Godzilla to już n-te kinowe wcielenie słynnego monstrum, które niekiedy bywało złe, niekiedy dobre, najczęściej zaś po prostu było. I niszczyło. Rzecz jasna specjalistami w opowiadaniu o Godzilli są Japończycy, jednakże stwór ten popularny jest na całym świecie, także w Stanach Zjednoczonych. Amerykanie mają zaś to do siebie, że zamiast obejrzeć film z napisami/lektorem/dubbingiem, wolą nakręcić jego remake. Zrobili to już raz w 1998 roku, w 2014 roku postanowili zrobić ponownie. Zważywszy na to, że {{f|:godzilla--2}} Rolanda Emmericha do dziś jest synonimem filmu tak kiepskiego, jak wielki był tytułowy stwór, najnowsza wersja budziła obawy. Jak się okazało – niesłusznie.

Można się podśmiewać, że w dwugodzinnym filmie zatytułowanym Godzilla samego Godzilli jest ledwie nieco ponad 11 minut, a jak już się pojawia, to zazwyczaj kryje się w ciemności, dymie, pokazany jest z dużej odległości lub na ekranie telewizora. Można. Prawda jest jednak taka, że zabieg ten był genialny, bo dzięki temu każda sekunda, gdy Król Potworów ukazuje się nam w pełnej krasie, gdy ryczy lub zieje atomowym oddechem, jest niesamowita; wydaje się, że dokładnie o to chodziło twórcom filmu. Spora w tym zasługa świetnego wyglądu tytułowego monstrum, łączącego w sobie klasyczną sylwetkę z odrobiną nowej wizji, za który odpowiadało znane z Jacksonowskiego "Władcy Pierścieni" studio WETA.

Tym bardziej szkoda jednak, że tak dobre wrażenie psuje wątek ludzki, który ze względu na decyzję o oszczędnym dawkowaniu Godzilli winien być bardzo mocny. Z pozoru jest, bo w obsadzie są tak świetni aktorzy, jak Bryan Cranston i Ken Watanabe, u ich boku zaś - młody i zdolny Aaron "Kick-Ass" Taylor-Johnson. Dziwi jednak fakt, że po zatrudnieniu takich nazwisk dano im role niegodne szkolnego przedstawienia – ich postacie są sztywne, momentami głupie, Watanabe zaś ciągle tylko gapi się w przestrzeń i z grobową powagą rzuca one-linery typu "Let them fight". Zero polotu.

Czytaj również: Powstanie "Pacific Rim 3"?

Choć i bez tego Godzilla cieszy, bo to dobre kino rozrywkowe, wyróżniające się oszczędnym podejściem do efektów specjalnych, co w czasach Avatara czy Pacific Rim wydaje się szalone, ale w pełni się sprawdziło. Jak one powstawały, można zaś podejrzeć na dołączonych do wydania Blu-ray dodatkach, choć tak naprawdę poza procesem twórczym stojącym za wizerunkiem tytułowego bohatera nie dostajemy wiele – ot, kilka sfingowanych dokumentów, które powtarzają treść i ujęcia z filmu.

Wydanie Blu-ray 3D
Dodatki: "Operacja: Szczęśliwy smok", "Monarch: Archiwum M.U.T.O.", "Godzilla: Objawienie", "Godzilla: Siła natury"
Język: angielski 7.1, polski (lektor) - 5.1 i inne
Napisy: polskie i inne
Obraz: 16:9
Wydawca: Galapagos Films
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj