejszych regionów podwodnej metropolii różnią się miedzy sobą, a odwiedzamy ich naprawdę wiele.
Co dalej przyniesie
Głębia? To interesujące pytanie. Zakończenie tomu sugeruje, że seria zmierza w nowym kierunku, z Tajo u steru. Pozostaje jednak wiele niedomkniętych wątków, które mogą sprawić autorowi trudność. Co się stało z Dellą oraz kim był tajemniczy mężczyzna, który zniszczył sondę? Szkoda też że komiks jest dość krótki. Dużą część wydania zajmują okładki i szkice. Może lepiej zrobiłoby serii skrócenie poprzedniego tomu i wydanie tych dwóch razem?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h