Gra o tron – 03×03
Obawiałem się, że przez znajomość książek oglądanie Gry o tron może stać się naprawdę nudne. Tak nie jest, a trzeci odcinek okazał się być znacznie lepszy od poprzedniego.
Obawiałem się, że przez znajomość książek oglądanie Gry o tron może stać się naprawdę nudne. Tak nie jest, a trzeci odcinek okazał się być znacznie lepszy od poprzedniego.
Na zdecydowane wyróżnienie zasługują przede wszystkim sceny w Astaporze. Po dwóch tygodniach przerwy powrócił wątek Daenerys i jej dwóch dzielnych rycerzy. W poprzednim odcinku wyraźnie brakowało kontynuacji jej przygód, ale jakoś nieszczególnie mnie to zdziwiło, skoro w ciągu premiery trzeciego sezonu scenarzyści Gry o tron znacznie przyśpieszyli wątek Dany, który w książkach zajmował kilkaset stron. Oglądając z uwagą reakcję ser Joraha i ser Barristana, gdy bohaterka postanowiła sprzedać jednego ze swoich smoków, można było się uśmiechnąć pod nosem, szczególnie że widz obeznany z książkami zdaje sobie sprawę z tego, co wydarzy się później. Pytanie tylko, jak mocno postać Daenerys będzie eksploatowana w tym sezonie. Z racji tego, że jest kompletnie oderwana od reszty bohaterów i toczącej się w Westeros wojny, sceny z jej udziałem funkcjonują jako miła odskocznia. A krajobraz Maroka pasuje idealnie do Astaporu przedstawionego w książkach Martina.
Znacznie więcej niż przed tygodniem było też Tyriona; dostaliśmy też najzabawniejszą scenę trzeciego sezonu Gry o tron, czyli zebranie Rady Królestwa. Cieszy, że twórcom udało się zachować powagę i komiczność w takiej chwili, pokazując jednocześnie, jak bardzo Rada zmieniła się od czasu, gdy jeszcze w pierwszym sezonie przewodził nią Ned Stark. Wbrew pozorom był to bardzo istotny moment całego serialu, bo ostatecznie wyjaśnił przyszłą rolę Littlefingera. Ważną i trudną funkcję powierzono również Tyrionowi, który bez względu na to, czy jest Namiestnikiem, czy starszym nad monetą, zawsze będzie starał się przetrwać. Zupełnie niepotrzebne mogły wydawać się sceny z Podrickiem, ale przynajmniej wyrobiono dzięki nim normę pokazywania nagich kobiet w produkcjach stacji HBO.
[image-browser playlist="592106" suggest=""]
©2013 HBO
Z perspektywy widza nieznającego książek, trzeci odcinek 3. sezonu Gry o tron naprawdę mógł się podobać. Nie tylko przez całkiem przyjemne sceny w Astaporze i Królewskiej Przystani, ale także dzięki świetnej końcówce odcinka, która związana była z Jaimem. Do tego scenarzyści zaserwowali jeden z lepszych cliffhangerów w całym serialu, bo i okazja ku temu trafiła się przednia. Należy zauważyć również, że relacje między Brienne i Jaimem zaczynają się zmieniać. Lannister zdaje sobie sprawę, że tylko wspólnie są w stanie przeżyć i nieprzypadkowo postanowił uratować kobietę przed niechybnym gwałtem, opowiadając historię o jej pochodzeniu.
W "Walk of Punishment" mogliśmy zobaczyć również coś, z czego Gra o tron nie jest zbytnio znana, czyli… akcję! Pościg na koniach za uciekającym Theonem zrealizowano w przyzwoity, dynamiczny sposób, a i sama końcówka mogła zrobić wrażenie. Jeszcze przed tygodniem dziwiło mnie, że scenarzyści Gry o tron poruszają w trzecim sezonie wątek postaci, która w książkach jest nieobecna w trzecim i czwartym tomie. Teraz jednak zaczynam mieć wrażenie, że mają oni sensowny pomysł na rozwinięcie wątku Greyjoya.
[image-browser playlist="592107" suggest=""]
©2013 HBO
Jedynym minusem odcinka jest dla mnie przedstawienie Riverrun, a właściwie jego brak. Szkoda, że w budżecie nie znalazły się pieniądze na stworzenie siedziby rodu Tullych, tak jak w pierwszym sezonie zrobiono z Winterfell czy choćby z Orlim Gniazdem. Sceny w Riverrun zrealizowano bardzo słabo, a rozmowa Catelyn z Blackfishem w obskurnym, szarym pomieszczeniu nijak przypominała Riverrun, jakie znam z książek.
Gra o tron wciąż pozostaje zlepkiem kilkunastu scen z paru zakątków Westeros oraz z Astaporu. Jedne z nich są bardziej interesujące, a inne – jak choćby wątki Aryi czy Stannisa – mniej. Chyba najprzyjemniejszym momentem w całym serialu będzie chwila, w której przynajmniej część tych kompletnie różnych od siebie historii się połączy. Do tego niestety jeszcze daleka droga. Mimo to, wciąż blisko godzina przelatuje migiem i w Westeros proponowanym przez stację HBO chciałoby się pozostać dłużej - bo to cały czas bardzo wciągająca, zrealizowana ze sporym rozmachem produkcja, która sprawia, że po każdym odcinku mam ochotę obejrzeć kolejny. A obecnie pozostaje mi nucenie w myślach melodii z "Niedźwiedź i dziewica cud".
Ocena: 8/10
Źródło: fot. ©2013 HBO
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat