Gracepoint należy oceniać z dwóch różnych perspektyw. Inaczej podejdą do niego widzowie, którzy znają brytyjski pierwowzór, a zupełnie inaczej osoby, które nigdy nie miały z nim styczności. W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że jest to całkiem przyzwoita produkcja, która powinna solidnie rozwinąć się w trakcie kolejnych 10 odcinków. Jednocześnie osoby znające Broadchurch nie mają czego w niej szukać.

Producenci Gracepoint zapowiadają, że w amerykańskiej wersji historii czuć będzie wyraźne różnice w stosunku do brytyjskiego pierwowzoru. Zapewne tak będzie w kolejnych odcinkach. W końcu śledztwo ma toczyć się innym torem i prowadzić do innego rozwiązania. Mordercą ma być ktoś inny niż osoba, która zabiła Danny’ego w Broadchurch. Problem polega na tym, że oglądając pilotowy odcinek i znając brytyjski serial, można odnieść wrażenie swoistego deja vu. Sceny i dialogi niemal od samego początku są identyczne. Czy to dobrze, czy źle? Brytyjska wersja była tak dobra m.in. dzięki dialogom i obsadzie aktorskiej. Gracepoint w tym przypadku nie ustępuje pierwowzorowi.

[video-browser playlist="616918" suggest=""]

Oglądając Gracepoint łatwo wyłapuje się subtelne różnice, ale jest ich naprawdę niewiele. Grany przez Davida Tennanta bohater nazywa się inaczej, ale już Anna Gunn wciela się w det. Ellie Miller i ma niezwykle trudne zadanie: musi dorównać temu, co zrobiła w Broadchurch Olivia Coleman, a była to wybitna kreacja. Zdobywczyni Emmy za rolę w Breaking Bad ma jednak wszystko, by podobnie jak Coleman dorównywać Tennantowi.

W Gracepoint podobne są też postacie drugoplanowe. Co prawda scenarzyści zmienili płeć dociekliwego dziennikarza/dziennikarki, ale pozostałe role obsadzono nawet podobnymi aktorami. Z jednej strony trudno się dziwić – jeśli coś dobrze funkcjonowało w Broadchurch, to po co to zmieniać, ale z drugiej na każdym kroku widzowie znający brytyjski pierwowzór zdają sobie sprawę, że nic ich nie zaskoczy.

Czytaj również: "Gracepoint", "A to Z' i "Bad Judge" z niską oglądalnością

Gracepoint z perspektywy Amerykanina nieznającego Broadchurch będzie fajną zamkniętą historią, która zbierze przed telewizorami kilka milionów widzów i zostanie zapomniana po 10 odcinkach. Osobiście polecam jednak zainteresować się brytyjską wersją projektu, która z pozoru oferuje to samo, ale ma znacznie cięższy, brutalniejszy klimat. Właśnie dlatego na 2. sezon Broadchurch do dziś czekamy z tak dużą niecierpliwością i mamy nadzieję, że powróci do ramówki w 2015 roku.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj