Kolejny etap historii Ahsoki i sióstr Martez miał duży potencjał na dobry odcinek serialu Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów, który jednak został zmarnowany.
Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów stawiają Ahsokę i siostry Martez w trudnej sytuacji, bo dziewczyny zostały pojmane przez syndykat Pyke'ów. Punkt wyjścia na dalszą historię jest świetny, ale wykorzystane pomysły pozostawiają wiele do życzenia. Bynajmniej nie chodzi mi o uproszczenia wynikające z konwencji serialu animowanego, ale o scenariuszowe niefrasobliwości, naciągnięcia i po prostu głupie decyzje. Na czele stoi motyw z Ahsoka decydującą się nie używać Mocy. Z jednej strony jest to decyzja dobrze uwarunkowana fabularnie i charakterologicznie, bo Tano jest zrażona do Mocy i bycia Jedi, więc korzysta jedynie w ostateczności. Z drugiej strony to nie przekonuje, bo przecież cała sytuacja jest tragiczna dla całej trójki - dlaczego więc Ahsoka wcześniej jej nie użyła, by uciec, i pozwoliła na tortury? To nie ma najmniejszego sensu, a jej asekuracyjne podejście sztucznie przedłuża ten wątek.
Dlatego koniec końców wychodzi na to, że odcinek nie ma kompletnie żadnego znaczenia i można go traktować jedynie jako sztuczny zapychacz. Bohaterki uciekają, jest trochę akcji, absurdów (idą przez miasto Pyke'ów i Ahsoce nie przyszło im do głowy, że ktoś może ich wsypać? To jest przesada!) i braku jakiegokolwiek efektu. Bierność Ahsoki sprawia, że na końcu odcinka i tak wracają do celi, ale czemu? Przecież wystarczyło, by w kluczowych momentach użyła Mocy i zrobiła cokolwiek. Całość traci na wiarygodności, bo zachowanie bohaterki w kontekście Mocy w desperackiej sytuacji zagrażającej życiu nie ma żadnego sensu i usprawiedliwienia fabularnego.
Twórcy starają się budować poważniejszą atmosferę, bo w końcu obserwujemy gangsterów, więc nie może być lekko i przyjemnie. Tortury w serialu animowanym dla dzieci to zawsze coś zaskakującego. Szczególnie, że droid jest stylizowany prawie na jakiegoś Igora Drakulę, który wykonuje brudną robotę. Jednak obok tego mamy sceny akcji utrzymane w typowo banalnym stylu Dave'a Filoniego, czyi bezsensowne bieganie i celne strzały tylko jednej ze stron.
Jedynym naprawdę mocnym atutem jest nieoczekiwanie pojawienie się Bo-Katan i Mandalorian. Teoretycznie można byłoby spekulować, że będzie mieć to związek z 2. sezonem The Mandalorian, o którym trwają dyskusje z uwagi na aktorski debiut Ahsoki, ale raczej ma to większe znaczenie dla końcówki 7. sezonu. Wiemy, że wówczas głównym wątkiem będzie oblężenie Mandalore, w którym Ahsoka Tano ma uczestniczyć. Być może kolejny odcinek pozwoli płynnie przejść do - miejmy nadzieję - najciekawszej historii tego sezonu.
Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów trochę rozczarowują w 7. sezonie. Pierwszy wątek przeciętny, drugi miał dobry wstęp, nieźle pokazujący rozwój Ahsoki, ale znów czuć, że jest na siłę wydłużane złymi decyzjami. Oby końcówka wynagrodziła oczekiwania.