Takie "Gotham" można oglądać. To mała próbka, ale gdyby od początku serial prezentował poziom z ostatnich tygodni i zamknął się w rozsądnej liczbie epizodów, to odebralibyśmy go jako udany eksperyment.
W „The Anvil or the Hammer” dochodzi do konkluzji sprawy The Ogre i jest to wątek, który zajmuje największą część odcinka. Starania Gordona i Bullocka ogląda się z zaciekawieniem, co nie było standardem w poprzednich tygodniach. Nawet jeśli pomaga im też czasem łut szczęścia (informacje zdobyte na ulicy), a pierwsza niedoszła ofiara mordercy akurat zna położenie jego mieszkania, to i tak wypada to przekonująco. Sama ostateczna konfrontacja bohaterów "
Gotham" z Jasonem może pozostawić niedosyt (starcie jest dość krótkie i kończy się w przewidywalny sposób), ale dzięki dwóm innym aspektom całość wypada zadowalająco.
Pierwszy z nich to postać Barbary – stworzenie więzi z The Ogre i przyczynienie się do morderstwa własnych rodziców to rozwiązanie odważne i zaskakujące. Bohaterka mogła być odurzona przez mordercę, ale to raczej na światło dzienne wyszły mroczne zakamarki jej psychiki. Nie wiem, na ile (i czy w ogóle) ma to uzasadnienie w komiksach, ale w serialu wypada bardzo dobrze i stawia bohaterów w intrygującej pozycji na przyszłość.
Niejako zwieńczeniem pozytywnego wrażenia jest również wydźwięk całości. Jak na ograniczenia otwartej telewizji, to sugestywność przemocy i erotyki wypada tutaj satysfakcjonująco. Wreszcie jest trochę więcej krwi i perwersji, co nadaje produkcji charakteru. Chyba też pierwszy raz udało się tak sprawnie połączyć poważniejsze podejście z komiksową groteskowością. Tak miało to wyglądać od początku.
[video-browser playlist="688964" suggest=""]
W swoich poczynaniach Gordon po raz kolejny wchodzi w interakcje z Pingwinem – to relacja, która może się jeszcze interesująco rozwinąć i stworzyć przed detektywem sporo wyzwań. Sam Cobblepot znów operuje z cienia, ale motyw jego zemsty na Maronim przybiera nieoczekiwany obrót. Knowania bohatera mające na celu sprowokowanie mafijnej wojny to nic szczególnie nowego, ale dobrze, że twórcy budują bardziej złożoną historię. Takie rozwiązanie nieźle rezonuje też z komiksem i zapewni odpowiednią dawkę akcji na finał sezonu, a może również na początek następnego.
Po raz kolejny pojawiają się też Bruce Wayne i Edward Nygma. Ten drugi znów błyska iskrą szaleństwa, bawi grą słów i oferuje fantastyczną w swojej prostocie zagadkę, która zapowiada jego przyszłą transformację w Riddlera. Z kolei śledztwo tego pierwszego nie idzie tak łatwo jak wcześniej, chłopak ma przed sobą jeszcze długą drogę do pokonania, na której to po raz pierwszy spotyka postać, która będzie dla niego ważna w przyszłości – Lucius Fox debiutuje w serialu i wypada enigmatycznie. Obsadzony w tej roli Chris Chalk wygląda na trafiony pomysł, czuć też, że ścieżki bohaterów skrzyżują się ponownie. Panicz Wayne wyraźnie nie zrozumiał sugestii o stoicyzmie ojca i w swoich działaniach potrzebował będzie pomocy.
Mam jednak nadzieję, że skorumpowani dyrektorzy Wayne Enterprises nie okażą się odpowiedzialni za śmierć Thomasa i Marthy. Takie sztampowe rozwiązanie umniejszyłoby mitologię postaci Batmana - mordercą powinien być przypadkowy, podrzędny rabuś, symbolizujący ogół przestępczości. To w moim odczuciu jedyna słuszna konkluzja i mam nadzieję, że na nią zdecyduje się Bruno Heller.
Czytaj również: „Gotham”, „Castle”, „Mike & Molly” – poniedziałkowe wyniki oglądalności
„
Gotham” nie zaliczyło takiego przełomu jak „
Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.” przed rokiem i nie przyciągnie takiego fandomu jak „
Arrow”, ale na zakończenie pierwszej serii oferuje dobrą rozrywkę. Przez ułamek sekundy było tym, czego oczekiwaliśmy - teraz pozostaje potwierdzić pozytywną tendencję w finale.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h