Na początku epizodu podczas samej inwazji Anakin jest obecny. Ukazano ją efektownie i z umiarkowanym rozmachem. Nie jest to epickość na poziomie „Władcy Pierścieni”, ale liczba jednostek biorących udział w bitwie jest większa niż w poprzednich sezonach. Najważniejsze, że jest to emocjonujące i robi wrażenie.
[image-browser playlist="607035" suggest=""]©Lucasfilm 2011
Pierwsze pozytywne zaskoczenie odcinka nastąpiło w chwili, gdy Anakin został wezwany z powrotem na Coruscant i dowództwo nad jego batalionem ma objąć mistrz Jedi Krell. W końcu mamy odcinek, w którym twórcy próbują eksperymentować z innymi bohaterami. Można było przez kilka sezonów zapomnieć, że Republika ma więcej Jedi niż tylko Anakina i Ahsokę czy okazjonalnie Plo Koona i Kita Fisto. Nowy generał jest przeciwieństwem Anakina – klony traktuje jak mięso armatnie, są dla niego przedmiotem, środkiem do celu, który może się zużyć jak sprzęt. Każda jego decyzja jest nieroztropna, wręcz głupia. Jego rozkazy są proste – frontalny atak. Rośnie napięcie – klonom się to nie podoba, bo dostają samobójcze misje od kogoś, kto nie myśli racjonalnie. Rex także się buntuje, ale pozostaje lojalny i wykonuje rozkazy, chociaż kończą się one wielkimi stratami wśród jego żołnierzy.
Sama bitwa bez wątpienia jest widowiskowa, klimatyczna i przemyślana, ale najbardziej zdumiewa to, że klony nie walczą z droidami, tylko z rdzennymi mieszkańcami planety – Umbaranami. Przez decyzje nowego generał batalion Reksa wciąż przegrywa i ponosi straty. Cóż za miła odmiana!
[image-browser playlist="607036" suggest=""]©Lucasfilm 2011
Świetny odcinek, który zapoczątkował bardzo atrakcyjną rozrywkowo historię bitwy o Umbarę. Ciekawe, jak twórcy dalej ją poprowadzą.
Ocena: 8/10