Ke Ku ‘Ana (The Stand), bo takie miano nosi bieżący odcinek Hawaii Five-0, udowadnia, że nawet w rozrywkowej i słonecznej konwencji można przemycić niegłupie uwagi. Zanim przejdziemy jednak do meritum wypada zaznaczyć, że dobrze prezentuje się także drugi plan, a ten zapowiadają już sympatyczne pierwsze minuty ze zgrabnie dobraną piosenką. Kono i Adam stanowią dobraną parę, miło ogląda się więc ich relację i tę odrobinę szczęścia, jakiej w końcu się doczekali. Obietnica Noshimuriego złożona przyjacielowi z więzienia nie ma o dziwo drugiego dna i nie prowadzi do nowej sprawy kryminalnej. Ten z pozoru nic nie znaczący i sentymentalny wątek podkreśla jednak motyw rodzicielstwa i dobrze komponuje się z główną historią. Tym razem w centrum fabuły znalazł się bowiem sfrustrowany ojciec, który poczucie niesprawiedliwości postanowił przekuć w drastyczne działania. Jego plan walki z powszechną dostępnością do broni palnej zaczyna się niczym niskobudżetowe kino akcji rodem z VHS (opancerzony buldożer, przerysowany celebryta), ale w trakcie odcinka wydźwięk ten zostaje stonowany, a śledztwo zmierza do wyważonej konkluzji. Wprowadzono co prawda dynamiczną sytuację z braniem zakładników w sądzie i lekko naciągany motyw transmisji telewizyjnej, ale scenarzyści wykazali się ostatecznie wstrzemięźliwością i zamiast naciskać na akcję oraz bohaterskie rozwiązania, uwypuklili omawianą tematykę. Kluczowe dla jej odbioru były dwie rozmowy. Dyskusja Williamsa i McGarretta, tradycyjnie prowadzona w trakcie jazdy, pozwoliła pierwszy raz od dawna zgodzić się z wywodami Danny’ego. Być może to efekt doświadczeń z naszego rodzimego podwórka, ale faktycznie broń nie jest konieczna do poczucia bezpieczeństwa, a jej brak tylko temu celowi służy. Inaczej wygląda to jednak w USA, dlatego argumenty Steve’a również mają sens, co nietypowo dla produkcji dodaje dialogowi merytorycznej wartości. Wyróżnia się także rozmowa telefoniczna Williamsa z Kane’em, ale choć jest równie racjonalna, to w większej mierze dotyka emocjonalnej strony problemu. Bardzo dobrym pomysłem było nakreślenie nieoczywistej historii mężczyzny i ukazanie jego syna jako strzelca, co zmieniło typową motywację zemsty na bardziej ludzkie poczucie porażki i bezsilności. Tak też ustanowiony został mały precedens, bo serial faktycznie skłaniał do refleksji. Problematyka dostępności do broni jest mi daleka, ale w Stanach Zjednoczony stanowi drażliwą kwestię. Oprócz tego ma ona wymiar nie tylko społeczny i polityczny, ale także kulturowy. Śledząc chociażby popkulturę widać, że broń obecna jest w niej od zarania amerykańskich dziejów. Nie odkrywam tu prochu na nowo, ale choćby na Dzikim Zachodzie rodził się mit coltów i winchesterów, który obecnie wciąż jest żywy. Również w Hawaii Five-0 celebruje się obecność broni palnej (strzelba China, wygląd bohaterów), która stanowi przede wszystkim element rozrywkowy (częste strzelaniny bez realnych konsekwencji), co na dłuższą metę nie pomaga w rozwiązaniu problemu. Warto jednak o tym mówić i właśnie to jest największą zaletą opisywanego epizodu, który nawet mimo nieco ckliwego i spodziewanego zakończenia potrafił sprowokować do myślenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj