Już sam koncept serialu od początku wzbudzał zainteresowanie i ciekawość, bo agenci działający pod przykrywką to może i temat oklepany, ale dotychczas niezbyt często pokazywany od "prywatnej", osobistej strony. Nowy serial Jeffa Eastina (twórcy White Collar) stara się to zmienić, dość szybko uruchamia kilka interesujących wątków i zaskakująco szybko kończy te, które jeszcze niedawno były rozwijane. Co ważne – Graceland nie jest produkcją schematyczną i jednowątkową. Ciągłość fabularna jest tutaj bardzo duża, a wydarzenia z jednego odcinka mają przełożenie w kolejnym.

I tak też było w trzecim epizodzie serialu USA Network, który rozpoczął się dokładnie w tym samym miejscu, w którym zakończono poprzedni. Tym razem jednak scenarzyści zabawili się z widzami, podsuwając im przed tygodniem – jak się okazało – fałszywy cliffhanger. Przystawienie pistoletu do głowy głównego bohatera było tylko kolejną improwizowaną scenką wymyśloną przez Briggsa. Relacje między "żółtodziobem" a "weteranem", za jakiego uznaje siebie Briggs, nabierają coraz większej dynamiki, ale cały czas mam wrażenie, że Paul doskonale wie, iż Mike nie jest osobą przypadkową i celowo został wysłany do Graceland. Obecnie obaj bohaterowie prowadzą grę pozorów i wzajemnie się badają. Pytanie, jak długo?

[video-browser playlist="635643" suggest=""]

Zaskakująco szybko z ekipy wyleciała Lauren. Nie jest to jakimś dużym zaskoczeniem, bo bohaterka nie była obecna w czołówce serialu (w przeciwieństwie do Charlie i Paige), a także nie brała udziału w promocyjnych zdjęciach reklamujących pierwszy sezon Graceland. Kolejny raz jednak scenarzyści zaskoczyli, wprowadzając sporą dwuznaczność w zachowaniu Briggsa, którego zachowanie wyraźnie wskazuje, że chciał się najzwyczajniej pozbyć Lauren (a kto wie, czy wcześniej nie usiłował wyeliminować również innego agenta DEA - Donniego?).

Jedyne zastrzeżenia, jakie mam wobec Graceland, tyczą się postaci głównego bohatera. Wcielający się w Mike’a Aaron Tveit jest zbyt słodki i uroczy, by brać go na poważnie jako agenta FBI. Teoretycznie wydaje się być świetny do pracy pod przykrywką, ale póki co znacznie lepiej wypada w romantycznych scenach na plaży z uroczą brunetką niż w swojej pracy. Mimo to nowy serial USA Network ogląda się bardzo dobrze. Jeśli fabuła rozwijana będzie w dobrym kierunku, a scenarzyści nie zdecydują się na wprowadzanie pojedynczych wątków, Graceland może przetrwać w letniej ramówce nawet kilka lat.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj