Kojarzycie tę znaną ze świątecznych piosenek śpiewaczkę, która ma wspaniałego chłopaka, cudowną rodzinę i po prostu kocha święta? Kat Decker również nie, chociaż tak wyobraża sobie swoje życie. Niestety, tak naprawdę jest zwyczajną dziewczyną z małego miasteczka, pracującą jako elf w Mikołajowie, która ma w dodatku okropną macochę i dwie paskudne przyszywane siostry. Życie Kat wydaje się okropne – nie dość, że jest ciągłym pośmiewiskiem dla swojej rodziny, to jeszcze jest obarczona milionem obowiązków, które jej rozpuszczone siostry i macocha nie są w stanie zrobić. Wszystko jednak zmienia się, gdy w jej pracy, Mikołajowie, poznaje nowego Mikołaja. Tak przedstawia się zarys fabuły filmu Historia Kopciuszka: Świąteczne życzenie. Zacznijmy od tego, że jedyną dobrą częścią tej produkcji jest para głównych aktorów, czyli Gregg Sulkin i Laura Marano. Starają się grać naturalnie, dopasować do przesłodzonej atmosfery, a chemia między nimi jest przyjazna dla oka, jeśli tak to możemy nazwać. Gorzej niestety z całą resztą – i tu mam na myśli innych aktorów, scenariusz, wszystkie pomysły twórców tego przesłodzonego ciasta, którzy chyba nie rozumieli, że do brownie nie dodajesz jeszcze słodkiej polewy, toffi, lukru i bitej śmietany. Bo jak inaczej można nazwać fakt, że reszta aktorów gra po prostu groteskowo, wszystkie postacie są czarno-białe, a w tej historii mamy nie tylko zawartą baśń o Kopciuszku, ale również miłość do Bożego Narodzenia i niby musical? Zresztą, wystarczy obejrzeć jeden klip z piosenką  z tego filmu (tak! Są jeszcze piosenki! O miłości do świąt!), aby poznać całą esencję tego filmu. I tak jak niektórzy czytelnicy mogą kojarzyć moje recenzje filmów świątecznych i wiedzą, że dla mnie świąteczne filmy i kicz to wspaniałe połączenie, to wierzcie: tu jest tego za dużo. Po prostu. Trudno mi jednak stwierdzić, kiedy moja potrzeba słodyczy została przekroczona: czy w momencie pojawienia się przyjaciółki głównej bohaterki, która chyba wypiła za dużo kawy i nie ma nic lepszego do roboty, niż śpiewać nad tym, jaka Kat jest wspaniała? Czy może gdy niepełnosprawny pies okazuje się prawdziwym master mindem, odkrywającym wszystkie złe intrygi macochy i sióstr? Choć może zamiast pisać o słodyczy, powinnam pisać o głupocie: tak jak w momencie, gdy Kat chowa wielki prezent od przyjaciółki pod  małym legowiskiem dla psa i mówi, że na pewno teraz te paskudne siostry tego nie znajdą? Przecież tego wcale nie widać! Spoiler: widać doskonale, nawet na ekranie telefonu. Do tego wszystkiego dołóżmy jeszcze okropną grę matek i sióstr, a także całe stworzenie tych postaci. Oczywiście, od filmu świątecznego nie wymagam wyjaśnienia, czemu one są takie złe. Tylko, że one nie są po prostu złe, tylko toksyczne, głupie i irytujące. Toksyczne jest również ukazanie tego świata. Filmik, który w złym świetle stawia Kat, staje się viralem. W dzisiejszym świecie, jest to naprawdę poważna rzecz, gdzie dzieciaki często niszczą sobie nawzajem tak życie. Co się dzieje w tym filmie? Kat wspomina tylko o tym, że to nie jest fair. I koniec. Nie ma żadnych efektów, nic złego z nią się nie dzieje. Ot, można przeżyć wszystko. Tak samo jak zabieranie jej ciężko zarobionych pieniędzy czy wydanie przez macochę całego jej spadku? Przemoc ekonomiczna? Oczywiście, że nie! Jasne, jest to złe, bo macocha jest zła, ale nazwanie tego po imieniu? Po co. Jasne, rozumiem, że filmy świąteczne rządzą się swoimi prawami. Jednak można było dać inne przykłady ich złych czynów lub po prostu odpowiednio skomentować pewne tematy.  Tak samo jak sugerowanie, że jedna z sióstr Kat – trochę głupia i dziwna – jest dzieckiem niepełnosprawnym, wymagającym „specjalnej troski”. Serio? To jeszcze świetnie się sprawdzało w latach 2000, ale czy teraz to w ogóle jakkolwiek bawi? Jednak nie oznacza to, że film jest zły, zły i paskudny. Jeśli ma się ochotę na wiele (o wiele za dużo) lukru, będzie idealny. Jeśli nie przeszkadzają wam głupoty, nawet te szkodliwe – będzie w porządku, bo film ma parę zabawnych scen.  I tak jak wspominałam, grający główne role aktorzy dwoją się i troją, by trochę polepszyć ten film. I dla ich starań podwyższam ocenę o jeden. Mam nadzieję, że jeszcze wykorzysta się ten duet na ekranie, choć może przy lepszym scenariuszu. Historia Kopciuszka: Świąteczne życzenie zawiera całą swoją fabułę w tytule. Więc może już ten film zostawmy i przenieśmy się do innych, trochę lub o wiele lepszych filmów świątecznych. Netflix w tym roku stworzył ich od groma, więc zapraszam do oglądania.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj