Główną bohaterką jest młoda Grace Marks. Dziewczyna jest irlandzką imigrantką, która trafiła do Kanady i znalazła pracę przy bogatej rodzinie. Pewnego dnia w domu doszło do tragedii, a służąca została oskarżona o morderstwo i wtrącona do więzienia. Czy rzeczywiście zawiniła? Tego dowiemy się prawdopodobnie w pozostałych zapowiedzianych odcinkach – miniserial będzie składał się z sześciu epizodów. Grace poznajemy już w pierwszym ujęciu, gdy siedzi sama w celi, spokojna i opanowana. Bohaterka staje się w tym momencie narratorem całej opowieści, a jej wypowiedzi z offu zdradzają nam plotki, jakie krążą na jej temat. Wyraźnie mówi o tym, że uznaje się ją za nawiedzoną, opętaną, wyzywa od morderczyń... Dziewczyna jednak nie ustosunkowuje się do tych rewelacji w żaden sposób i nigdy nie mówi wprost, czy rzeczywiście była winna zbrodni. Wiemy, że siedzi w więzieniu, jednak nie wydaje się być tym bardziej przejęta. Postać jest bardzo tajemnicza, a fakt, że trudno ją rozgryźć, naprawdę intryguje. Skoro zatem Grace siedzi już w celi, łatwo można się domyślić, że cała historia zostanie nam opowiedziana w formie retrospekcji. I rzeczywiście – punktem wyjścia jest moment, w którym odwiedza ją młody doktor, chcący poznać całą jej historię. Dwójka bohaterów zajmuje miejsca przy stoliku i opowieść się rozpoczyna, a wraz z nią ekran zaczynają wypełniać sceny z przeszłości, począwszy od momentu wypłynięcia rodziny Marksów z Irlandii. Narracja jest zatem prowadzona bardzo spokojnie, jednak mimo tego, że oglądamy wydarzenia z perspektywy czasu, wciąż są one w stanie wywołać w widzu emocje. Głównie za sprawą swojej brutalności – twórcy nie boją się pokazywania przemocy, krwi, czy wymiocin, co nadaje produkcji naturalistyczny, momentami obrzydliwy wygląd. Poziom realizmu jest naprawdę wysoki. Sama Grace wydaje się osobą bardzo podejrzaną. Ma anielską, niewinną urodę, ale jednocześnie przerażające myśli, które przecież mamy okazję słyszeć. Kobieta posługuje się eleganckim językiem, a jej spokojny ton głosu wywołuje dziwne uczucie niepokoju. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to tylko maska i być może nawet doktor nie dowiaduje się wcale prawdy, a tylko historii wymyślonych w jej głowie. Kobieta – świadomie lub nie – delikatnie uwodzi mężczyznę, zatem można przypuszczać, że ta relacja niebawem przybierze zupełnie inny wymiar. Opowieść Grace zaczyna się od dość mocnych akcentów, dzięki czemu nie mamy wrażenia, że pierwszy odcinek jest tym schematycznym i wprowadzającym. Historia wciąga od początku, a każde przedstawione wydarzenie sprawia wrażenie ważnego dla dalszego obrotu spraw. Znamy już sytuację rodzinną bohaterki, wiemy jak to się stało, że trafiła do Kanady... Jednak droga do kluczowej tragedii wydaje się jeszcze długa i wszystko wskazuje na to, że karty będą odsłaniane stopniowo. Na razie poznajemy punkt widzenia dziewczyny oraz analizę ze strony doktora, który dzieli się spostrzeżeniami ze swoim mentorem. Nie wiadomo, kto mówi prawdę, w związku z czym zainteresowanie rośnie. ‌Alias Grace to produkcja intrygująca i przede wszystkim bardzo klimatyczna. Realia XIX wieku są zarysowane bardzo wiarygodnie, a poszczególne sceny przedstawione dość odważnie. Na brawa zasługuje gra aktorska głównej bohaterki (w tej roli Sarah Gadon), która momentami rzeczywiście wywołuje ciarki na plecach. To nic, że tempo nie jest porywające – obraz wystarczająco wciąga, by sięgnąć po kolejne odcinki. Na dobry początek – dobre 7/10. Liczę, że dalej będzie jeszcze ciekawiej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj