Gra o tron oparta jest na cyklu "Pieśni lodu i ognia" George'a R.R. Martina. Jest to tak naprawdę pierwszy udany serial fantasy, który w tak udany sposób urzekł widzów na całym świecie. Wydaje się, że gdy Gra o tron była emitowana w telewizji, była to cisza przed burzą. Znakomite recenzje i świetne opinie widzów przez kolejne miesiące podsycały gigantyczne napięcie związane z oczekiwaniem, które wielu fanów może delikatnie zaspokoić powtarzając sobie pierwszy sezon. Drugi natomiast bez wątpienia będzie bić rekordy popularności.
[image-browser playlist="604488" suggest=""]©2012 Home Box Office, Inc. All Rights Reserved
Akcja pierwszego sezonu oparta jest na pierwszym tomie cyklu Martina, który nosi tytuł "Gra o tron". Chociaż każdy kolejny tom nosi już inną nazwę, stacja zdecydowała się, że serial będzie trzymać się jednej marki. Patrząc na fabułę serialu, jak i tomów powieści, tytuł oddaje jej istotę, jaką jest gra pionków na planszy Westeros o tytułowy Żelazny Tron i władzę nad Siedmioma Królestwami.
David Benioff i D.B. Weiss, twórcy serialu, dokonali wspaniałej rzeczy, realizując dobrą adaptację bardzo rozbudowanej fabularnie sagi. Wbrew współczesnej modzie w Hollywood, nie wzięli marki i nie wymyślili własnych historii w stworzonym świecie, lecz byli jej dość wierni. Twórcy poszli zupełnie innym tokiem myślenia, niż osoby odpowiedzialne za serial Legend of the Seeker, który również był oparty na popularnej serii książek. Oczywiście, jak przy każdej próbie przeniesienia powieści na ekran, potrzebne były zmiany czy skróty, aby w 10 odcinkach skupić najważniejsze elementy historii. Pomimo tego - można powiedzieć, że jest to wierna adaptacja.
[image-browser playlist="604489" suggest=""]©2012 Home Box Office, Inc. All Rights Reserved
W Grze o tron imponuje niesamowicie dopracowany scenariusz. Nie ma tutaj miejsca na zapychacze - wszystko jest przemyślane i umiejętnie poukładane, dzięki czemu każdy odcinek ogląda się w napięciu i z zainteresowaniem. Nie ma tutaj takiego toku myślenia, jaki dominuje w telewizji darmowej, gdzie często na siłę tworzy się odcinki o niczym, które mają tylko zapychać czas antenowy. Scenariusz nasycony jest fantastycznymi i inteligentnymi dialogami. Często to właśnie one są orężem w walce o władzę, a miecz stoi na drugim miejscu. W serialu niejednokrotnie jesteśmy świadkami wspaniałych potyczek pełnych dwuznaczności i drugiego dna - nasuwa się tu m.in. przykład rozmowy przy Żelaznym Tronie pomiędzy Varysem a Baelishem. Rozmowy bohaterów nierzadko mają kluczowe znaczenie dla fabuły, ale nie zawsze mają ton poważny - zdarzają się nierzadko dialogi, które dodatkowo utrzymane w tonie realiów świata, mają niesamowity ładunek humorystyczny.
Fabularnie pierwszy sezon jest bardzo rozbudowany i ciekawy. Widz wciąga się w ten świat i jego fantastyczny klimat od pierwszego do ostatniego odcinka. Warto zaznaczyć, że nie jest to serial dla widzów o słabych nerwach - opowieść dostarcza emocji, napięcia i kilku sporych zaskoczeń. Wystarczy wspomnieć, że autor książki jest znany z tego, że lubi uśmiercać bohaterów, więc można spodziewać się wszystkiego. Można tu przytoczyć chociażby emocjonujące wydarzenia z 9. odcinka, w którym Joffrey zaskoczył nawet Cersei. Rozwój fabuły skupia się głównie na polityce i zakulisowych spiskach, które dopiero mają doprowadzić do konfliktu. Oszustwo i zdrada są tutaj na porządku dziennym. Nie oznacza to, że w serialu nie ma akcji - dochodzi do różnych pojedynków, które zostały nakręcone z odwagą i sporą brutalnością.
[image-browser playlist="604490" suggest=""]©2012 Home Box Office, Inc. All Rights Reserved
Gra o tron posiada cała plejadę ciekawych i wyrazistych postaci, które zostały obsadzone fantastycznymi aktorami. W elemencie aktorstwa ciężko jest się do czegokolwiek przyczepić, ponieważ stoi na naprawdę wysokim poziomie. Można jednak wyróżnić perełkę wśród tylu różnorodnych bohaterów - jest nią Peter Dinklage w roli Tyriona Lannistera. Czasem odnosiłem wrażenie, że Martin tworzył postać karła z myślą o Dinklage, który jest niesamowity w tej roli. Każda scena z nim dostarcza dużej dawki rozrywki - Tyrion zdecydowanie wzbudza największą sympatię. To jego dialogi często są najzabawniejsze, zaś jego wątek okazuje się być jednym z najciekawszych i tylko czekamy aż pojawi się na ekranie. Na wyróżnienie zasługuje także Sean Bean w roli Neda Starka, który po "Władcy Pierścieni: Drużynie Pierścienia" wydaje się stworzony do takich ról. Pozytywnie zaskakuje Jason Momoa w roli Khala Drogo - po Grze o tron uwierzyłem, że Momoa w roli twardych barbarzyńców sprawi się najlepiej. W niedawnym "Conanie" tylko to potwierdził. Na duży plus plejada nieznanych aktorów, którzy dzięki serialowi rozpoczynają swoje wielkie kariery. Tutaj m.in świetne wrażenie robi Maisie Williams w roli Aryi Stark, młodej i walecznej córki Neda. Są też w tym elemencie delikatne minusy - pomimo sympatii dla Leny Headey - jej kreacja Cersei Lannister jest tylko poprawna. Aktorka gra w tym serialu tak jak zawsze, operując utartą już gamą min. Co prawda, pasuje to do Cersei, ale na tle tylu znakomitych postaci, wypada ona bardzo blado. Kompletnie nie przekonuje mnie Sophie Turner w roli Sansy Stark - pomijając fakt, że jej postać jest straszliwie irytująca, Sansa stworzona przez Turner jest bardzo nijaka. Brak jej przysłowiowego pazura, przez co ciężko w niej dostrzec jakąkolwiek zaletę. Na początku sezonu miałem mieszane odczucie wobec postaci Daenerys Targaryen - miałem wrażenie, że Emilia Clarke gra ją zbyt statycznie, ale z czasem to się zmieniło. Jest to jedna z niewielu postaci, które przeszły tak wielką metamorfozę przez te 10 odcinków. Clarke jako aktorka nabierała doświadczenia i jej kreacja stawała się coraz ciekawsza.
[image-browser playlist="604491" suggest=""]©2012 Home Box Office, Inc. All Rights Reserved
Niektóre fabularne elementy serialu potrafią razić podczas seansu. Najbardziej chyba kłuje w oczy sytuacja z Tyrionem w jednym z ostatnich odcinków. Otóż w "Grze o tron" była scena bitwy, lecz w serialu postanowiono jej nie pokazywać. Tylko problem leży w tym, że sposób, w jaki się z niej wytłumaczono był bardzo słaby. Z Tyriona zrobili tchórza i łamagę, który przed bitwą traci przytomność. To był jedyny element związany z jego postacią, który został pokazany w nieumiejętny sposób. Nie mogli wymyślić jakiegoś wiarygodniejszego wytłumaczenia? Oczywiście sam fakt, że pominięto bitwę także traktuję negatywnie, gdyż fantasy jest gatunkiem, w którym akcja jest poniekąd dla wielu widzów nagrodą i dużym urozmaiceniem pomiędzy fabularnymi zwrotami, fantastycznymi słownymi utarczkami i politycznymi spiskami. Mogę zrozumieć intencję twórców, którzy woleli w ogóle tego nie pokazać, zamiast pokazać w sposób słaby, ale jak już szykuje się serial o sporym budżecie, oparty na takiej książce, powinno się zrobić wszystko, aby dać widzom choć jej zrobiony z rozmachem urywek. No cóż, prawdopodobnie to zostanie fanom wynagrodzone w drugim sezonie.
Kompletnie mnie nie przekonała sytuacja z Khalem Drogo, którego mała rana doprowadziła do jego śmierci. Było to niedopracowane i mało wiarygodne. Nawet opcja, że czarownica lecząca jego rany mogła je specjalnie zabrudzić i doprowadzić do choroby, jest mało przekonująca, ponieważ pozostaje już tylko i wyłącznie w sferze domysłu.
W całej historii wątek Jona Snowa na Murze był takim wytchnieniem od całej walki o władzę. W Grze o tron element fantasy jest na trzecim planie - wszystko sprawia bardzo realistyczne wrażenie, a wszelkie nadnaturalne rzeczy są bardzo zmarginalizowane. Może dlatego wątek Muru i przygody Snowa tak ciekawił podczas oglądania, gdyż był najbardziej związany z tym elementem. Wciąż intrygowało nas to, co znajduje się za Murem i kim są Inni. Zastanawialiśmy się także, czy Jon wyruszy za Mur i czy odkryjemy tajemnicę tamtych rejonów.
[image-browser playlist="604492" suggest=""]©2012 Home Box Office, Inc. All Rights Reserved
Sfera techniczna serialu również stoi na bardzo wysokim poziomie. Kostiumy są dopracowane i wypadają wiarygodnie. Scenografia budzi największy podziw, gdyż często wykorzystuje się w niej pracę komputera, lecz jest ona tak bardzo dopieszczona, że bez obejrzenia specjalnego filmu zza kulis, można nie wiedzieć, w którym miejscu mamy do czynienia z cyfrowym otoczeniem. Nic tutaj nie razi sztucznością. Jeśli mowa już o efektach komputerowych, ostatnia scena z Daenerys i smokami także imponuje dopracowaniem - wiadomo, że to kilka sekund, ale smoki wyglądały świetnie. Trochę mieszane odczucia mam w stosunku do scen akcji - są one nakręcone dobrze i bardzo brutalnie, ale czasem ma się wrażenie, że ilość krwi wypływającej podczas walk jest przesadzona. Przy serialu pracowało kilku operatorów, ale pomimo tego udało się utrzymać w nim równy wysoki poziom zdjęć. Jedyne, czego mi w nich brakowało, to rozmach - czasem prosiło się o jakiś szerszy kadr, aby widz poczuł ogrom jadącej armii, czy wielkość zamku.
Na plus należy zaliczyć świetną czołówkę serialu, która w czasach, kiedy intra wychodzą z mody, jest dopracowana i fantastycznie zrealizowana. W tle mamy główny temat muzyczny Ramina Djawadiego, który jest jedynym umiarkowanie pozytywnym elementem muzyki tego serialu. Tutaj leży największa wada Gry o tron - muzyka razi swoją przeciętnością i niską jakością. Trylogia "Władcy Pierścieni" pokazała wielbicielom fantasy, że muzyka w superprodukcji może żyć własnym życiem. Może być charakterystyczna, wielotematyczna, mieć wysoką jakość kompozycyjną i, przede wszystkim, tworzyć klimat fantasy. O tej skomponowanej przez Ramina Djawadiego nie można powiedzieć nic dobrego - jest przeciętna, kompletnie pozbawiona wyrazu, poza tematem z czołówki, który jest przyjemny, trudno znaleźć cokolwiek innego, co mile łechtałoby narząd słuchu. W dodatku nie ma ona żadnego wpływu na klimat. Podczas oglądania słyszymy, że przygrywa nam w tle i nic więcej - ilustruje obraz w sposób poprawny, ale czy to jest poziom, jakiego powinniśmy oczekiwać po serialu przepełnionym zaletami? W pierwszej wersji muzykę miał komponować nagrodzony Oscarem Stephen Warbeck, który w odróżnieniu od Djawadiego ma warsztat i jakikolwiek talent. Pozostaje poczucie niespełnionego potencjału, gdyż Gra o tron zasługuje na muzykę, którą z dumą położymy na półce obok trylogii skomponowanej przez Howarda Shore'a.
[image-browser playlist="604493" suggest=""]©2012 Home Box Office, Inc. All Rights Reserved
Gra o tron jest obecnie jednym z najlepszych seriali emitowanych w telewizji. Jest to także produkcja wyjątkowa, gdyż gatunek fantasy na razie nie ma szczęścia na małym ekranie. Przede wszystkim, co dla każdego widza jest najważniejsze, Gra o tron to 10 odcinków znakomitej rozrywki. Serial ma fantastyczny klimat, bawi od początku do końca i pozwala nam poznać brutalny świat Westeros, do którego chciałoby się wracać częściej niż raz na rok.
Ocena: 8/10
Czytaj także: Oceniamy wydanie DVD pierwszego sezonu