Myślę, że żadnego czytelnika portalu naEKRANIE.pl nie trzeba przekonywać o wielkości gatunku science fiction. Niezależnie, czy lubimy komiksy akcji o superbohaterach, czy naukowo-filozoficzne dywagacje spod znaku Stanisława Lema, wszyscy jesteśmy wyznawcami fantastyki, świadomymi przestrzeni, jaką daje wyobraźni. Komiks Historia science fiction skierowany jest do pasjonatów gatunku, ale przede wszystkim do tych, którzy łakną encyklopedycznej wiedzy o korzeniach fantastyki naukowej oraz jej dalszym rozwoju. Dzieło Xaviera Dollo bardzo skrupulatnie przemierza czas i przestrzeń, pokazując, gdzie się wszystko zaczęło i do jakich miejsc dotarło. Autor dużo miejsca poświęca początkom, wskazując na główne filary fantastyki oraz ich ewolucję. Podaje przykłady rozgałęzienia gatunku i wskazuje autorów, którzy uczynili z science fiction coś więcej niż tylko zbiór niesamowitych historii publikowanych w młodzieżowych zinach.
Temat jest bardzo rozległy, bo tak naprawdę, szukając zarania science fiction, musimy udać się do starożytności. Początki nie wymagają obszernego omówienia, ale kolejne epoki już tak, bo właśnie wtedy powstawały dzieła, które również i dziś inspirują twórców poruszających się w ramach gatunku. Jak opowiadać o fantastyce, żeby nie popaść w nużącą podręcznikowość? Xavier Dollo oddaje głos bohaterom żywcem wyjętym z historii science fiction oraz pochodzącym z różnych epok autorom, którzy spotykają się, aby podyskutować o tym, co było i o tym, co nastąpi. Narratorzy co chwilę się zmieniają. Przykładowo są nimi roboty, przybywające z przyszłości, żeby poznać kulturę zamierzchłych czasów. Dollo oddaje głos również takim tuzom jak Isaac Asimov, John Wood Cambell i Theodore Sturgeon, którzy poddają głębokiej analizie swoją twórczość i niczym wizjonerzy opisują jej wpływ na przyszłe dzieje.
Komiks Historia science fiction poświęca bardzo dużo miejsca artystom, takim jak Edgar Allan Poe, wspomniany Issac Asimov, H.G. Wells czy Juliusz Verne. Ważną rolę odgrywają również Frank Herbert, Arthur C. Clarke, Philip K. Dick czy H.P. Lovecraft. Dla autora najważniejsi są więc brytyjscy i amerykańscy twórcy. Nieco miejsca poświęca również Francji, ale zastanawiający jest fakt, że reszta świata została potraktowana po macoszemu. W USA oczywiście działy się najważniejsze rzeczy, ale to nie znaczy, że science fiction nie istniało w Europie Wschodniej, w Niemczech czy w Azji. Z naszej perspektywy zadziwiający jest brak Stanisława Lema wśród największych. Pojawia się on co prawda w ostatnim zbiorczym rozdziale (w którym opisani są pojedynczy autorzy z różnych stron świata), ale poświęcona mu notka w kontekście całej jego twórczości (i jej wpływu na globalne science fiction) jest, delikatnie mówiąc, niewystarczająca.
Polski wydawca, mając prawdopodobnie takie same odczucia dotyczące Stanisława Lema, skwitował komiks esejem autorstwa Tomasza Kołodziejczaka, poświęconym naszej rodzimej fantastyce. To dobry suplement, bo w wyczerpujący sposób omawia to, co pominął Dollo. Znaczące braki mogą być zarzutem w kierunku Historii science fiction tylko wtedy, gdy nie będziemy świadomi ogromu gatunku i specyficznej formy, jaką autor przyjął. Komiks ma swoje prawa – strona wizualna jest tak samo ważna, jak treść. Xavier Dollo i Djibril Morissette-Phan postanowili połączyć encyklopedię fantastyki ze sztuką graficzną. Takie podejście wymaga kompromisu. Efektem tego są powtarzalne i mało urozmaicone klatki komiksowe zasłonięte prawie w całości dymkiem tekstowym. Z drugiej strony mamy całostronicowe ilustracje pokazujące piękno science fiction. W niektórych miejscach po prostu nie mogło obyć się bez skrótowości.
Warstwa wizualna jest bardzo ciekawa. W wielu miejscach twórcy posługują się abstrakcją i surrealizmem. Pozwalają treści płynąć, podczas gdy na stronach komiksu, wraz z bohaterami, odwiedzamy niesamowite światy i doświadczamy spektakularnych wizji. Co kilka stron autorzy prezentują nam wycinki z literatury science fiction. Pamiętne fragmenty z największych dzieł w postaci komiksowej dygresji robią naprawdę dobre wrażenie. Całość ma nieco chaotyczną formę, bo w końcu mamy nie zawsze zazębiające się dwie narracje, ale z drugiej strony dobrze to pasuje do science fiction, które często uciekało od usystematyzowanych struktur.
Historia science fiction to ciekawe dzieło, które fani gatunku powinni mieć w swojej kolekcji. To swoista encyklopedia, potrafiąca zalać nas informacjami, ale też zaciekawić i rozszerzyć wiedzę. Komiks skupia się na przeszłości, więc nie znajdziemy tam wiele na temat współczesnej kondycji science fiction. Jeśli jednak poznamy korzenie, dobrze zrozumiemy to, co obecnie dzieje się w fantastyce, bo wpływy klasyków wciąż są bardzo mocne.