Ahsoka Tano zaczęła swoje życie w obliczu kontrowersji i mieszanych uczuć fanów. Nie była lubiana, wielu drażniła jej obecność i w ogóle sam fakt, że powstała. Jak wielu - na początku nie potrafiłem przekonać się do młodej Togrutanki. Nie pasowała do opowieści, była zbyt dziecinna, infantylna. Sam fakt, że Anakin dostał ucznia, gdy Rada mu nie ufała, jedynie wzmagał niechęć. Ahsoka przez te pięć lat dojrzewała, przeszła dość wyraźną metamorfozę. Wraz z rozwijaniem się serialu, stawała się postacią coraz bardziej interesującą i już nie irytowała, tak jak wcześniej. Tano wywalczyła sobie sympatię fanów, stając się jedną z bardziej ciekawszych kobiecych postaci uniwersum, które w filmowym świecie odgrywały znaczącą rolę. Każdy z nas wiedział jednak, że jej koniec nie może być wesoły. Nie było jej w filmach, więc twórcy serialu, którzy ją specjalnie na jego potrzeby wymyślili, musieli sobie z tym poradzić w sposób satysfakcjonujący i pozbawiony kontrowersji. Spekulacji nie było końca - teorii powstało tak wiele ilu mamy fanów sagi na świecie.
[image-browser playlist="593906" suggest=""]
©2013 Lucasfilm
Końcowy wątek piątego sezonu bez wątpienia jest jednym z najlepszych serialu. Dopracowany pod względem opowieści oraz drobnych smaczków, które w wyśmienity sposób budowały atmosferę. Poruszano istotne problemy, jednocześnie tworząc poważniejszą atmosferę, która temu serialowi należała się od dawna. Ahsoka pojmana czeka na proces i wyrok w sprawie zbrodni, której nie popełniła. Scenarzyści w genialny sposób pokazują słabość Rady Jedi, która daje się wodzić za nos Tarkinowi i nawet nie próbuje walczyć o młodą Jedi, rzucając ją na pożarcie lwom. Świadomość tego, że proces będzie farsą jest aż nadto wyczuwalna. Mistrzowie podejmują decyzję o wykluczeniu jej z Zakonu Jedi. Świetnie oddają całą sytuację słowa Yody - choć mówi, że Ciemna Strona mąci jej osąd, my wiemy, że jest inaczej. To właśnie ich zmąciła, zmuszając do okazania słabości i udowadniając, że ich koniec jest nieunikniony. Smutno patrzeć na to, jak Yoda i Mace ot tak odwracają się od Togrutanki, zaślepieni własną ignorancją.
Jednocześnie ma to kolosalny wpływ na Anakina. Już od sceny, gdy ma on przyprowadzić ją przed oblicze Rady, widzimy, że Rada mu nie ufa. W innym przypadku od celi Ahsoki nie towarzyszyliby im strażnicy Jedi, którzy mają pilnować, aby Anakin wywiązał się ze swoich powinności. Świadczą o tym słowa Mace'a z jednego z poprzednich odcinków, który twierdził, że jego emocjonalne przywiązanie do Padawanki nie pozwoli mu zrobić tego, co konieczne. Pokazanie tego w subtelny sposób utwierdza Skywalkera w tym, że nie może im ufać i powoli pcha go ku niechybnemu przeznaczeniu.
Krucjata Anakina, by znaleźć prawdziwego zabójcę ma w sobie przyjemną nutkę mroku. Jego atak na Asaji, gniew malujący się na twarz, muzyka grająca w tle - coś fantastycznegp. Ventress znów pokazuje się z najlepszej stron. Z niemal każdym odcinkiem wzbudza więcej sympatii, stając się ciekawszą bohaterką. Jej słowa prawdy ofiarowane Anakinowi godzą go w same serce. Skywalker zdaje sobie sprawę, że on jako pierwszy zawiódł swoją uczennicę.
[image-browser playlist="593907" suggest=""]
©2013 Lucasfilm
Wątek Barrissy Offee wzbudza bardzo mieszane odczucia. Ponownie twórcy serialu w sposób bezpardonowy biorą wspaniałą postać z Expanded Universe i po prostu ją niszczą. Pokazanie moralnego upadku Barrissy, jej przyznanie się do winy stoi w sprzeczności z późniejszymi wydarzeniami - jej misją na Drongarze, byciu uzdrowicielką czy nawet śmiercią podczas wykonania rozkazu 66. Co prawda końcowy los Offee nie jest tutaj pokazany, więc mamy w terii tutaj sporo swobody, by jakoś to wyjaśnić i powiązać z tym, co ma miejsce później, ale wydaje się to niemal niewykonalne. Samo wykorzystanie postaci w serialu wypada całkiem dobrze - tylko czy twórcy nie mogli wziąć kogokolwiek innego? Nie mogli stworzyć postaci od zera? Musieli wykorzystać tak lubianą Jedi z EU?
Jej pojedynek na miecze świetlne z Anakinem jest niezwykle efektowny, ale to sceny w sądzie przynoszą najwięcej emocji. Gdy Barrissa wyjawia swoje powody, od razu przychodzi na myśl Darth Sidious. To nie są słowa młodej Jedi, tylko Palpatine'a, który w podobny sposób później wykorzystuje to przy obalaniu Zakonu. Zwłaszcza może to poniekąd udowadniać przemowa Palpatine w sądzie, która zazębia się z tym, co słyszeliśmy w "Zemście Sithów". Tak jakby kanclerz wykorzystywał to jako podbudowę do zdyskredytowania ich w oczach opinii publicznej i przygotowania ostatecznej zemsty na sługach Jasnej Strony Mocy. Wszystko wskazuje na to, że podobieństwa w doborze słów nie są przypadkowe i w istocie może to być jakaś sugestia na przyszłe wątki. Może jakoś Sidious kontrolował młodą Jedi?
Najważniejsza jest sama Ahsoka Tano. Jej szok, gdy dowiaduje się o zdradzie jedynej osoby, której ufała jest ogromny. Cały światopogląd młodej Togrutanki legnie w gruzach. Zostaje zdradzona przez wszystkich, których kochała. Rada Jedi w końcowej rozmowie jedynie to potwierdza, zwalając swoją głupotę i błąd na wolę Mocy. Prawdopodobnie chwila, gdy Ahsoka mówi, że nie wróci do Zakonu, jest jednym z najlepszych momentów w historii tego serialu. Ostatnie sceny jej rozmowy z Anakinem są pełne emocji. Aktorzy spisują się tutaj na medal, nadając im wiarygodności i jeszcze bardziej odwołując się do tego, co w tym momencie czujemy. Desperacka próba Anakina z wyjawieniem tajemnicy, by zmienić zdanie Ahsoki kończy się porażką. Młoda Jedi zawsze to wiedziała. Zbyt dobrze znała swojego mistrza. Odejście Tano w taki sposób jest o wiele bardziej satysfakcjonujące niż gdyby na przykład zginęła na rękach swojego mistrza. Na poziomie emocjonalnym ma to o wiele większy wpływ na Skywalkera i znów kieruje go to na drogę swojego mrocznego przeznaczenia. Czuje, że traci prawdziwą przyjaciółkę - jakby wraz z odejściem Tano umierała cząstka jego samego. Świadomy jest również porażki jako mistrza. Zawiódł Ahsokę, nie walcząc o nią tak jak powinien. Pozwolił Radzie na oddanie jej w ręce Republiki. Ta świadomość porażki jest wyraźnie widoczna na twarzy Anakina.
[image-browser playlist="593908" suggest=""]
©2013 Lucasfilm
Cały odcinek jest wyjątkowy pod względem muzyki. Nigdy Wojny Klonów nie brzmiały tak bardzo jak "Gwiezdne Wojny". Skomponowanie i nagranie muzyki przez żywą orkiestrę zawsze wszystko zmienia. Fantastycznie buduje emocje, świetnie ilustruje akcję (jak np. świetna walka Anakina z Barrissą) oraz sama opowiada nam historię. Pierwszy raz w historii tego serialu mamy zupełnie inne zakończenie. Muzyka trwa nadal, grając nam w smutnym tonie i przypominając, że to koniec pewnej ery tego serialu. Trudno w ostatnich chwilach nie poczuć czegokolwiek - gniewu, satysfakcji, smutku czy radości z losu Ahsoki Tano, która porzuciła Zakon Jedi, mogąc dalej żyć sobie z dala od wydarzeń, które wkrótce nadejdą. Jako że Disney nadal oficjalnie nie potwierdził szóstego sezonu, ten finał idealnie pasuje na koniec serialu i wydaje się, że na wszelki wypadek został on właśnie stworzony z tą myślą, by dać fanom rozwiązanie najważniejszego wątku.
Piąty sezon Wojen Klonów kończy się dobrym odcinkiem, pod wieloma względem dopracowanym do perfekcji. Nigdy wcześniej nie mieliśmy tylu emocji oraz wspaniałych smaczków, którymi twórcy puszczają do nas oko. Pozytywne wrażenie skutecznie psuje jedynie zniszczenie postaci Barrissy Offee... niesmak pozostanie już na zawsze.
Ocena: 7,5/10
Czytaj więcej: Jak "Wojny Klonów" zmieniły kanon "Gwiezdnych wojen"?