Odcinki "okazyjne" w Chirurgach zawsze trzymały pewien poziom. Tym razem Amerykanie obchodzą Halloween, czemu by więc nie połączyć szpitalnej atmosfery ze świętem duchów? Pomysł nieco ryzykowny, ale cóż - udał się całkowicie. Samo święto jest w tym przypadku ważnym tłem reszty wydarzeń. Scenarzyści wprowadzili do odcinka kilku ciekawych pacjentów. Największe wrażenie zrobiła na mnie bezdomna kobieta, niewidoma na jedno oko i przypominająca nieco czarownicę. Przyznam, że nawet ja czułem się przy niej nieswojo mimo obejrzenia niejednego już horroru. Do tego dochodzi dziewczynka, która może umrzeć, jeśli się ją wystraszy, facet zwiastujący apokalipsę zombie i mamy pełen obraz powiązanych ze świętem pacjentów. Jak wspomniałem, jest ono tylko tłem. Życie w szpitalu toczy się swoim rytmem. Twórcy dobrze połączyli ze sobą te dwie rzeczy, dzięki czemu obecne wątki nie zostały za bardzo "przygniecione".
Odcinek rozpoczyna się porankiem Arizony ze swoją nową dziewczyną. Podoba mi się, w jakim kierunku idzie ten wątek. Ostatnie epizody były wręcz naszpikowane akcjami typu "Przepraszam, która godzina? - Nie wiem, ale zdradziłaś mnie i zejdź mi z oczu!", nie wspominając o ciągle winnej Arizonie. Było tego za dużo, więc dobrze, że poświęcono na to trochę mniej czasu i nie trzeba ciągle przyglądać się nieszczęśliwej Arionie i wściekłej Callie. Co prawda nadal mamy okazję oglądać takie sceny, ale jest ich zdecydowanie mniej.
Ostatnio mamy okazję przyjrzeć się trochę bardziej Leah, która teraz została pogryziona przez pacjenta-zombie. Na domiar złego istnieją podejrzenia, że owy pacjent może być zarażony wirusem HIV. Reakcja Leah jest w sumie dość dziwna; dziewczyna przyjmuje to z tzw. luzikiem. Wątek ma na celu trochę lepsze przedstawienie tej bohaterki, gdyż nawet jeśli się pojawiała, to była postacią poboczną, raczej rozmawiająca z resztą postaci niż mocno wpływającą na fabułę. Przy okazji tego wątku mamy też świetną scenę rozmowy Arizony z Leah, chyba najlepszą w tym odcinku.
[video-browser playlist="634157" suggest=""]
Całkiem dużo zmienia się u dr Bailey. Dba zbyt mocno o dr. Webbera, przez co dostaje po łapach. Choć to jeszcze nie powód do mówienia o dużych zmianach, to powrót męża już tak. Co z tego wyniknie? Nie wiadomo, ale po minie Bena można być pewnym, że nic dobrego.
Skoro już mowa o nim, to jestem całkiem rad z jego powrotu. Jest fajną postacią i trochę szkoda, że widzimy go tak rzadko w tym sezonie. Sceny z Benem i Derekiem są miłą odskocznią od reszty problemów. Ich przeciwieństwo stanowią jednak sceny z żoną. Ogląda się je z pewnym rozdrażnieniem, bo - nie ukrywajmy - Ben to miły facet, któremu przytrafia się coś, na co nie zasługuje. Pomimo charakteru tych scen, są one dobrze odegrane i nie ma powodów do narzekań.
Na koniec warto wspomnieć o pacjentach i ich przypadkach. Każdy z nich jest na swój sposób niezwykły i przerażający. Na uwagę w szczególności zasługuje wątek strasznej bezdomnej kobiety. Podobało mi się, jak zostało to rozegrane. Kobieta pojawiała się w różnych miejscach w szpitalu i można było odnieść mylne wrażenie, że rzeczywiście mamy do czynienia z wiedźmą. W dodatku wokoło niej odegrało się kilka ważnych motywów związanych z Brooks i Shane.
"Thriller" to odcinek inny od reszty. Jest tak dzięki dobremu połączeniu Halloween ze szpitalnymi perypetiami lekarzy. Pomimo charakteru odcinka, święta nie tylko nie popsuły klimatu, ale i wzniosły go na wyżyny, czyniąc jednym z lepszych epizodów sezonu.