[video-browser playlist="638180" suggest=""]
Na plus zaliczyć należy wątek Maxa (Masi Oka), któremu ostatnio poświęcano niewiele czasu, a postać zawsze wzbudzała wiele mojej sympatii. Wstawienie tutaj rywalizujących ze sobą lekarzy podczas sprawy dobrze rozluźniało atmosferę, wprowadzając komiczną nutkę, która wybijała ten wątek z marazmu. Naturalnie wszystko ostatecznie skierowało się na dość przewidywalne tory, ale czy to tak naprawdę źle? Niby fajnie byłoby zobaczyć, jak Max dojrzewa (choć jego emocjonalność w tym odcinku i tak była wyraźna), ale to też pozbawiłoby tej postaci jakiegoś uroku, a nie o to chodzi w "Hawaii 5.0". O ile wiele elementów tego wątku działało wyśmienicie, to końcówka przyprawiła o ból głowy. Uwielbiam popkulturowe smaczki w serialach różnego gatunku, ale tutaj odtworzenie sceny z uniwersum "Star Trek" wyszło strasznie sztucznie, wręcz żenująco. Brakowało w tym płynnego przejścia pomiędzy wydarzeniami, które usprawiedliwiłoby geekowskie cytowanie i nadałoby mu wagi. A tak jest wrażenie wciśnięcia tego motywu na siłę, bo to Max i tak trzeba. Czytaj również: Michael Imperioli z rolą w „Hawaii 5.0″ Jak początek tego sezonu mnie zachwycił ciągłością fabularną i fajnymi pomysłami na samodzielne historie, tak para momentalnie uleciała z serialu po 100. odcinku. Oby był to tylko okres przejściowy i twórcy rychło zaskoczyli nas kolejnymi historiami, które pokażą siłę "Hawaii 5.0".To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj