Wszyscy fani serialu z pewnością pamiętają Cassie z pierwszej generacji - tę nietuzinkową, oryginalną i niejednoznaczną dziewczynę kochali wszyscy. Była w niej nieuchwytna magia, której nie dało się do końca zrozumieć i dlatego była ona tak fascynująca. Cassie z siódmego sezonu to dziewczyna zupełnie pozbawiona charakteru - mdła, nudna i nijaka. Z trudem oglądało się epizod zamykający jej historię; twórcy zdecydowanie skrzywdzili fanów. Te odcinki nie powinny powstać.

Historia Cassie została przedstawiona zupełnie bez polotu i jakiegokolwiek pomysłu. Nie ma w niej nic, czego można by się chwycić. Scenarzyści nie oparli odcinka na żadnym przekonującym pomyśle - dostajemy więc wiele zlepków, z których nic nie wynika, a w rezultacie tworzy się niestrawna papka, o której chce się jak najszybciej zapomnieć. Widz krąży pomiędzy wątkiem modelingu, nieszczęśliwych miłości, niespełnionych marzeń i niesatysfakcjonujących relacji rodzinnych, a wszystko to zaprezentowano w wyjątkowo schematyczny i banalny sposób.

Słabo jest także w warstwie aktorskiej. Właściwie to trudno mieć pretensje do Hannah Murray, bo nie jej winą jest, ze musiała zagrać jakby zupełnie inną postać niż przed laty, a należy pamiętać, że w poprzednich sezonach radziła sobie rewelacyjnie. Z kolei wszystkie pozostałe postaci wypadły bardzo blado i nie zdołały nawet na chwilę wzbudzić zainteresowania czy przyciągnąć do ekranu. Żadna z nich nie jest warta zapamiętania.

Bardzo irytujące były też wszystkie pseudofilozoficzne wstawki, które drażniły nadmiarem patosu. Prawdą jest, że Cassie zawsze była ogromną ekscentryczką, ale nigdy nie bywała patetyczna; nigdy też nie była wkładana w sceny o nieznośnie podniosłym wydźwięku, które zupełnie do niej nie pasują, a jedynie budzą śmieszność. Taka była chociażby końcówka, która musiała zaboleć wszystkich fanów. Chciałoby się rzecz - kim, u diabła, jest ta nijaka dziewczyna? Bo przecież nie Cassie, którą znamy.

Odcinek ratuje jedynie warstwa wizualna, która jest zadbana i dopracowana oraz bardzo charakterystyczna dla brytyjskich seriali. Fantastyczne kadry i bardzo subtelna muzyka chociaż częściowo wynagradzają czas zmarnowany na oglądanie tego epizodu. To jednak zdecydowanie za mało jak na finałowy sezon serialu, który przynosił wiele zabawy i emocji przez kilka lat.

Dwuodcinkowa historia zatytułowana "Pure" to zupełnie nieudana kontynuacja losów jednej z najlepszych bohaterek Kumpli. Trudno odnaleźć w niej jakiekolwiek plusy; trudno też ze spokojem patrzeć na to, co twórcy serialu zaoferowali fanom. Jeśli miałabym wybierać raz jeszcze, to szczerze przyznaję, że wolałabym tego odcinka nie oglądać. Zdecydowanie bardziej podoba mi się zakończenie losów Cassie, które oglądaliśmy w finale drugiego sezonu. I może przy tym zostańmy. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj