"Makeover" przedstawia Blaine'a (Darren Criss), który stara się jakoś stłumić tęsknotę za Kurtem (Chris Colfer) i - głównie z tego powodu - postanawia wypełnić sobie czas kandydując w wyborach na przewodniczącego szkoły. Jego przeciwniczką jest startująca w wyścigu o drugą kadencję na tym stanowisku Brittany (Heather Morris). Mamy zatem kolejny odcinek poświęcony w pewnej części jej uroczej osobie. Niestety, tym razem zabawnego absurdu, który zazwyczaj towarzyszy tej bohaterce, dostajemy jak na lekarstwo. W zasadzie jedyną postacią, której udało się wypełnić misję rozbawienia widza była Sue Sylwester (Jane Lynch).

W "Celebrity Skin" zaśpiewanym w duecie z Samem (Chord Overstreet) starano się pokazać, że postać Brittany posiada ostrzejszą muzycznie strponę. Chwycono więc za repertuar Hole, zespołu Courtney Love, w starym składzie z 1998 roku. I o ile Overstreet poradził sobie dobrze, o tyle Morris dość przeciętnie. Cover pokazał, że przede wszystkim jest świetną tancerką, dopiero później wokalistką, ale nadal popową - do rocka po prostu brakuje jej głosu. Za to dość ciekawie wyszła oprawa wizualna numeru. Ci, których drażni egzaltacja w manifestowaniu amerykańskiego patriotyzmu, czyli na przykład trójbarwne flagi powiewające za Spider-Manem, mogą zamknąć oczy. Ale nie polecam, bo jest taki moment, w którym dość efektownie się tymi flagami rzuca.

[image-browser playlist="598334" suggest=""]
©2012 FOX

Tymczasem z Nowym Jorku poświęcamy więcej czasu Kurtowi który, podobnie jak jego druga połówka, także cierpi na nadmiar czasu. Postanawia chwycić jedno ze swoich marzeń i trafia do redakcji Vogue.com. I tutaj na scenę wkracza kolejna, wyczekiwana przez wszystkich gwiazda - Sarah Jessica Parker w roli Isabelle Wright. Nowa szefowa Kurta jest zupełnym przeciwieństwem trenerki Rachel (Lea Michele) - chyba nazbyt przesłodzonym. Isabelle tak bardzo nie pasuje do wszystkiego, co wiemy o realiach w świecie mody (a wiedzę swą czerpiemy przecież nie z byle źródła, bo z filmu "Diabeł ubiera się u Prady"!), że jej postać swoją urzekającą "normalnością" zamiast sympatii wzbudza podejrzenia o jakimś brzydkim podstępie ze strony twórców serialu.

Poza tym doczekaliśmy drugiej w historii serialu próby poprawienia wizerunku Rachel - pierwsza miała miejsce jeszcze w odcinku "Hairography" (pierwszy sezon) i - jak pamiętamy - miała nieco inny, mściwy charakter. Tytułowy makeover nastąpił przy dźwiękach mash upu utworów "The Way You Look Tonight" z filmu "Swing Time" oraz pochodzącego z musicalu "Annie" - "You're Never Fully Dressed Without A Smile". Wyszło tak klasycznie uroczo, że nie dało się nie uśmiechać. Przy okazji brawa dla Michelle, która wykonała serię podskoków w butach, w których samo chodzenie bez linek zabezpieczających grozi trwałym kalectwem.

Nowojorskie losy Rachel były do przewidzenia: początkująca artystka zostaje w końcu zwiedziona na pokuszenie przez kolegę po fachu, Brody'ego (Dean Geyer). Para wykonuje zalotne "A Change Would Do You Good" Sheryl Crow (przy tym utworze warto się zatrzymać na chwilę zadumy nad tym, jak bardzo Lea Michele rozwinęła się wokalnie przez ostatnie kilka lat) i kończy na romantycznym pikniku w mieszkaniu Rachel. Jak można się było spodziewać, na słodkim tête-à-tête przyłapuje ich Finn (Cory Monteith). Atmosfera: tężeje, konsternacja: następuje, kurtyna: opada - ciąg dalszy nastąpi. Chwyt tak oczywisty i opatrzony, że wątpię, czy kogokolwiek naprawdę poruszył. Tym bardziej, że wszystko zrobione było mocno na serio.

[image-browser playlist="598335" suggest=""]©2012 FOX

Trzeci epizod serii wypada bardzo, a nawet zbyt poważnie jak na ten serial. Fabułę Glee od typowej opery mydlanej różni tak naprawdę tylko jedna rzecz - autoironia. Kiedy zabraknie tych małych, prześmiewczych szpileczek (a w tym odcinku było ich niebezpiecznie mało) równie dobrze można wrócić do oglądania niewidomej "Esmeraldy".

Czytaj więcej: Recenzja poprzedniego odcinka

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj