Przyznaję, że oczekiwałem po finale czegoś wielkiego, co zmieni nie tylko oblicze serialu Ballers, ale zmieni też sytuację życiową bohaterów. Przecież cały zamysł walki o Las Vegas miał w sobie ten potencjał. Szkoda, że twórcy kompletnie go zmarnowali. Nie przeczę, że prezentacja Spencera miała w sobie ogień, a zrozumienie własnego błędu z przenoszeniem stadionu zostało dobrze zbudowane. Te sceny mogą się podobać, bo budują emocje i dobre napięcie. Tym bardziej szkoda, że kulminacja to takie rozczarowanie. Widzimy, że zakończenie sezonu to powrót do punktu wyjścia. A takim sposobem wychodzi na to, że cały sezon był zbyteczny i pozbawiony sensu. Wszystkie wydarzenia do niczego nie prowadziły, a wręcz odciągnęły bohaterów od tego, czym powinni się zajmować. Jasne, może powiedzieć, że Spencer dojrzał i zrozumiał drogę, jaką powinien podążać, ale ten wątek został zaledwie liźnięty pod koniec sezonu. Tak jak mówiłem wcześniej, odciągnięcie Spencera od tego, do czego dążył przez 2 sezony było absurdem, a finał niestety to potwierdza. Bo jak inaczej traktować taki wyjęty z rękawa finał całej historii? Może i teraz Spencer ma więcej pieniędzy na działalność. W końcu z jego słów padła sugestia na kolejny sezon, czyli rozbudowanie firmy na cały świat i inne gałęzie sportu (i nie tylko). To jest potencjał na dobre i ciekawe odcinki. Tylko dlaczego musiano pójść tak kiepską, pozbawioną określonego sensu drogą? Wolałbym, gdyby bohater zajmował się tym i doszedł do tego pracą, a nie takimi kombinacjami, które przez kiepskie zakończenie, wyglądają jak zapychacz. Słaby pomysł. Dobrze, że jednocześnie są zmiany w życiu Ricky'ego oraz Charlesa. Ci panowie przez 2 sezony byli w stagnacji. Podążali określonym schematem, który był też kontynuowany przez większość 3. sezonu. Dlatego dobrze, że podjęto decyzje o zmianach pod koniec tej serii. Ricky jako ojciec bez futbolu to pomysł ciekawy i z potencjałem na rozwój postaci w nowym kierunku. To samo  Charles jako dyrektor drużyny futbolowej. Oba wątki w końcu coś zmieniają w ich sytuacji, dając obietnicę lepszych historii w 4. sezonie. Nie mogę jednak pozbyć się niesmaku po finale Ballers. Taka historia może była trochę wyjęta z rękawa, ale miała potencjał na zmianę oblicza serialu. A tak wygląda na to, że twórcom albo gdzieś w połowie zabrakło pomysłu, albo zmienili zdanie. Szkoda też zmarnowania Steve Guttenberg, którego postać mogła i powinna odgrywać ciekawszą rolę, a szybko została zepchnięta w tło. Lubię ten serial, ale 3. sezon to po prostu nieporozumienie pod względem fabuły. Jest to nadal świetna, wakacyjna propozycja, w której Dwayne Johnson przypomina, że grać potrafi, a całość ma w sobie wiele uroku. Gdyby nie błędna decyzja twórców pod względem budowy finału, pewnie w większości chwaliłbym ten sezon. A tak pozostaje liczyć, że kolejny uniknie takich niepotrzebnych zabiegów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj