Trzeci epizod Homeland wypada traktować, jako odcinek przejściowy pomiędzy wydarzeniami w Bejrucie, a odkryciem Saula, który kończył wątek operacji w Libanie. Scenarzyści w zgrabny sposób wykorzystali czas, który Berenson musiał spędzić w powietrzu, wracając do Stanów Zjednoczonych. Postanowili pokazać obecny stan psychiczny bohaterów, który nieszczególnie różni się od tego, co mogliśmy oglądać w pierwszej serii. Zarówno Carrie, jak i Nick muszą zmagać się z wieloma problemami, co ostatecznie dało mi do zrozumienia, że po półrocznym przeskoku w czasie, nic w ich życiu się nie zmieniło.
Wyczuwałem to już przed tygodniem. Kuracja, której poddała się Carrie kompletnie nie poskutkowała. Bohaterka wciąż musi zmagać się z gigantycznym natłokiem emocji, przez co później szuka ukojenia w środkach odurzających. Spodziewałem się, że Mathison w drugiej serii, szczególnie biorąc pod uwagę przeskok w czasie, będzie lepiej radziła sobie z otoczeniem. Nic z tego, Claire Danes cały czas gra bohaterkę z takimi samymi problemami. Robi to po mistrzowsku, potwierdzając, że Emmy, czy Złoty Glob to nagrody zasłużone za jej aktorski kunszt. Niestety w odcinek wkradła się pewna przewidywalność. Gdy Carrie wróciła do swojego mieszkania, odliczałem minuty do czasu pojawienia się w jej drzwiach Saula. Liczyłem, że stanie się to prędzej, niż później. Niestety, nastąpiło to dopiero pod sam koniec epizodu, a wymowne słowa wypowiedziane przez Mathison - „Miałam rację!” (przy kiwającym głową Berensonie) - robiły za dosyć przewidywalny cliffhanger całego odcinka.
[image-browser playlist="597998" suggest=""]
©2012 Showtime.
W pierwszym sezonie traktowałem Saula, jako najmniej wyrazistą postać w całym Homeland. Wygląda jednak na to, że jego rola w drugiej serii będzie znacznie większa. W zeszłym roku o prawdziwej twarzy Brody’ego wiedziała tylko Carrie. Teraz Mathison ma po swojej stronie wielkiego sojusznika, który doskonale będzie wiedział, co w takiej sytuacji zrobić. Nieprzypadkowo pokazano scenę na lotnisku, gdzie jego niewielki bagaż został przeszukany, w celu znalezienia karty z nagraniem Brody’ego. Saul doskonale jednak o tym wiedział, zdając sobie sprawę, że tak cenny dowód musi za wszelką cenę dowieźć do USA. W końcu pojawił się u Carrie, dając jej zniszczonej psychice prawdziwego pozytywnego kopa i pokazując jednocześnie, że ufa jej bardziej, niż przełożonym z CIA.
Po kompletnie przeciwnym, fabularnym biegunie porusza się Brody, który nie ma żadnego związku z wątkiem Carrie i Saula (a właściwie, nie zdaje sobie z tego sprawy). Nick stał się marionetką w rękach Royi, która nieszczególnie przejmuje się życiem zawodowym kongresmena i zleca mu do wykonania kolejną misję. Tym samym powraca wątek krawca, czyli mężczyzny, który wykonał dla Brody’ego bombę. Tę sąmą, która miała wybuchnąć w bunkrze razem z wiceprezydentem. Zgodnie z przewidywaniami, misja nie potoczyła się po myśli Nicka, który skończył w lesie, zakopując zwłoki mężczyzny.
[image-browser playlist="597999" suggest=""]
©2012 Showtime.
Kolejny raz ważny wątek w odcinku odgrywała Jessica, która samodzielnie musiała wygłosić przemówienie, zastępując swojego męża na spotkaniu weteranów. Znów wypada mi docenić jej aktorstwo, bo podobnie jak w premierze drugiego sezonu Homeland, tak w trzecim odcinku dała z siebie bardzo dużo. Jej przemowa brzmiała faktycznie tak, jak miała brzmieć. Była nieprzygotowana, nieskładna, wypowiedziana pod wpływem ogromnych emocji i uczuć, jakich Jessica doświadczyła od czasu, gdy Brody wrócił po ośmiu latach niewoli.
Homeland spowolnił, ale trudno utrzymywać tak wielkie tempo i napięcie, jak podczas pierwszych dwóch odcinków. Tym razem zabrakło emocji dla widzów, za to scenarzyści pokazali, jakie emocje targają bohaterami serialu dramatycznego stacji Showtime. Jedno jest pewne – ich życie nie jest sielanką, a wygląda na to, że najgorsze dopiero przed nimi (a najlepsze przed nami!).
Ocena: 7/10