Żeby odpowiednio napisać recenzję Harda Horda. Antologia opowiadań trzeba zacząć od tego, że jest to pewien ewenement na skalę Polską, jeśli nie powiedzieć, że światową. Oczywiście, teraz obruszony czytelnik tej recenzji może mi wymienić tysiące tytułów, nie zmienia to faktu, że praca napisana przez t y l k o kobiety jest rzadkością. Zwłaszcza gdy opowiadania nie dotyczą romansów, obyczajówek, paranormal romance i innych tego typu tematów. A wiadomo, że są to tematy niebezpieczne, jeśli chodzi o autorki fantasy, które przez wątki romantyczne szybko mogą być wrzucone w tematykę „romance” –  jak sama wskazała Aleksandra Janusz w niedawno udzielonym wywiadzie. Nie wiem, czy może dlatego pisarki nie zdecydowały się poruszać wątków stricte romantycznych, jedynie o nie zahaczając, tak czy siak – w tych opowiadaniach udowadniają, że płeć wcale nie wpływa na sposób pisania ani tematykę książek. Co, jak widać, nadal w XXI wieku trzeba udowadniać. Biorąc książkę do ręki, nie można nie zachwycić się piękna okładką, która, jak odkrywamy podczas czytania, zawiera w sobie wiele ukrytych elementów opowiadań. Urzekać mogą pięknie dobrane kolory i błyszczące (lecz nie kiczowate!) uwypuklone litery. Jedynie grzbiet okładki gryzie mi się z dosyć spokojną i nastrojową resztą. Trzeba jednak zauważyć – nie wiem, czy to pomysł samych autorek czy może wydawnictwa – że wszystkie autorki są wymienione alfabetycznie i napisane taką samą czcionką. Może nadinterpretuję, ale wyraz równości między tymi różnorodnymi autorkami – mniej lub bardziej znanymi czy doświadczonymi – bardzo mnie ucieszył. Zwłaszcza że najczęściej takie opowiadania reklamuje się głównie dwoma czy trzema  „wielkimi” nazwiskami.
Źródło: SQN
Przejdźmy jednak do najważniejszego, czyli opowiadań. Tak jak wspominałam wcześniej, każde z nich jest inne i każdy znajdzie coś dla siebie. Ogólny temat całego zbioru – czyli przekraczanie granic – jest przez pisarki tak różnie odebrany, że można czuć, iż opowiadania nie mają motywu przewodniego. Jest to z jednej strony plus, z drugiej – przez brak takiego zintegrowania, odczuwałam pewien chaos, tak jakby każda z autorek znalazła stare opowiadanie i uznała, że je wrzuci do tego projektu, skoro jest coś potrzebne na antologię.
Jednak nie bacząc na te wrażenie, każde z tych opowiadań jest dobrej jakości. Mamy zarówno te bardziej komediowe (Ewa Białołęcka), jak i nastrojowe (zaskakująca mnie Marta Kisiel, którą znam jednak z bardziej zabawnych wątków), poważne (Anna Hrycyszyn) czy przygodowe (Aneta Jadowska). Nie mogę obiecać, że przy każdej z nich czytelnik będzie czuł równy poziom (przy niektórych osobiście się nudziłam, jednak przyznaję, że była to mniejszość), jednak na pewno będzie mu to wynagradzało następne opowiadanie, o wiele ciekawsze, tak jak w moim wypadku. Mnie osobiście zachwyciły najbardziej: komediowa Białołęcka opisująca historię o apokalipsie i dziewczynie, która ją przespała; historia znanych z innego zbioru opowiadań Jadowskiej Klona i Maliny; Bezduch Martyna Raduchowska spowodował tęsknotę za cyklem o Idzie Brzezińskiej; opowiadanie Agnieszka Hałas zafascynowało. Były również opowiadania, które prosiły się aż o rozwinięcie jak Jawor Marty Kisiel czy Lot wieloryba Milena Wójtowicz. Jednak jak wspominałam, to moje osobiste preferencje, które nie muszą odzwierciedlać preferencji czytelnika. Ci, którzy nie lubią fantasy, mogą zacząć od opowiadania Aleksandra Janusz, ci za to, którzy je uwielbiają, mogą polubić opowiadanie Kubasiewicz. Harda Horda jest cyklem wartym do zapoznania się. Na pewno każdy tutaj znajdzie opowiadanie dla siebie, choć tak różnorodna tematyka może również zniechęcić do sięgnięcia do reszty z nich. Jednak nie zmienia to faktu, że Harda Horda pokazuje, jak rozległym gatunkiem jest fantastyka, stając się jej świetną definicją.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj