Na zdecydowane wyróżnienie zasługują przede wszystkim sceny w Astaporze. Po dwóch tygodniach przerwy powrócił wątek Daenerys i jej dwóch dzielnych rycerzy. W poprzednim odcinku wyraźnie brakowało kontynuacji jej przygód, ale jakoś nieszczególnie mnie to zdziwiło, skoro w ciągu premiery trzeciego sezonu scenarzyści Gry o tron znacznie przyśpieszyli wątek Dany, który w książkach zajmował kilkaset stron. Oglądając z uwagą reakcję ser Joraha i ser Barristana, gdy bohaterka postanowiła sprzedać jednego ze swoich smoków, można było się uśmiechnąć pod nosem, szczególnie że widz obeznany z książkami zdaje sobie sprawę z tego, co wydarzy się później. Pytanie tylko, jak mocno postać Daenerys będzie eksploatowana w tym sezonie. Z racji tego, że jest kompletnie oderwana od reszty bohaterów i toczącej się w Westeros wojny, sceny z jej udziałem funkcjonują jako miła odskocznia. A krajobraz Maroka pasuje idealnie do Astaporu przedstawionego w książkach Martina.
Znacznie więcej niż przed tygodniem było też Tyriona; dostaliśmy też najzabawniejszą scenę trzeciego sezonu Gry o tron, czyli zebranie Rady Królestwa. Cieszy, że twórcom udało się zachować powagę i komiczność w takiej chwili, pokazując jednocześnie, jak bardzo Rada zmieniła się od czasu, gdy jeszcze w pierwszym sezonie przewodził nią Ned Stark. Wbrew pozorom był to bardzo istotny moment całego serialu, bo ostatecznie wyjaśnił przyszłą rolę Littlefingera. Ważną i trudną funkcję powierzono również Tyrionowi, który bez względu na to, czy jest Namiestnikiem, czy starszym nad monetą, zawsze będzie starał się przetrwać. Zupełnie niepotrzebne mogły wydawać się sceny z Podrickiem, ale przynajmniej wyrobiono dzięki nim normę pokazywania nagich kobiet w produkcjach stacji HBO.
[image-browser playlist="592106" suggest=""]
©2013 HBO
Z perspektywy widza nieznającego książek, trzeci odcinek 3. sezonu Gry o tron naprawdę mógł się podobać. Nie tylko przez całkiem przyjemne sceny w Astaporze i Królewskiej Przystani, ale także dzięki świetnej końcówce odcinka, która związana była z Jaimem. Do tego scenarzyści zaserwowali jeden z lepszych cliffhangerów w całym serialu, bo i okazja ku temu trafiła się przednia. Należy zauważyć również, że relacje między Brienne i Jaimem zaczynają się zmieniać. Lannister zdaje sobie sprawę, że tylko wspólnie są w stanie przeżyć i nieprzypadkowo postanowił uratować kobietę przed niechybnym gwałtem, opowiadając historię o jej pochodzeniu.
W "Walk of Punishment" mogliśmy zobaczyć również coś, z czego Gra o tron nie jest zbytnio znana, czyli… akcję! Pościg na koniach za uciekającym Theonem zrealizowano w przyzwoity, dynamiczny sposób, a i sama końcówka mogła zrobić wrażenie. Jeszcze przed tygodniem dziwiło mnie, że scenarzyści Gry o tron poruszają w trzecim sezonie wątek postaci, która w książkach jest nieobecna w trzecim i czwartym tomie. Teraz jednak zaczynam mieć wrażenie, że mają oni sensowny pomysł na rozwinięcie wątku Greyjoya.
[image-browser playlist="592107" suggest=""]
©2013 HBO
Jedynym minusem odcinka jest dla mnie przedstawienie Riverrun, a właściwie jego brak. Szkoda, że w budżecie nie znalazły się pieniądze na stworzenie siedziby rodu Tullych, tak jak w pierwszym sezonie zrobiono z Winterfell czy choćby z Orlim Gniazdem. Sceny w Riverrun zrealizowano bardzo słabo, a rozmowa Catelyn z Blackfishem w obskurnym, szarym pomieszczeniu nijak przypominała Riverrun, jakie znam z książek.
Gra o tron wciąż pozostaje zlepkiem kilkunastu scen z paru zakątków Westeros oraz z Astaporu. Jedne z nich są bardziej interesujące, a inne – jak choćby wątki Aryi czy Stannisa – mniej. Chyba najprzyjemniejszym momentem w całym serialu będzie chwila, w której przynajmniej część tych kompletnie różnych od siebie historii się połączy. Do tego niestety jeszcze daleka droga. Mimo to, wciąż blisko godzina przelatuje migiem i w Westeros proponowanym przez stację HBO chciałoby się pozostać dłużej - bo to cały czas bardzo wciągająca, zrealizowana ze sporym rozmachem produkcja, która sprawia, że po każdym odcinku mam ochotę obejrzeć kolejny. A obecnie pozostaje mi nucenie w myślach melodii z "Niedźwiedź i dziewica cud".
Ocena: 8/10