Tak jak w książce, tak i w serialu muszą się znaleźć nudniejsze momenty, które powinny dać odsapnąć widzom od ciągłych intryg i napięcia. Sztuką jest w przypadku medium filmowego, aby pokazać coś, co widza równie mocno zaciekawi i nie pozwoli mu się nudzić. Niestety, twórcom Gry o tron kompletnie to nie wyszło. Drugi odcinek z rzędu pt. "Książę Winterfell" jest praktycznie o niczym.
[image-browser playlist="602145" suggest=""]©HBO 2012. All Rights Reserved
Nie oczekuję po Grze o tron akcji, walk, hektolitrów krwi czy nagości. Wizytówką była ciekawa fabuła, klimat i fantastyczne szermierki słowne, które w ostatnich dwóch odcinkach zanikły. W najnowszym dialogi stały na bardzo przeciętnym poziomie - jedynie rozmowy Tyriona z Cersey i Varysem ratowały sytuację od wielkiej klęski. Pozostałe nie miały w sobie tego, co cieszyło przez większość odcinków serialu - wspaniałej dwuznaczności, ukrytych gróźb czy po prostu zabaw słowem. To samo tyczy się delikatnych nutek humoru, które kompletnie zanikły.
Najgorzej prezentował się wątek Robba Starka. Nie przekonuje głupie zachowanie Catelyn, która uwolniła Jaimego. Nie wiem, co kierowało tą postacią, że jest w stanie mieć jakąkolwiek nadzieję, że może to uratować swoje dzieci. Sama odcinek wcześniej podkreślała, że Jaime nie ma honoru. Liczy na łaskę Tyriona? Niestety, cały wątek Robba to telenowela. Jego romans z kobietą z Volantis na pewno będzie mieć skutki w przyszłości z uwagi na zaaranżowane małżeństwo, ale na tę chwilę ani ten wątek ciekawy, ani nam potrzebny.
[image-browser playlist="602146" suggest=""]©HBO 2012. All Rights Reserved
Sceny z Jonem także nic interesującego nie wprowadziły do fabuły. Ich naprawdę wielką zaletą są krajobrazowe przestrzenie - pozwalają odetchnąć od ciągłej akcji w zamkniętych pomieszczeniach. Ygritte nadal robi dobre wrażenie i bez wątpienia jest jedną z ciekawszych nowych postaci drugiego sezonu. Wydaje się, że twórcy rozwijają to wszystko zbyt wolno, chcąc na siłę przeciągnąć i wypełnić miejsce w odcinku. Wątek się dłuży i zamiast przyspieszyć go i przejść do meritum, stoimy w miejscu.
W miarę interesujące było w Harrenhal. Historia Aryi rozwija się dość szybko i nie ma tutaj czasu na nudę. Duża w tym zasługa Williams, które nadal bardzo dobrze odgrywa tę postać. Jako widz, nie znający pierwowzoru literackiego, zastanawiam się na samą formą ucieczki. Wydaje się, że to wszystko udało się zbyt łatwo.
[image-browser playlist="602147" suggest=""]©HBO 2012. All Rights Reserved
W przypadku nowego księcia Winterfell scenarzystom nie wyszedł schematyczny zabieg filmowy. Cliffhanger z siódmego odcinka był zbyt oczywisty i przewidywalny. Naturalne było, że Theon nie mógł spalić małych lordów. Gdy twórcy chcąc zabić jednego z bohaterów, robią to zawsze w sposób bardziej wyrazistszy. Szkoda jedynie, że odcinek zakończył się właśnie odkryciem prawdy o młodych Starkach, bo nie było w tym ani zaskoczenia ani szczypty emocji.
Cały odcinek sprawia wrażenie typowego zapychacza, w którym wciśnięto najbardziej nudne i niepotrzebne wątki, aby go zrealizować i zostawić najlepsze na koniec sezonu. Zastanawiam się, po co wrzucać do scenariusza odcinka Daenerys? Jedna scena, w której Emilia Clarke ponownie udowadnia brak doświadczenia aktorskiego była tutaj niepotrzebna. Wciśnięto ją na siłę, dając momentalną, acz iluzoryczną nadzieję, że odkryjemy dalszy los jej smoków.
Szkoda, gdyż po serialu kablówki i zwłaszcza po Grze o tron oczekiwać możemy spektakularnych dialogów, klimatu i emocji, a nie zastanawiania się, dlaczego z tym serialem dzieje się coś złego. Dobrze, że za tydzień ma być oczekiwana bitwa, ponieważ nawet jeśli nie będzie wyśmienitych dialogów, to będzie nas bawić efektowna akcja.
Ocena: 5/10