Historia Lisey - sezon 1, odcinki 1-4 - recenzja
Historia Lisey to serial na podstawie książki Stephena Kinga. I choć może pochwalić się oryginalnym, artystycznym stylem i gwiazdorską obsadą, to i tak rozczarowuje. Oceniam.
Historia Lisey to serial na podstawie książki Stephena Kinga. I choć może pochwalić się oryginalnym, artystycznym stylem i gwiazdorską obsadą, to i tak rozczarowuje. Oceniam.
Historia Lisey opowiada o wdowie nękanej przez prześladowcę, który ma obsesję na punkcie nieopublikowanych dzieł jej zmarłego męża, słynnego pisarza. W tym samym czasie zdrowie psychiczne jej siostry Amandy znacznie się pogarsza. Kobieta wpada w katatonię, ale myślami znajduje się w tajemniczym świecie, o którym opowiadał Scott. Lisey przypomina sobie wspólne chwile z ukochanym, które mogą pomóc w uratowaniu siostry.
Serial powstał na podstawie książki autorstwa Stephena Kinga o tym samym tytule, która łączy w sobie dramat i romans. Fabuła dzieli się na trzy przeplatające się ze sobą wątki. Pierwszy z nich skupia się na Lisey, która musi zająć się chorą siostrą. Poza tym wciąż przeżywa żałobę po mężu, który pozostawił jej pewne wskazówki w formie gry z dzieciństwa (tzw. łowy na bafa). Mają jej pomóc w zjednoczeniu się z rodzeństwem, a także w zapewnieniu opieki nad Amandą. Przez te tropy, które bohaterka odkrywa w każdym odcinku, serial staje się nieznośnie schematyczny, a fabuła banalna. Na szczęście w czwartym epizodzie wyrywa się z monotonii, gdy nadchodzi moment konfrontacji z fanatykiem twórczości jej męża. W końcu Historia Lisey trzyma w dużym napięciu, dzięki psychopatycznemu Dooleyowi, który domaga się od niej nieopublikowanych prac Landona. Wydarzenia nabierają zaskakująco mrocznego i brutalnego charakteru, a mimo to twórcom nie udaje się wykorzystać ich potencjału, żeby podtrzymać ten świetny klimat grozy. Szkoda, bo widzowie tak niecierpliwie na to czekali.
Historia Lisey jednak nie poszła za ciosem w czwartym odcinku, ponieważ znowu poświęcono wiele czasu na retrospekcje. A te, delikatnie mówiąc, są dość nudnawe, mimo że rozgrywają się w nich dramatyczne wydarzenia. W pierwszych odcinkach koncentrują się na miłosnych aspektach małżeństwa głównych bohaterów, ale później widzowie odkrywają, że ten związek miał też ciemne strony. Poznajemy traumatyczną przeszłość Scotta oraz jego niezwykłe umiejętności powiązane z wodą. Jesteśmy też świadkami zamachu na jego życie. Wszystkie te z pozoru interesujące i trudne emocjonalnie retrospekcje okrutnie się wleką. Nie są też pokazywane w całości, tylko uzupełniane z każdym odcinkiem o nowe wypowiedzi postaci. Takie dawkowanie informacji pod przykrywką stopniowego przypominania sobie przez Lisey wspomnień ze Scottem bardziej irytuje, niż zachęca do dalszego oglądania. Twórcy bawią się w kotka i myszkę z widzami, co nie daje pożądanego efektu.
Wraz z Lisey balansujemy na granicy jaźni i snu, zanurzając się w tajemniczy świat nazywany Księżycem Boo'ya. To trzeci wątek po bieżących wydarzeniach oraz flashbackach - ma charakter horroru. Scott uciekał do tego miejsca przed ojcem, który zgotował mu piekło w czasie dzieciństwa, a obecnie znajduje się tam umysł Amandy. Przedstawiony świat jest jak najbardziej realny, choć pojawia się w serialu rzadko. Wygląda niezwykle klimatyczne i fascynujące, ale wzbudza też niepokój. Jest też nieprzyjazne i niebezpieczne, ponieważ nawiedza go Długaśnik, który „buszuje” wśród koron drzew. Twórcy bardzo szybko pokazują potwora, co sprawia, że Historia Lisey zostaje odarta z tajemnicy. Niestety psuje to całą atmosferę grozy, mimo że komputerowe efekty specjalne są imponujące. Jego widok budzi lekkie rozbawienie i zażenowanie, a nie strach.
Odcinki prowadzone są w ślimaczym tempie i są dość trudne w odbiorze. Nie jest łatwo poukładać historię w całość przez te wtrącenia wspomnień. Wymaga to dużego skupienia. Często powtarzane są niektóre sceny, co tylko początkowo jest pomocne. Później staje się niepotrzebnym i sztucznym wydłużeniem czasu trwania epizodów, które i tak strasznie się ciągną. Ofiarą takich działań padł nawet czwarty odcinek, który został przesadnie wydłużony, przez co wysokie emocje całkowicie opadły.
W tytułową bohaterkę wciela się Julianne Moore, która jest znakomita w tej trudnej roli. To na jej barkach spoczywa serial, dlatego musi się bardzo się wysilać, żeby wycisnąć jak najwięcej uczuć z pełnej smutku oraz nieco statycznej i nieciekawej postaci. Partneruje jej Clive Owen, który na jej tle wypada bardzo kiepsko. Jego twarz pozostaje bez wyrazu, a gra jest drewniana. To głównie przez niego Historia Lisey nie wywołuje prawie żadnych emocji, a przecież mamy tu do czynienia z wielkim dramatem bohaterki. Chemia między aktorami jest znikoma, a miłość ich postaci mdła. Nieco życia do serialu wlewają Jennifer Jason Leigh (druga siostra Lisey) oraz Joan Allen, która wciela się w Amandę. Co prawda jej bohaterka popada w katatonię, więc patrzy nieprzytomnym wzrokiem przed siebie, ale aktorka jest w tym bardzo przekonująca. Z kolei Dane DeHaan gra obsesyjnego fana Landona i jest w tym naprawdę rewelacyjny. Jest dziwny, odpychający i budzi strach, jak na psychopatę przystało. Aktor gra charyzmatycznie i całym sobą. Problem w tym, że po dłuższym czasie ta postać zaczyna męczyć i przestaje robić wrażenie.
Jak wiemy na przykładzie ostatnich lat, produkcje oparte na powieściach mistrza horrorów nie są gwarancją sukcesu. I podobnie dzieje się w omawianym przypadku - mimo zaangażowania gwiazdorskiej obsady. Serial jest pięknie nakręcony i wizualnie prezentuje się świetnie, a muzyka buduje oryginalną atmosferę wyczekiwania. Twórcy duży nacisk pokładają na artystyczny aspekt produkcji. Jednak bardzo mocno przeciągana fabuła ani nie intryguje, ani nie angażuje emocjonalnie w przeżycia bohaterów. Ten tajemniczy świat nie przyciąga. Wszystkie cztery odcinki mają ten sam problem: nudzą, nawet gdy sytuacja jest nerwowa. Nie wróży to dobrze dalszej części sezonu. Zamiast solidnej i wciągającej historii pozostawia brak satysfakcji i rozczarowanie.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat