Kompletnym nieporozumieniem był powrót Tylera, który najwyraźniej wrócił tylko po to, aby sobie poużywać z Caroline w łóżku. Pierwsze ich pożegnanie mogło wywołać jakieś emocje, ale teraz, gdy n-ty raz z kolei Caroline rzewnie wylewa łzy, a Tyler nieugięcie odwraca się do niej plecami i odchodzi, robi się to nudne. Twórcy mogliby przynajmniej nie wmawiać nam, że Tyler udaje jakieś emocje, bo nie ma tutaj żadnej sensownej przyczyny jego powrotu, a fakt, że Caroline tak po prostu znowu go przyjmuje, jest już niedorzeczny. Nie zdziwię się, jeśli za kilka odcinków wróci i dziewczyna zapomnij o tym, że z nim zerwała. Bolesne jest to, że ten marny zabieg jest jedynie zapowiedzią crossovera z The Originals. Po cichu liczę, że Klaus ubije Tylera w męczarniach i będziemy mieć spokój z tym mdłym romansem.
Wątek tajemniczego lekarza jest na razie co najmniej przyzwoity. Jego eksperymenty nad dopiero co zmienionym wampirem pokazują nam zupełnie inne podejście człowieka do tego zjawiska. Szczególnie jednak intryguje ostrzeżenie dane Elenie. Ciekawi mnie, kim jest tajna organizacja, która panuje w tych okolicach. Nic więcej dobrego o tym elemencie powiedzieć nie można, bo nie dostaliśmy żadnych informacji. Na razie niczego też nie wnosi pojawienie się kolegi zamordowanej współlokatorki Eleny.
[video-browser playlist="634155" suggest=""]
Decyzja Damona o zawarciu sojuszu z Silasem jest raczej absurdalna. Silas nie jest znany z tego, że można mu ufać, więc tak ryzykowny czyn trąci brakiem pomysłu i konsekwencji w tworzeniu postaci. Po raz kolejny widzimy też, że Silas to efekt niewielkiej kreatywności scenarzystów. Zabieg z obsadzeniem w tej roli Paula Wesleya sprawdziłby się, gdyby potrafił on wykrzesać z siebie cokolwiek ponad przeciętność. Choć sympatyzuję z tym aktorem, rzeczywistość brutalnie podkreśla wszelkie wady jego warsztatu. Silas mógłby być lepszym łotrem niż Klaus, gdyby obsadzono tutaj kogoś charyzmatycznego. Zamiast tego mamy parodię czarnego charakteru, którego wątek jest sztampowy, nudny i nie oferuje żadnych wrażeń. Dlatego też wydarzenia z balu, gdzie Silas z pomocą Damona chce wyciągnąć od czarownicy informacje, nie są zbyt efektowne. Na tym tle o wiele ciekawiej prezentuje się "nowy" Stefan.
Trochę lepiej jest, gdy Silas zostaje pokonany, bo w jakimś stopniu była to obietnica zakończenia słabego wątku, ale niestety chwilę później z pomocą Damona tę szansę zaprzepaszczono. Końcowa scena z zabiciem Katherine zaskakująco się nie sprawdza. Pierwsza myśl - zabijają jedną z niewielu bohaterek, która jakoś się prezentuje w tym serialu, ale oczywiście chwilę później musiała ożyć. Twórcom przydałaby się czasem odwaga - jeśli kogoś zabijają, to niech ten ktoś już pozostanie martwy. Serial wiele by na tym zyskał.
The Vampire Diaries dostarczają nam kolejny słaby odcinek, w którym niewiele się dzieje poza absurdalnymi decyzjami bohaterów i dość nudnymi, pozbawionymi emocji rozmowami.