Akcja rusza nareszcie naprzód, w sposób znany już z pierwszego sezonu – przestoje są tylko złudne, niemal zawsze oznaczają ciszę przed potężnym gradobiciem. Można powiedzieć, że wątek Salvatore Conte jest tym, za co łatwo Gomorra uwielbiać, a jednocześnie mieć do niej żal – stopniowe odsłanianie pobudek i obliczy bohatera, rozpisane z założeniem wzmożenia zainteresowania widzów (bo trudno tu jednak mówić o sympatii), by nagle odciąć rozwijaną postać od historii w brutalny, w jedenastu na dziesięć przypadków śmiertelny sposób. Tego typu zabiegi można było zaobserwować w pierwszym sezonie, a teraz najwyraźniej nadszedł czas na powtórkę z rozrywki. Powtórkę (ale bynajmniej nie kopię!) zresztą w pewnym sensie niezbędną, bo służącą twórcom za dobry sposób przypominania widzom, że Gomorra to wciąż nie jest rozpisana na długie sezony romantyczna historia zagubionych bohaterów, tylko oparta na faktycznych postaciach i wydarzeniach opowieść o życiu, w którym nie ma głównych, nietykalnych herosów - są tylko ci, którzy mają akurat nieco więcej szczęścia i odrobinę szybciej myślą. Dlatego też śmierć Salvatore Conte była w danym momencie dość zaskakująca, choć wiadomo było, że w końcu do niej dojdzie. Spodziewałem się jednak, że potrwa to nieco dłużej, a do samego zgonu dojdzie na skutek stopniowo i ostrożnie budowanego spisku Ciro Di Marzio. Saviano i spółka po raz kolejny jednak udowodnili, że reakcje są wywoływane przez akcje zbudowane z kilku komponentów. Najczęściej są to komponenty losowe. I tak Ciro, koniec końców, w konflikcie z Salvatore miało nieco więcej szczęścia niż rozumu – Conte sam sprowadził na siebie złość swoich ludzi; gdyby nie to, potajemne próby zdegradowania dona przez Di Marzio zakończyłyby się najprawdopodobniej jego własną śmiercią. Przedstawienie tego w taki, a nie inny sposób nie pozwala zapomnieć, jaki serial oglądamy i jak wielką rolę przypadek oraz los odgrywają w chaotycznej, gangsterskiej (i nie tylko) codzienności. Za tę konsekwencję duży plus. No url Choć w tym przypadku niewielka w tym była jego zasługa, Ciro pnie się do góry, szykując się na kolejny konflikt. Nie można jednak odmówić mu sprytu – podoba mi się budowanie tego bohatera jako, bądź co bądź, inteligentnego przywódcy. Świetnie równoważy to niekontrolowane wybuchy złości, rozpisuje postać na kilka aspektów. Zastanawia również pewne poczucie honoru w dotrzymaniu słowa podpalonemu chwilę wcześniej Angelo – Di Marzio nigdy wcześniej nie wydawał się trzymać czegoś tak błahego jak dana wrogowi obietnica. Czy w spełnieniu przysięgi darowania życia można dostrzec pewne elementy przemiany bohatera, czy może wiąże się to tylko i wyłącznie z chęcią ograniczenia liczby zwłok i późniejszych śledztw policji? Mogłoby się wydawać, że pozbycie się ciała i dowodów nie stanowiłoby aż tak dużego problemu. Dobrze wypada również wprowadzenie postaci Patrizii i zawiązanie jej relacji z Pietro – mam nadzieję, że dadzą im szansę na nieco więcej chemii, choć już teraz można się spodziewać, że między tą dwójką może wykreować się bardzo interesująca nić porozumienia. Odrobinę wzrusza (choć nie wiem, czy w kontekście całości „wzruszenie” jest adekwatnym określeniem) obserwowanie starego Pietro przewożonego w bagażniku, skradającego się kanałami, przeciskającego się pomiędzy rurami i ciasnymi korytarzami. Nie ma tu już nic z dawnej potęgi jednego z największych donów Neapolu; Savastano, choć nadrabia miną, ma przed sobą mnóstwo pracy i ryzykownej walki, by odzyskać przynajmniej część utraconej świetności – choć może się wydawać, że to już niemal niemożliwe. Być może nadchodzi czas, by ciężar wojny na swoje barki przyjął Genny – świetnie rozwinięty antybohater, który dostał już cynk, że Ciro chce się z nim widzieć. I właśnie na to spotkanie ja, a ze mną prawdopodobnie większość widzów, będzie czekała z największym zniecierpliwieniem. Nie ma możliwości, by nie okazało się ono momentem w jakiś sposób przełomowym.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj