Historia Lisey opowiada o wdowie nękanej przez prześladowcę, który ma obsesję na punkcie nieopublikowanych dzieł jej zmarłego męża, słynnego pisarza. W tym samym czasie zdrowie psychiczne jej siostry Amandy znacznie się pogarsza. Kobieta wpada w katatonię, ale myślami znajduje się w tajemniczym świecie, o którym opowiadał Scott. Lisey przypomina sobie wspólne chwile z ukochanym, które mogą pomóc w uratowaniu siostry. Serial powstał na podstawie książki autorstwa Stephena Kinga o tym samym tytule, która łączy w sobie dramat i romans. Fabuła dzieli się na trzy przeplatające się ze sobą wątki. Pierwszy z nich skupia się na Lisey, która musi zająć się chorą siostrą. Poza tym wciąż przeżywa żałobę po mężu, który pozostawił jej pewne wskazówki w formie gry z dzieciństwa (tzw. łowy na bafa). Mają jej pomóc w zjednoczeniu się z rodzeństwem, a także w zapewnieniu opieki nad Amandą. Przez te tropy, które bohaterka odkrywa w każdym odcinku, serial staje się nieznośnie schematyczny, a fabuła banalna. Na szczęście w czwartym epizodzie wyrywa się z monotonii, gdy nadchodzi moment konfrontacji z fanatykiem twórczości jej męża. W końcu Historia Lisey trzyma w dużym napięciu, dzięki psychopatycznemu Dooleyowi, który domaga się od niej nieopublikowanych prac Landona. Wydarzenia nabierają zaskakująco mrocznego i brutalnego charakteru, a mimo to twórcom nie udaje się wykorzystać ich potencjału, żeby podtrzymać ten świetny klimat grozy. Szkoda, bo widzowie tak niecierpliwie na to czekali. Historia Lisey jednak nie poszła za ciosem w czwartym odcinku, ponieważ znowu poświęcono wiele czasu na retrospekcje. A te, delikatnie mówiąc, są dość nudnawe, mimo że rozgrywają się w nich dramatyczne wydarzenia. W pierwszych odcinkach koncentrują się na miłosnych aspektach małżeństwa głównych bohaterów, ale później widzowie odkrywają, że ten związek miał też ciemne strony. Poznajemy traumatyczną przeszłość Scotta oraz jego niezwykłe umiejętności powiązane z wodą. Jesteśmy też świadkami zamachu na jego życie. Wszystkie te z pozoru interesujące i trudne emocjonalnie retrospekcje okrutnie się wleką. Nie są też pokazywane w całości, tylko uzupełniane z każdym odcinkiem o nowe wypowiedzi postaci. Takie dawkowanie informacji pod przykrywką stopniowego przypominania sobie przez Lisey wspomnień ze Scottem bardziej irytuje, niż zachęca do dalszego oglądania. Twórcy bawią się w kotka i myszkę z widzami, co nie daje pożądanego efektu. Wraz z Lisey balansujemy na granicy jaźni i snu, zanurzając się w tajemniczy świat nazywany Księżycem Boo'ya. To trzeci wątek po bieżących wydarzeniach oraz flashbackach - ma charakter horroru.  Scott uciekał do tego miejsca przed ojcem, który zgotował mu piekło w czasie dzieciństwa, a obecnie znajduje się tam umysł Amandy. Przedstawiony świat jest jak najbardziej realny, choć pojawia się w serialu rzadko. Wygląda niezwykle klimatyczne i fascynujące, ale wzbudza też niepokój. Jest też nieprzyjazne i niebezpieczne, ponieważ nawiedza go Długaśnik, który „buszuje” wśród koron drzew. Twórcy bardzo szybko pokazują potwora, co sprawia, że Historia Lisey zostaje odarta z tajemnicy. Niestety psuje to całą atmosferę grozy, mimo że komputerowe efekty specjalne są imponujące. Jego widok budzi lekkie rozbawienie i zażenowanie, a nie strach.
fot. Apple+
Odcinki prowadzone są w ślimaczym tempie i są dość trudne w odbiorze. Nie jest łatwo poukładać historię w całość przez te wtrącenia wspomnień. Wymaga to dużego skupienia. Często powtarzane są niektóre sceny, co tylko początkowo jest pomocne. Później staje się niepotrzebnym i sztucznym wydłużeniem czasu trwania epizodów, które i tak strasznie się ciągną. Ofiarą takich działań padł nawet czwarty odcinek, który został przesadnie wydłużony, przez co wysokie emocje całkowicie opadły. W tytułową bohaterkę wciela się Julianne Moore, która jest znakomita w tej trudnej roli. To na jej barkach spoczywa serial, dlatego musi się bardzo się wysilać, żeby wycisnąć jak najwięcej uczuć z pełnej smutku oraz nieco statycznej i nieciekawej postaci. Partneruje jej Clive Owen, który na jej tle wypada bardzo kiepsko. Jego twarz pozostaje bez wyrazu, a gra jest drewniana. To głównie przez niego Historia Lisey nie wywołuje prawie żadnych emocji, a przecież mamy tu do czynienia z wielkim dramatem bohaterki. Chemia między aktorami jest znikoma, a miłość ich postaci mdła. Nieco życia do serialu wlewają Jennifer Jason Leigh (druga siostra Lisey) oraz Joan Allen, która wciela się w Amandę. Co prawda jej bohaterka popada w katatonię, więc patrzy nieprzytomnym wzrokiem przed siebie, ale aktorka jest w tym bardzo przekonująca. Z kolei Dane DeHaan gra obsesyjnego fana Landona i jest w tym naprawdę rewelacyjny. Jest dziwny, odpychający i budzi strach, jak na psychopatę przystało. Aktor gra charyzmatycznie i całym sobą. Problem w tym, że po dłuższym czasie ta postać zaczyna męczyć i przestaje robić wrażenie. Jak wiemy na przykładzie ostatnich lat, produkcje oparte na powieściach mistrza horrorów nie są gwarancją sukcesu. I podobnie dzieje się w omawianym przypadku - mimo zaangażowania gwiazdorskiej obsady. Serial jest pięknie nakręcony i wizualnie prezentuje się świetnie, a muzyka buduje oryginalną atmosferę wyczekiwania. Twórcy duży nacisk pokładają na artystyczny aspekt produkcji. Jednak bardzo mocno przeciągana fabuła ani nie intryguje, ani nie angażuje emocjonalnie w przeżycia bohaterów. Ten tajemniczy świat nie przyciąga. Wszystkie cztery odcinki mają ten sam problem: nudzą, nawet gdy sytuacja jest nerwowa. Nie wróży to dobrze dalszej części sezonu. Zamiast solidnej i wciągającej historii pozostawia brak satysfakcji i rozczarowanie.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj