Powraca najważniejsza zaleta, czyli Emily Thorne, jaką znamy i kochamy z pierwszego sezonu. W końcu ponownie obserwujemy jej osobistą misję, podczas której jest skupiona, bezwzględna i podejmuje trudne, czasem błędne decyzje. Jaka to przyjemna zmiana po drugiej serii, gdzie centralną rolę odgrywały romanse, a sama zemsta zepchnięta została na ostatni plan. 

Tym razem Emily bierze na cel Paula, który uczestniczył w procederze wrobienia jej ojca. Po raz pierwszy w serialu przeciwnik Emily nie jest przesiąkniętym złem diabłem, ale kimś, kto przez te 10 lat bardzo się zmienił. To wprowadza potrzebny moralny dylemat, gdy Emily musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy zemsta bez względu na okoliczności ma sens i czy słowo "wybaczam" może być wykorzystywane w takiej sytuacji. Paul bowiem jest księdzem, który przez wyrzuty sumienia kompletnie zmienił swoje życie. Próbuje zadośćuczynić, co na początku dla Emily nie jest argumentem. Panna Thorne z drugiego sezonu przez trzy odcinki rozmawiałaby o uczuciach związanych z tym wydarzeniem i mówiłaby, co to ona nie zrobi - nowa Emily od razu przechodzi do działania, na dodatek w wyśmienity sposób. I koniec końców jest też świadoma błędu - uczy się, że trzeba jeszcze bardziej przemyśleć każdy krok, ale jednocześnie ważnym aspektem jest wykorzystanie księdza w samym procederze zemsty. Emily nie zmienia zdania, bo ma wyrzuty sumienia (choć te też się pojawiają), ale głównie dlatego, że to nowy środek do celu. 

[video-browser playlist="634643" suggest=""]

Niektóre sceny rozmów zahaczają o poziom pierwszej serii - emocjonujemy się dwuznacznością dialogów i ich przemyślanym prowadzeniem. Fantastycznie wypada kolacja, w której błyszczy Conrad, oraz w kościele, gdzie pokazuje nam inne oblicze. Ponownie w pogawędkach Emily i Victorii czuć ten ukryty jad, który był kiedyś tak jasnym punktem produkcji.

Wątek Aidena i jego zemsty wydaje się interesujący. Emily przez głupotę scenarzystów zrobiła mu wiele złego, a Aiden chce teraz odpłacić się tym samym. Jego negocjacje z Victorią są na razie spokojne, ale pewne - Aiden ma wiele kart w rękawie i nie zamierza od razu z nich korzystać. Zastanawiam się, czy jego przemiana nie jest za bardzo drastyczna. Mimo wszystko Emily miała powody do zrobienia tego, co zrobiła, a on, zakochany po uszy, nie powinien się aż tak zmienić. To jeden z tych wątków trzeciego sezonu, które są przyjemne, ale wymagają przymknięcia oka z uwagi na niefortunne okoliczności poprzedniej serii.

Revenge powraca do formy i znowu ogląda się ją z przyjemnością. Gdy całą drugą serię widzieliśmy popłuczyny po "Dynastii", tak teraz ponownie oglądamy emocjonującą opowieść o zemście, która nie razi głupotą, a przyciąga w końcu przemyślaną historią, gdzie romanse nie grają pierwszych skrzypiec.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj