Z najważniejszych wydarzeń, zwłaszcza dla fanów komiksowej kreacji Pingwina, prawdopodobnie zakończył się już wątek homoseksualnej fascynacji Nygmą. Nie zmieniła tego nawet próba odstraszenia klona pani Kringle, która, jak się okazuje, w pełni akceptuje Nygmę razem z jego przeszłością. Ten swoisty mezalians zapowiada coraz częstsze tarcia Pingwina z Edem, jak również daje nadzieję na naprawdę socjopatyczną i wyrazistą parę złoczyńców w już i tak coraz bogatszym panteonie miasta Gotham. Bo też pustka musi zostać wypełniona, zwłaszcza że ostatecznie udaje się rozprawić z Jervisem Tetchem. W tym wątku zaskakujące było to, że to ostatecznie nie Jim Gordon go złapał, a kapitan Barnes, na którego coraz mocniej oddziałuje krew siostry Tetcha. To, co wydarzyło się w czasie kolacji najstarszych rodzin w mieście, było dopiero przedsmakiem tego, na co stać szefa policji. Sam finał z Tetchem, który odważnie chciał się porwać na najważniejszych ludzi w mieście, był satysfakcjonujący, a przy okazji ponownie mogliśmy spotkać przedstawicielkę Trybunału Sów. Można uznać, że to tajemnicze stowarzyszenie ponownie wraca do gry, a tym razem ich marionetką stanie się Cobblepot. W jakim zakresie i na jak długo Trybunał powraca – trudno ocenić. Już na początku sezonu wydawało się, że będzie on bardzo ważnym graczem na mapie Gotham, po czym na jakiś czas straciliśmy go z oczu. Dla rozwoju fabuły obecność tej organizacji jest jednak nieodzowna i pozwoli położyć kolejne podwaliny pod rozwój młodego Bruce’a Wayne’a. Interesująco dzieje się również w przypadku Jima Gordona. Co prawda czas poświęcony na jego sercowe rozterki jest trochę zmarnowany, ale ostatnie wydarzenia, w czasie których ledwo z życiem uszła Vale, skłaniają go do tego, na co wszyscy czekaliśmy. Gordon wraca do policji, by zgodnie z literą prawa (albo na własną rękę) tropić i zamykać kolejnych przestępców. To być może zakończy jego wieczne rozterki wewnętrzne, a twórcy nie będą skupiali się na emocjonalnej stronie postaci. Ben McKenzie zwyczajnie w takiej roli się nie sprawdza. Zdecydowanie lepiej prezentuje się jako bezkompromisowy gliniarz. Gotham jak widać nie stoi w miejscu. Serial, jak i jego bohaterowie (a przynajmniej w większej części), cały czas się rozwija. Twórcy coraz lepiej radzą sobie z tkaniem misternej fabuły, która ma coraz mniej dziur logicznych. Mówiąc w skrócie – Gotham wyrasta na bardzo dobry serial komiksowy i tak jak wcześniej narzekano, że Gotham bez Batmana nie ma sensu, tak teraz zaczął go nabierać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj