Hiszpańska księżniczka powróciła z pełnym dramatycznych wydarzeń drugim sezonem. W nim Katarzyna nieustannie zmaga się z przeciwnościami losu i dosłownie rusza w bój na pole bitwy. Emocji nie brakowało.
Druga część
Hiszpańskiej księżniczki rozpoczyna się niezwykle sielankowo. Wszystko układa się po myśli Katarzyny Aragońskiej. Ma silną pozycję na angielskim tronie, ponieważ urodziła syna, a do tego jej ojciec, król Hiszpanii, chce wspólnie najechać na Francję i zacieśnić więzy między krajami. Lepiej być nie mogło. Aż nagle wszystko zaczęło się walić, gdy umarł dziedzic tronu, Ferdynand zdradził córkę, a do tego podstępni sojusznicy zaatakowali osłabione królestwo. I to wszystko oglądamy zaledwie w dwóch odcinkach nowej serii! Widzowie zdecydowanie nie mieli powodów do narzekań.
Nowy sezon rozgrywa się kilka lat po wydarzeniach z pierwszej serii, więc oglądamy wiele nowych twarzy w obsadzie. Niektóre postacie dorosły, więc potrzebny był nowy casting. Nie jest łatwo zorientować się, kto jest kim, a twórcy ze względu na dużą liczbę wydarzeń nie dają widzom za wiele czasu na zapamiętanie tych osób. Na szczęście bohaterowie, których zadaniem było odegrać ważną rolę w fabule, wyróżnili się. Jak choćby król Ferdynand, którego gra
Antonio de la Torre. Dopuścił się zdrady na córce, a także dowiedzieliśmy się, jak bezwzględnie traktował ją w dzieciństwie, co pozwoliło jeszcze lepiej poznać przeszłość księżniczki. Jednak wszystkie związane z nim wydarzenia rozgrywały się w oddali, a o powadze jego czynów świadczyła tylko burzliwa reakcja Katarzyny.
Z nowych aktorów, którzy dołączyli do obsady drugiego sezonu wyróżnił się
Ray Stevenson (można go kojarzyć z
Piratów i jego fantastycznej roli Czarnobrodego). W
Hiszpańskiej księżniczce wcielił się w szkockiego króla i wykazał się solidną oraz bardzo przekonującą grą. Za sprawą szkockiego wątku w końcu większą rolę odegrała
Georgie Henley. W pierwszym sezonie nie miała wiele do powiedzenia, co rozczarowywało, ponieważ to bardzo zdolna aktorka. Najwyraźniej twórcy zauważyli, że jej talent się marnował, więc postanowili go jednak wykorzystać. Dzięki niej śmierć Jakuba, czyli męża jej bohaterki, dostarczyła dodatkowych emocji. A co ważniejsze wpłynęła również na stosunki Meg z Katarzyną, więc fabuła też na tym zyskała. Ponadto ten wątek dał możliwość opowiedzenia o historycznej bitwie pod Flodden Field. Podkreśliła także różnice między skłóconymi narodami, szczególnie pod względem kultury osobistej. Trudno jednak z perspektywy polskiego widza ocenić, na ile jest to prawdziwy obraz Szkotów z tamtej epoki i czy twórcy znowu nie grają stereotypami. Z drugiej strony to interesujące, jak Anglicy postrzegają ten naród. Warto jeszcze wspomnieć o roli snów, które w tamtym czasie uznawano często za prorocze lub doszukiwano się w nich głębszego znaczenia, co pozwoliło Meg bardziej zaistnieć w tym odcinku.
Najbardziej zapadającym w pamięć wydarzeniem z obu odcinków była wspomniana już bitwa pod Flodden Field. Katarzyna w pełnej zbroi będąc jednocześnie w widocznej ciąży, prezentowała się fantastycznie, a ujęcia w zwolnionym tempie również robiły wrażenie. Oczywiście niewiele to miało wspólnego z faktami historycznymi, ponieważ nawet jej tam nie było, ale przecież chodzi o widowisko, a nie lekcję historii. W telewizji widzieliśmy już wiele lepszych bitewnych scen, ale jak na taki budżet, jakim dysponują twórcy wyszła, ona całkiem satysfakcjonująco. Denerwowała tylko ta mgła, która celowo skrywała rozmiary obu armii. W czasie starcia między wojskami angielskim i szkockimi na polu bitwy znajdowało łącznie około 60 tysięcy żołnierzy, a w serialu wyglądało na znacznie mniej i nie tak okazale. Mimo wszystko dobrze, że w
Hiszpańskiej księżniczce pokazano bitwę, ponieważ to jest coś innego i bardziej ekscytującego niż to, co oglądaliśmy do tej pory. Poza tym zwycięskie starcie miało na celu wzmocnić pozycję Katarzyny i pokazać jej waleczność zainspirowaną dokonaniami matki. Nie do końca to w ten sposób zadziałało, ponieważ do tej pory księżniczka nigdzie nie walczyła, a teraz wpakowała się w sam środek bitwy, co jest również mało wiarygodne.
Twórcy wymyślili sobie, żeby sceny z bitwy przeplatać widokiem rodzącej Liny. Jej wątek wciąż jest nijaki i mdły, więc nawet jej dramatyczny poród nie wzmagał emocji. Nie wspominając, że średnio korespondował ze zbrojnym starciem. Natomiast twórcy chyba chcą podkreślić to, że właśnie tematy ciąży, poronień i połogu będą równie ważne, co sceny walk i akcji. Zawsze te zagadnienia odgrywały istotą rolę w fabule
Hiszpańskiej księżniczki, ale teraz będą kłaść na nie jeszcze większy nacisk w tym sezonie. Warto, ponieważ rzeczywiście dostarczają wielu emocjonalny, trudnych i mocnych scen oraz wzmagają dramat bohaterów i zmieniają ich. Widzimy to po Katarzynie, która po śmierci syna jest jeszcze bardziej wojownicza, starając się utrzymać przy władzy. To nie do końca przysparza jej sympatii, czy to ze strony Maggie, Meg, czy też samych widzów. Strach myśleć, do czego doprowadzi poronienie dziecka z końcówki drugiego odcinka, które było zatrważające i bardzo smutne.
Katarzyna przechodzi przemianę i jak lwica walczy o swoją pozycję na tronie, mimo przeciwności losu, więc całkowicie w jej cieniu pozostaje Henry.
Ruairi O'Connor nigdy nie wyróżniał się charyzmatyczną grą, ale w drugim sezonie jest jeszcze bardziej niewyraźny. Nawet podczas turnieju rycerskiego, gdzie zmierzył się w pojedynku na kopie nie zabłysnął. Nie wspominając, że najbardziej z niego zapamiętamy makabryczną scenę ze Staffordem. Natomiast to delikatne odsunięcie z pierwszego planu Henry’ego może być tylko chwilową okolicznością, ponieważ większą uwagę poświęcano po prostu innym postaciom. Ale mimo wszystko, jako główny bohater nie powinien nam tak bardzo znikać z oczu.
Dwa pierwsze odcinki
Hiszpańskiej księżniczki były napakowane wieloma ważnymi, choć podkolorowanymi i udramatycznionymi wydarzeniami. Nie do końca były one zgodne z historycznymi faktami, ale spełniły swoją rolę, wzbudzając zainteresowanie widzów, a także rozwijając bohaterów. Znowu olśniewały przepiękne stroje, a także zbroje. W fabule nie wszystko dobrze działa. Jest w niej wiele zgrzytów i niedociągnięć, ale jeszcze nie powoduje to negatywnych emocji względem serialu. Jednak zastanawia, czy twórcy mają pomysł na dalszy ciąg historii. Trudno sobie wyobrazić, co miałoby przebić bitwę, która bardziej pasowałaby na finał sezonu, a nie na jego początek, ponieważ zwiększa oczekiwania widzów. Dwa pierwsze odcinki to dobry start dla
Hiszpańskiej księżniczki, ale pozostaje niedosyt, że można było lepiej napisać scenariusz bez takiego pośpiechu i forsowania przesadnej waleczności Katarzyny. Czas pokaże, jak dalej potoczy się serial, który wciąż ma do opowiedzenia ciekawą historię.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h