Gnat (Bone) to wielokrotnie nagradzana seria komiksowa przeznaczona przede wszystkim dla młodszych. Teraz wreszcie czytelnicy w Polsce mogą się przekonać, czy wyróżnienia były słuszne.
Twórcą serii Gnat jest amerykański rysownik Jeff Smith. Jego dzieło – tworzone przez kilkanaście lat – znalazło uznanie krytyków i czytelników. Liczne nagrody branżowe to jedno, ale i w opiniach czytelników trudno znaleźć niepochlebne oceny. Wydawnictwo Egmont postanowiło polskim czytelnikom przybliżyć ten fenomen i wydać serię w trzech zbiorczych tomach.
W pierwszym tomie, Bone, vol. 1, poznajemy trójkę Gnatów pochodzących z Gnatowa, czyli dość romantycznego Chwata Gnata, nieodpowiedzialnego Chichota Gnata i ciągle szukającego okazji do przekrętów Kanta Gnata. Macie już dosyć Gnatów? Nie bójcie się, na tym koniec – wspomniana trójka białych, humanoidalnych stworków wyczerpuje ich zasób, przynajmniej na razie. Za to na kartach komiksu pojawi się dużo więcej fantastycznych istot, ze smokami na czele. Ludzie też się pojawią i nawet z fabularnego punktu widzenia nabiorą z czasem sporego znaczenia. Niezależnie jednak od ich natury, prawie wszystkie postaci są wyraziste i barwne.
Fabuła komiksu to przede wszystkim perypetie bohaterów, nierzadko zabawne, gdy wplątują się w kłopoty lub muszą wyciągać z nich kompanów. Czy to przekręt przy obstawianiu krowich wyścigów, czy próby wykręcenia się od opłaty za wikt i opierunek, czy wreszcie próby odbudowania zniszczonego domostwa – można być pewnym, że Kant i Chichot coś wymyślą. W kontraście do nich znajduje się Chwat – grzeczny i pomocny, a nade wszystko zakochany… co jest oczywiście pretekstem do kolejnej porcji humorystycznych kadrów. Autor umiejętnie stopniuje też napięcie i nastroje: jest czas żywszej akcji i refleksji, są momenty zabawne, ale też poważniejsze i smutne.
Graficznie komiks nie oferuje spektakularnych wrażeń, ale jest to solidna i pomysłowa robota. Jeff Smith z jednej strony nie tworzy skomplikowanych wizerunków, a jednocześnie za sprawą prostych rozwiązań (np. dodanie postaciom po charakterystycznych atrybutach) nadaje bohaterom wyrazistości lub uwypukla ich emocje – czasem sięgając po zabiegi odchodzące od „realizmu”. Z drugiej strony, czego innego się spodziewać po opowieści z m.in. palącym smokiem i gadającym, liściopodobnym stworkiem?
W pierwszej części Gnata pojawia się jeden mały zgrzyt – a przynajmniej rzecz nie do końca pasująca do całości. I w kreacji postaci, i w samych grafikach, postać Zadry – dziewczyny, którą spotyka Chwat – nie pasuje do całości, wydaje się niejako nie z tego świata. Jednakże w świetle wydarzeń z końcówki tomu, jest to zabieg zamierzony i o jego znaczeniu będzie się można przekonać w następnych albumach. Być może po prostu Smith starał się podkreślić wyjątkowość tej postaci?
Całość utrzymana jest w sympatycznej, pogodnej atmosferze – nawet ścigające bohaterów szczurostwory daje się lubić za sprawą gapowatej dwójki przedstawicieli tej ludożerczej rasy. Wpasowuje się to w tradycję komiksów dla dzieci, znaną również z europejskich serii. Choć to komiks przede wszystkim dla młodszych czytelników, to i starsi powinni się przy nim dobrze bawić. A czy osiągnie u nas taki status, jak choćby Kajko i Kokosz czy Asteriks? Czas pokaże.