Hawaii 5.0. to taki przyjemny, lekki serial z ładnymi widokami i sympatycznymi bohaterami. Czasem jednak twórcy przekraczają granice dobrego smaku.
Po tylu odcinkach 7 sezonu
Hawaii Five-0 można już przyzwyczaić się do tego, że twórcy kompletnie zlekceważyli absurdalnie głupi wątek z przeszczepem wątroby McGarretta. To było tak dawno, że po prostu może to być pieśń przeszłości, bo fabuła i akcja serialu potrafiła przykuć uwagę, dając solidną rozrywkę. Dlatego twórcy popełniają kardynalny błąd, przypominając o problemach zdrowotnych Steve'a. Ba, nawet dosłownie pokazują dowód na to, że bohater powinien dawno nie żyć z rozwalonym przeszczepem. Kolejne sytuacje odcinka jedynie pogłębiają ten absurd, a niesmak pozostaje. To jest przekraczanie granicy, która nawet w tym serialu nie jest do zaakceptowania.
Fabuła z wyprawą na wyspę pełną japońskich gangsterów wygląda zaledwie przeciętnie. Czasem są takie odcinki zapychacze, gdzie scenarzyści tworzą historię po linii najmniejszego oporu. Każdy kolejny etap tak wygląda – pojmanie bohaterów, "genialny" pomysł Steve'a na zdobycie narzędzia do uwolnienia z klatki oraz banalnie wyglądająca zasadzka. Tutaj nawet strzelaniny nie wyglądają najlepiej i nie wzbudzają emocji. Tak naprawdę jedyny plus to przybycie Duke'a z pompą i uratowanie 5.0. Obawiam się, że na akcję z helikopterami poszło tak dużo budżetu, że pewnie nie starczy na finał sezonu.
Dla kontrastu wątek Lou jest fantastyczny. Jego powrót do Chicago, gdzie musi stawić czoło policjantom, którzy go nienawidzą, jest szalenie emocjonujący i ciekawy. To taki wątek, który jest bardzo ważny dla rozwoju postaci.
Chi McBride świetnie sobie radzi w paru miejscach, gdzie dostaje mocne monologi niszczące jakiekolwiek argumenty dyskusji. Te momenty, gdy zdaje sobie sprawę, że całe Chicago go nienawidzi, kapitalnie działają. Każdy aspekt ma w sobie coraz większą dawkę emocji, które rosną aż do kulminacji, w której Lou się rozkleja. Wiem, że pewnie w większości nigdy nie zobaczymy wpływu, jaki to ma na bohatera po jego powrocie na Hawaje, ale to i tak jest dobra historia. I do tego świetnie opowiedziana.
Takim sposobem dostajemy nierówny odcinek
Hawaii Five-0, gdzie przeciętne sprawa z Yakuzą jest przesycona złymi zagraniami twórców, ale zarazem mamy świetny wątek Lou. Mam nadzieję, że scenarzyści wymyślili coś dobrego na koniec.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h