Zapewne nikogo nie zdziwi, iż to właśnie Tyrion okazuje się być najlepiej zorientowanym "graczem". Doskonale wie, jakie decyzje powinien podjąć, jakimi ludźmi się otoczyć, a jakich wyeliminować, aby jak najdłużej utrzymać się na "szachownicy". Ten z wyglądu niepozorny człowieczek, jako jedyny zdaje się mieć głowę na karku. Niczego nie robi pochopnie, każde jego posunięcie jest w pełni przemyślane. Świetnie ilustruje to scena, w której sprawdza lojalność Varysa, Pycelle'a i Littlefingera, każdemu podsuwając zgoła odmienne informacje. W ten sposób bardzo szybko odkrywa zdrajcę i usuwa go ze swojego otoczenia. Nie będzie chyba zaskoczeniem, jeśli powiem, że postać Tyriona ponownie bryluje i Peter Dinklage kradnie każdą scenę, w której się pojawia. Na chwilę obecną jest to najciekawszy i najbardziej wyrazisty bohater w całym serialu.
[image-browser playlist="603402" suggest=""]
©HBO 2012. All Rights Reserved.
W "What Is Dead May Never Die" sporo czasu poświęcono Theonowi, który rozdarty jest między lojalnością wobec Robba a wiernością swojej rodzinie. Z jednej strony Starkowie zawsze traktowali go jak pełnoprawnego członka swojego rodu, z drugiej zaś to oni odebrali go jego ojcu. Ten z kolei nie traktuje go jak syna, na każdym kroku okazując pogardę. Zdawać by się mogło, że Theon zdecyduje się jednak ostrzec Robba o zamiarach swojego ojca, po czym powróci, by walczyć u boku Starka, jednak koniec końców więzy krwi okazują się silniejsze od wieloletniej przyjaźni.
Recenzując trzeci odcinek wypada wspomnieć o wizycie Catelyn Stark u króla Renly'ego, z którą wiąże się wprowadzenie dwóch nowych postaci - Brienne oraz Margaery. Ta pierwsza to niewiarygodnie wysoka kobieta-rycerz z Tarthu, przybywająca do obozu Renly'ego, aby wziąć udział w turnieju i podjąć u niego służbę. Postać ta znana jest z bardzo "oryginalnej" urody, którą najlepiej podziwiać nocą, w pokoju bez okien i przy zgaszonym świetle. W rolę Brienne, z udanym skutkiem, wcieliła się Gwendoline Christie. Margaery natomiast to świeżo upieczona żona Renly'ego, którą gra urodziwa Natalie Dormer, znana głównie z serialu The Tudors. Niewiele na chwilę obecną można o tej postaci powiedzieć za wyjątkiem tego, że zdaje się być niegłupią dziewczyną, która udzielając swojemu mężowi odpowiednich rad może sporo namieszać.
[image-browser playlist="603403" suggest=""]
©HBO 2012. All Rights Reserved.
W odcinku przewija się również wątek Jona Snowa, który był świadkiem niecnego czynu Crastera. Okazuje się, że chłopak musi się jeszcze sporo nauczyć, jeśli w przyszłości zechce zostać dowódcą Nocnej Straży. Nie wszystko jest czarne albo białe i czasem trzeba będzie przymknąć oko na pewne rzeczy w imię większego dobra. Mieliśmy także okazję przenieść się na chwilę do Winterfell, gdzie Bran po raz kolejny nawiedzany był przez dziwne sny. Jaką rolę odegrają w całej historii, tego zapewne prędko się nie dowiemy, aczkolwiek maester Luwin zdaje się wiedzieć więcej aniżeli mówi. Całkowicie zrezygnowano natomiast z wątku Daenerys. Widocznie jej czas na razie nie nadszedł i twórcy nie chcieli tracić cennych minut na nic nie wnoszące sceny z jej udziałem. Moim zdaniem było to z ich strony dobre posunięcie, bo w dwóch pierwszych odcinkach historia smoczej potomkini stała w miejscu i najwyraźniej miała za zadanie jedynie przypomnieć widzom o tej postaci. Miejmy nadzieję, że Daenerys powróci w kolejnych epizodach i odegra znaczącą rolę w walce o tron. Trochę słabo wypadło samo zakończenie z udziałem Aryi, w którym bohaterowie zamiast się bronić w oblężonej wieży, wyszli na zewnątrz niczym bydło na rzeź. W książce przedstawiono to zgoła inaczej, z pewnością sensowniej.
[image-browser playlist="603404" suggest=""]
©HBO 2012. All Rights Reserved.
HBO po raz kolejny dostarczyło nam świetnej rozrywki, pełnej inteligentnych dialogów i dobrze skrojonych intryg. Nowe postacie prezentują się wybornie i fani prozy Martina powinni być usatysfakcjonowani. Co prawda parę rzeczy zmieniono lub uproszczono, ale nie rzutują one zbytnio na całość. Serial cały czas trzyma wysoki poziom i nic nie zapowiada, aby miało się to w najbliższym czasie zmienić. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić to muzyka, która już drugi sezon z kolei jest nijaka i poza motywem znanym z intra żaden utwór nie zapada w pamięć. Trochę szkoda, bo pod każdym innym względem Gra o tron to najwyższa telewizyjna półka.
Ocena: 8/10