Pod koniec zeszłego roku na polski rynek trafiła kolejna odsłona serii DC Deluxe, komiks Green Arrow. Scenarzysta tej historii, Jeff Lemire, to jeden z najczęściej nagradzanych w branży autorów ostatnich lat. Jeśli dodamy do tego fakt, że w pracy nad przygodami Zielonej Strzały pomagał mu ceniony rysownik Andrea Sorrentino, nie będzie specjalnie dziwić, iż oczekiwania względem tej opowieści były naprawdę spore. Śpieszę donieść, że obaj twórcy ze swoich zadań wywiązali się znakomicie. Green Arrow to bez dwóch zdań pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika trykociarzy z uniwersum DC, a przy tym doskonała okazja na zapoznanie się z bogatą mitologią Olivera Queena. Cała historia pełnymi garściami czerpie w dodatku z konwencji sensacyjnej, co w szerszej perspektywie pozwala uniknąć fabularnych bolączek znanych choćby z telewizyjnych ekranizacji komiksów o Szmaragdowym Łuczniku. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że Green Arrow pochodzi jeszcze z ery New 52; zanim stery nad serią przejął Lemire, inni scenarzyści dość chaotycznie zmagali się ze spuścizną tytułowego bohatera. Kanadyjski twórca miał jednak na Queena tak ryzykowny, jak i intrygujący pomysł. Lemire postanowił bowiem zinterpretować genezę Green Arrowa na nowo, by dzięki temu raz jeszcze odpowiedzieć na pytanie, kim naprawdę jest Oliver Queen. Scenarzysta nie chciał przy tym silić się na fabularne kontrowersje; ważniejsze dla niego stało się składanie wielu wątków wyjętych z mitologii tej postaci w taki sposób, by zrobić to w duchu poszanowania dla komiksowej tradycji. Znajdziemy tu więc powszechnie znane motywy, z morską katastrofą, wyspą, powrotem do USA i relacjami rodzinnymi na czele, które czytane przez Lemire'a nabierają nieco odmiennego kontekstu i nowych znaczeń. Co więcej, już w pierwszej z historii wchodzących w skład tomu Queen zostaje wrobiony w morderstwo, a jego dalsze działania skupione są na walce o zachowanie dobrego imienia. Wątek brzmi dziwnie znajomo, lecz w świecie kanadyjskiego scenarzysty rozwija się doprawdy zaskakująco. W dalszej części komiksu na czytelnika czekają kolejne niespodzianki, by przywołać choćby zreinterpretowane postacie Shado i Hrabiego Vertigo, wpływający na życie Olivera trójkąt miłosny czy liczne w tej opowieści retro- i futurospekcje. Historia zatoczy koło, a protagonista będzie musiał raz na zawsze rozstrzygnąć, czy więcej w nim ze zwyczajnego człowieka, czy jednak z zakapturzonego mściciela - te kategorie w rzeczywistości Queena wydają się wzajemnie wykluczać. 
Źródło: Egmont
Większość z czytelników relatywnie szybko dojdzie do wniosku, że Lemire panuje nad mitologią i heroiczną spuścizną Green Arrowa w sposób absolutny - twórca wykorzystuje je na każdym kroku, a to jako narracyjny punkt wyjścia, a to jako platformę do wprowadzania zmian w świecie herosa. Cały, liczący sobie w polskim wydaniu 480 stron komiks to kompozycja wielowątkowa, przy czym mnogość historii nie powinna odbiorcy przytłoczyć. Fabularne akcenty rozłożone są umiejętnie i potrafią zaangażować. Wielka w tym zasługa ogrywanej tu na różne sposoby konwencji sensacyjnej; niektóre momenty przypominają intrygującą mieszankę kina akcji i sagi rodzinnej. Lemire równie dobrze radzi sobie na obyczajowych czy osobistych odcinkach fabuły, fundując czytelnikom głębię psychologiczną swoich bohaterów. Każdy z nich ma motywy i zmaga się z własnym dziedzictwem - czasami ta walka będzie mieć wpływ na losy samego protagonisty.  Odpowiadający za warstwę graficzną Sorrentino nie tylko stworzył znakomite uzupełnienie scenariusza - jego rysunki przynajmniej w kilku miejscach wydają się pretendować do miana czegoś więcej. Zwróćcie uwagę, że u włoskiego artysty nawet umiejscowione na drugim planie rzeczy, budynki czy zastygnięte w bezruchu oblicza postaci pełnią niekiedy ważniejszą rolę, niż mogłoby to wynikać ze sposobu ich ekspozycji. Jeszcze lepiej Sorrentino radzi sobie na polu oddawania dynamiki wydarzeń czy wszędobylskich w tej opowieści scen akcji; rysownik wykorzystuje nietypowe pomysły na to, by jeszcze dobitniej skupić się na fizycznym czy psychicznym położeniu bohaterów.  W moim prywatnym rankingu Green Arrow plasuje się wyjątkowo wysoko, jeśli chodzi o wszystkie dotychczasowe odsłony DC Deluxe. Choć przemielona przez cudotwórców-samozwańców ze stacji The CW historia Olivera Queena wśród miłośników popkultury niejednokrotnie kwitowana jest wzruszeniem ramion, to jednak w interpretacji Lemire'a i Sorrentina nabiera zupełnie odmiennych kolorów i przypomina, że to nadal jeden z najważniejszych herosów w świecie DC. Nawet po tylu dekadach od swojego komiksowego debiutu wciąż jest w stanie wiele nas nauczyć; dość powiedzieć, że recenzowany komiks stał się kanwą opowieści innych autorów, którzy podejmowali poruszone w nim wątki. Nie liczcie jednak na żadną rewolucję i przełomy - w pierwszej kolejności to przecież naprawdę udana, superbohaterska rozrywka. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj